Tytuł: Czarownica
Tytuł oryginalny: Maleficent
Reżyseria: Robert Stromberg
Scenariusz: Linda Woolverton
Czas trwania: 1 godz. 37 min.
Mało kto nie zna bajki o Śpiącej
królewnie. Animacja Disneya z 1959 roku wciąż zachwyca widzów. Nie dziwi zatem
fakt, że w 2014 pojawił się film inspirowany wydarzeniami z tej bajki.
Diabolina jest wróżką, która żyje
w pięknej, bajkowej krainie. Gdy pojawia się tu nagle człowiek, Diabolina chce
koniecznie go zobaczyć. Zaprzyjaźnia się ze Stefanem, lecz wraz z upływem lat
oddalają się od siebie. Król z sąsiedniego królestwa nie może znieść myśli, że
obok niego żyją dziwne stwory. Atak jego wojsk odpiera jednak Diabolina wraz z
magicznym wojskiem. Dorosły już Stefan postanawia ostrzec ją przed zasadzką –
umierający król obiecał królestwo temu, kto pokona czarownicę. To jednak
pułapka – Stefan opętany rządzą władzy odbiera Diabolinie skrzydła i zostaje
królem. Podczas chrzcin jego córki zjawia się jednak niezapowiedziany gość –
dawna ukochana zamierza zemścić się na mężczyźnie, rzucając klątwę na jego
córkę.
Film zapowiadany był jako
prawdziwa historia antybohaterki ze Śpiącej królewny. Jednak z bajką ma on
bardzo mało wspólnego. Porównując
bajkę i film mogę
stwierdzić, że tylko dwie sceny były podobne w obu przypadkach – obie na
początku filmu. Wspólne obu produkcją są tylko postacie, co bardzo mnie
zdziwiło. Czyżby wytwórnia Disneya zapomniała o swoim filmie sprzed 55
lat?!
Po pierwsze trzy wróżki – nie dość, że imiona mają zmienione, to jeszcze zachowują się, jakby nie miały mózgów. Z uroczych, bajkowych ciotek, stają się głupimi śmieszkami, które nie przejmują się dzieckiem. Wychowuje je Diabolina… po cichu. To ona dba o to, by dziewczynka była najedzona i nie pozwala jej umrzeć, mimo że tego pragnęła najbardziej na świecie. Gdy Aurora dorasta spotka czarownicę i… zaprzyjaźnia się z nią. Po wielu spędzonych razem chwilach chce się nawet do niej przeprowadzić! W Diabolinie coś pęka i nie chce już zagłady dziewczyny. Nie da się jednak odwrócić czaru… Na szczęście pojawia się królewicz Filip, który od pierwszego wejrzenia zakochuje się w Aurorze. Jego pocałunek może ją zbudzić… ale tak się nie dzieje.
Gdy dowiedziałam się, że
planowany jest film na podstawie mojej ulubionej bajki, nie mogłam się
doczekać. Dlatego wybrałam się na pierwszy seans w dzień premiery. Zmarnowałam półtorej
godziny. Wiem, że nie można spodziewać się odwzorowania w 100%, ale liczyłam
jednak na coś bliższego oryginałowi.
W całym filmie podobały mi się
tylko dwie rzeczy – zjawiskowa i fantastyczna w swojej roli Angelina Jolie,
którą uwielbiam i nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli oraz piosenka,
która pojawiła się na końcu filmu.Choć bajkowy przekład uwielbiam ponad wszystko!
Film w ogóle mi się nie podobał,
chociaż uwagę zwracały fantastyczne plenery i szeroki uśmiech Angeliny (jak
można pokazać aż tyle zębów na raz?!). Liczyłam na coś innego, coś bliższego
oryginałowi. Dostałam słodką historię o miłości, zemście i władzy, doprawioną
nieudanymi polskimi tekstami, które miały śmieszyć i robić aluzje, jednak nie
spełniły swojej roli. Podejrzewam, że film spodoba się młodszym widzom – starsi
mogą się zanudzić.