Byliście kiedyś w bibliotece? Na pewno. A znacie zasady tam panujące? Kolejna grafika dla was!
Ze stron wyrwane
Życie
jest zbyt krótkie, by spędzić je w związku z niewłaściwa osoba.
Lokatorka,
JP Delaney, Otwarte.
Czasami
po prostu nie jesteśmy gotowi, by zmierzyć się z prawdą.
Ibidem.
Przeszłość
jest już zamknięta, dlatego właśnie jest przeszłością.
Ibidem.
Ktoś
powiedział, że różnica między dobrym architektem, a wybitnym architektem polega
na tym, że dobry architekt ulega każdej pokusie, a wybitny nie.
Ibidem.
Zmarli
wydają się w porównaniu z nami absolutnie doskonali, stanowią ideał, z którym
żadna żyjąca osoba nie jest w stanie się równać. Uporanie się z takim
przekonaniem nie jest łatwe. Ale da się to zrobić.
Ibidem.
Bo
kiedy człowiekowi rozpada się świat, zrobi wszystko, aby go na powrót scalić.
Ibidem.
Możesz
uczynić swój dom tak pustym i wymuskanym, jak tylko chcesz. Ale to i tak nie
będzie miało żadnego znaczenia, jeśli w Twoim wnętrzu panuje kompletny chaos.
Ibidem.
Ludzie
lubią mówić o rozpoczynaniu czegoś z czystym kontem. Jedyne prawdziwe czyste
konto to zupełnie nowe konto. Na starym zawsze pozostają ślady przeszłości.
Ibidem.
Nigdy
nie przepraszaj za osobę, którą kochasz.
Ibidem.
Wszystko
ma wyznaczone miejsce, a jeśli dla jakieś rzeczy nie można znaleźć miejsca,
oznacza to, że jest ona zbędna i należy się jej pozbyć.
Ibidem.
Pęknięta korona, Grzegorz Wielgus
Autor: Grzegorz
Wielgus
Tytuł: Pęknięta korona
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 240
W Krakowie w
XIII wieku na brzeg Wisły wypływa ciało. Nikt nie wie, kim jest denat, a jedyną
podpowiedzią co do jego tożsamości może być figura szachowa, którą miał przy
sobie. Sprawą zajmuje się brat Gotfryd i jego dwaj towarzysze – Jaksa i
Lambert. Ślady prowadzą do jednego miejsca, ale nim sprawa się rozwiąże, pojawi
się kolejne ciało, a wśród mieszkańców zamieszka strach przed upiorami, które
mogą stać za tymi morderstwami.
Pęknięta korona Grzegorza Wielgusa przenosi
czytelnika w czasie do XIII wieku. Akcja rozgrywa się w Krakowie. Wśród rzemieślników
i prostych ludzi, zakonników, panów na włościach, nagle dochodzi do morderstwa,
ale to dopiero początek tej historii…
Głównymi bohaterami
są prowadzący coś w rodzaju śledztwa mężczyźni – Gotfryd, Jaksa i Lambert. Każdy
z nich to inna osobowość, która posiada inne zdolności i ma inne zachowania. Autor
buduje charaktery postaci tak, że stają się oni niemal prawdziwi. Nie są
przekoloryzowani, a każdy z nich to ciekawy bohater.
Akcja skupia
się na prowadzonym przez mężczyzn śledztwie. Rozmowy z ludźmi, kolejne tropy, a
nawet następne trupy sprawiają, że wszystko tylko bardziej się komplikuje. Na dodatek
niektóre z ciał wyglądają tak, jakby zaatakował je jakiś demon. Bohaterowie muszą
rozwiązać sprawę i dowiedzieć się, kto i dlaczego morduje z pozoru przypadkowe osoby.
Drugim torem
toczą się wątki drugoplanowe. Nie jest ich mało, ale są raczej nieangażujące. To
historie osób spotkanych przez bohaterów, wydarzenia z nimi związane. Jest na
przykład krótko opisana przygoda pewnego górala, wspomina się też o bójce
między ojcem a niedoszłym zięciem, który zbrzuchacił niewinną dziewczynę. To ciekawe
„zapychacze”, które wcale nie rozbijają fabuły, ale doskonale się w niej
odnajdują.
Najmocniejszą
stroną książki jest styl autora. Wielgus pisze doskonale. Bez problemu radzi
sobie ze stylizacją na archaiczny język, używa pięknych staropolskich słów,
które obecnie wyszły z użycia, a przy tym robi to tak umiejętnie, że nie można
się zgubić ani zmęczyć podczas czytania. Narracja jest oryginalna i wciągająca,
na pewno wybija się wśród innych powieści.
Drugim plusem
jest uwikłanie w fabułę całego szeregu słowiańskich demonów i zjaw. Autor odwołuje
się do ludowych wierzeń, ale nie zanudza czytelnika szczegółami. Opowieści o
nich wkłada w usta bohaterów, dając głos zwyczajnym ludziom, którzy silnie
wierzą w to, co widzieli lub słyszeli, a przy tym nie wszystko są w stanie
ogarnąć umysłem. Wypada to rewelacyjnie.
Pęknięta korona to powieść, która mnie zaskoczyła. Nie
spodziewałam się tak wciągającej, dobrze skonstruowanej historii z przepiękną
stylizacją językową. Co jeszcze ciekawsze autor wcale nie potrzebował setek
stron, by stworzyć coś klimatycznego, wystarczyło mi nieco ponad dwieście
kartek, by oczarować stylem i pomysłem. Musicie to przeczytać, polecam!
Dziennik kasztelana, Evzen Bocek
Autor: Evzen
Bocek
Tytuł: Dziennik kasztelana
Tytuł
oryginalny: Deník
kastelána
Wydawnictwo: Stara
Szkoła
Liczba stron: 220
Wiktor
zostaje kasztelanem na zamku. Dzięki zmianie pracy ma nadzieję na zażegnanie
kryzysu małżeńskiego. Chce też odpocząć od miasta. Podoba mu się życie z dala
od innych, okazuje się jednak, że bycie zarządcą tak starej posiadłości nie
jest łatwe. Czeka go wiele zaskoczeń, pracy i nieprzewidzianych sytuacji, które
wytrącą go z równowagi i postawią pod znakiem zapytania jego zdrowie
psychiczne.
Dziennik kasztelana Evzena Bocka to kolejna z powieści
autora, której akcja dzieje się w czeskiej posiadłości arystokratycznej.
Głównym bohaterem jest Wiktor, który prowadzi tytułowy dziennik. Jest
mężczyzną, który entuzjastycznie podchodzi do nowej pracy, widzi w niej wiele
zalet i możliwości. Chce również ratować swoje małżeństwo, dlatego robi
wszystko, by ułożyło mu się z żoną w nowym miejscu.
Tematyka
książki skupia się na codziennej pracy w posiadłości. Wiktor ma wiele zajęć,
które musi wykonać, nim pojawią się turyści. Pracuje ciężko, ale nie ze
wszystkim może sobie poradzić. Ma na szczęście pracowników, którzy mu pomogą.
Stara się, ale nowe zajęcie daje mu w kość. Nie lepiej jest z rodziną. Gdy do
posiadłości przybywa żona Wiktora i jego córka, zaczynają się schody. Małżeństwo
musi się na nowo dogadać, a na dodatek dziecko pary zaczyna podupadać na
zdrowiu, także… psychicznym.
Styl tej
książki jest zupełnie inny niż to, co znam z serii o arystokratce. Po pierwsze
jest cięższy, mniej w nim humoru, więcej refleksji i rezygnacji wyczuwalnej w
narracji bohatera. Może to wina starszego, bardziej doświadczonego życiem
narratora, a może po prostu upchnięto tu poważniejsze kwestie, które wcale nie
są łatwe w odbiorze, jak choroba dziecka. Nie można powiedzieć, że Dziennik kasztelana źle się czyta, bo to
nieprawda. Autor pisze bardzo sprawnie, potrafi zainteresować czytelnika. Tym
jednak razem jego książka mnie nie oczarowała tak, jak seria o Marii. Co prawda
Dziennik… jest debiutem, może dlatego
warto mu więcej wybaczyć.
Dziennik kasztelana to powieść, która przybliża polskim
czytelnikom czeski styl pisania, humor, a także same arystokratyczne fascynacje.
Nieźle się czyta, ale zdecydowanie wolę Ostatnią
arystokratkę.
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Stara Szkoła:
Subskrybuj:
Posty (Atom)