Amerykanka na starym kontynencie – Emily w Paryżu

Emily pracuje w agencji marketingowej. Dostaje trudne, a jednocześnie ekscytujące zadanie – ma jechać do Paryża, do firmy, którą przejęła jej agencja, a tam pokazać Francuzom, jak w Ameryce działa branża marketingowa. Nie przeszkadza jej to, że nie zna języka, a w Stanach czeka na nią ukochany. Emily wsiada w samolot i jedzie na podbój miasta zakochanych.

Emily w Paryżu to serial Netflixa, którego drugi sezon zadebiutował w 2021 roku. Każdy z dwudziestu odcinków ma około pół godziny, nie jest więc to serial zbyt długi, świetnie nada się na weekend. Główną rolę zagrała Lily Collins, która świetnie odnajduje się w roli dziewczyny z Ameryki w Europie. Emily bowiem na entuzjazm, zapał, jest zaangażowana i podchodzi do swojej pracy poważnie, jednak nie do końca umie się dopasować. Nie rozumie reguł działania w nowym miejscu pracy, zapomina, że na starym kontynencie inaczej zapisuje się datę, a także że inaczej liczy piętra. Swoje drobne wpadki szybko jednak obraca w żart i przekłuwa w sukcesy.

Emily w Paryżu to serial, w którym mamy kilka wątków. Po pierwsze bohaterka ma za zadanie pokazać Francuzom, jak działać w social mediach i jak wykorzystać ich potencjał. Oni są jednak – według scenarzystów – bardzo oporni na tego typu nowości, nie widzą w tym nic wartościowego. Oczywiście jednak podejście Emily zachwyca wielu klientów i sprawia, że dziewczyna błyszczy – na złość swojej szefowej.

Po drugie jest tu też klasyczny trójkąt miłosny. Emily zadurza się w sąsiedzie, który jest świetnym szefem kuchni, a równocześnie zaprzyjaźnia z jego dziewczyną, nie wiedzą o tym, że ta dwójka się zna. Emily jest w kropce. Nie wie, jak uciec z tej relacji i w jaki sposób nikogo nie zranić, a przy okazji samej się nie rozczarować.

Kolejna sprawa to szok kulturowy, który spotyka bohaterkę. Emily dzielnie radzi sobie ze wszystkimi trudnościami, mimo że wiele z nich stara się rozwiązywać „na amerykańską modłę”. W ten sposób nie zawsze wychodzi na tym korzystnie. Na szczęście znajduje sobie nową przyjaciółką, która też nie jest Francuzką, a ta objaśnia jej działania wiele spraw.

Kolejna kwestia to sprawy dotyczące bycia influencerem. Profil Emily na Instagramie zaczyna zdobywać coraz więcej obserwujących, mimo że jej działania w sieci są raczej spontaniczne niż zaplanowane pod tym kątem. Mimo wszystko z dnia na dzień dziewczyna zaczyna być znana i rozpoznawalna, co doceniać zaczynają też marki, z którymi współpracuje.

Drugi sezon jest jeszcze bardziej miałki. Dziewczyna jest królową dram – nie wie, jak się zachować, wtrąca się w życie innych, próbuje manipulować ludźmi, chcąc dla nich dobrze, jednak sama nie umie się zdecydować, co czuje. Stylizacje są często ładne, ale jeszcze częściej komiczne. Nie jestem modową fanatyczką, ale jak zobaczyłam Emily w grubej spódnicy i bluzce z długim rękawem podczas 35-stopniowego upału, nie wytrzymałam. Drugi sezon nie ma w ogóle fabuły – odpadł wątek Emily-influencerki, brakowało trochę klientów marketingowych i potyczek z nimi, było dużo wtrącania się w życie innych i uczuciowego galimatiasu. Praca bohaterki to według twórców zrobienie jednego dobrego zdjęcia i po kłopocie.

Emily w Paryżu to serial lekki, chociaż pełen stereotypów i szablonów, które są dość kiepskie. To raczej obraz, który warto włączyć w tle innych zajęć, popodziwiać stylizacje i naprawdę śliczną Lily Collins, ale nic poza tym. Mnie osobiście denerwowała sama postać Emily, która czego się nie tknęła, zamieniała w złoto. Wypadało to niesamowicie nierealnie, przez co szybko nabrałam dystansu do tego serialu. Jeśli jednak szukacie czegoś dla zabicia czasu, nie zależy wam na skomplikowanej fabule i jesteście w stanie jakoś przymknąć oko na wszelkie głupoty i banały, możecie zdecydować się na seans. Nie spodziewajcie się jednak niczego wybitnego.

3 komentarze:

  1. Słyszałam wiele negatywnych komentarzy (wlaśnie tyczących się tych stereotypów), dlatego raczej sobie odpuszczę oglądanie. Obawiam się, że bardzo bym się wkurzała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oglądałam tego serialu jeszcze, może kiedyś nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To raczej nie serial dla mnie ;) Ostatnio nadrabiamy Marvela

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, co sądzisz o wpisie!