Autor: Maciej
Makarewicz
Tytuł: Atlantycka konspiracja
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 461
Na poczcie telefonicznej Rory’ego Fallona znajduje się
nagranie od poznanego niegdyś profesora, który zostawia tajemniczą wiadomość. Gdy
agent postanawia udać się do staruszka, w domu zastaje kogoś zupełnie innego. W
tym samym czasie Ana Ventura dowiaduje się od znajomego o włamaniu do Archiwów
Papieskich. Co zostało skradzione i jakie ma znaczenie?
Atlantycka
konspiracja Macieja Makarewicza to powieść, w której narrator
trzecioosobowy przedstawia wydarzenia skupione wokół różnych postaci. Jednym
poświęca więcej miejsca, innym mniej. Dzięki temu zabiegowi czytelnik ma ogląd
na całą sytuację i poznaje ją z różnych perspektyw. Nie mamy też sytuacji, w
której pojawia się luka w narracji, coś nam ucieka. Autor oczywiście nie
wykłada wszystkich kart od razu na stół. Pozostawia nas często w niepewności i
wzbudza zainteresowanie, które potrafi skumulować jednym zdaniem kończącym
rozdział. To świetny manewr, który sprawia, że nie można doczekać się dalszej
lektury.
Akcja w powieści jest dość rozwleczona, ale nie jest
to zarzut. Pojawiają się owszem zwroty akcji, ale jest też dużo rozmów i
wyjaśnień, które mają lepiej wprowadzić czytelnika w sytuację. Fabuła jest
naprawdę niezła – nie powiedziałabym, że to thriller, raczej powieść
przygodowa, nowocześniejsza wersja Indiany Jonesa. Mamy intrygę sprzed wieków i
tajemnice, które zaczynają wychodzić na światło dzienne. Czego chcieć więcej?
Bohaterowie są dobrze dobrani i dobrze opisani. Choć
na pierwszy plan wysuwa się Rory, nie oznacza to, że cała uwaga skupia się na
nim. I dobrze, bo mimo że jest ciekawą postacią, to potrzebuje uzupełnienia
dwóch niebanalnych kobiet.
Ogromną zaletą tej książki jest styl autora. Nie można
się mu oprzeć. Są opisy, które wciągają, ale nie są przeładowane szczegółami.
Są też dialogi pełne informacji. Klimat, który zbudował autor, jest naprawdę
wyjątkowy. Czuć dreszczyk emocji, jakby działało się tuż obok bohaterów.
Niewielu pisarzy potrafi stworzyć coś takiego.
Podoba mi się też pomysł na fabułę. Dawno nie czytałam
czegoś takiego – połączenia powieści przygodowej z historycznymi zagadkami.
Niby nic nowego, niby było takich książek sporo, ale nie znałam takiej, której
akcja dotyczyłaby Portugalii. Pomysł na połączenie wydarzeń sprzed lat ze
współczesnością, z tym, jak dawne rzeczy mają wpływ na naszą rzeczywistość, zawsze
robi na mnie wrażenie.
Atlantycka
konspiracja może niektórym wydawać się momentami za mało
dynamiczna. To tylko pozory. To, że jest w niej sporo opisów i detali, nie jest
wadą. Autor naprawdę doskonale radzi sobie z opisywaniem miejsc, wydarzeń,
sprawia, że każde zdanie jest ucztą dla zmysłów.
Książka kojarzyć się może z twórczością Dana Browna. I
dla mnie to jest największy komplement, jaki mogę powiedzieć pisarzowi i jego
powieści. Dlaczego? Bo jestem fanką Browna, pochłaniam wszystkie jego książki i
zawsze doceniam pracę, jaką wkłada w ich napisanie. Tu jest podobnie. Widać, że
autor zadbał o detale, miał na uwadze to, by nie zanudzić, a wciągnąć
czytelnika w intrygę, którą przedstawia na kartach swojego utworu. Budował
atmosferę każdym zdaniem, robił to naprawdę po mistrzowsku. I dlatego na pewno
polecam wam tę powieść. Koniecznie sięgnijcie i sprawdźcie, jak wam się
spodoba.
Książkę
otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika: