Jest rok 1813, sezon debiutantek. Na salony w poszukiwaniu męża wkracza Daphne Bridgerton. Dziewczyna zyskuje aprobatę królowej i zostaje okrzyknięta najlepszą partią sezonu. Jej brat, który po śmierci ojca został głową rodziny, odpędza jednak wszystkich kandydatów do jej ręki. Jedyny, którego akceptuje, jest dla Daphne nie do przyjęcia. Pech chce, że mężczyzna napastuje dziewczynę, która uderza go w twarz. Na ratunek przybywa przystojny książę Hastings, który nie chce słyszeć o ożenku z jakąkolwiek kobietą. Ma jednak pewien plan – postanawia udawać, że adoruje Daphne. W ten sposób wszyscy dadzą mu spokój i nie będą zachęcać do zalecania się do innych panien, a jego nowa przyjaciółka zyska w oczach potencjalnych mężów.
Serial Bridgertonowie zadebiutował na Netlixie pod koniec 2020 roku i podbił serca tysięcy oglądających. Pierwszy sezon ma osiem odcinków, a scenariusz powstał w oparciu o powieść Mój książę Julii Quinn. W serialu zobaczymy Phoebe Dynevor, Rege-Jeana Page’a, Niclę Coughlan, Jonathana Baileya, Ruth Gemmell, Claudię Jessie i Goldę Rosheuvel.
Pierwszy sezon skupia się na Daphne, najstarszej z córek lady Bridgerton. Obserwujemy, jak wkracza na salony, poznaje potencjalnych kandydatów na męża i błyszczy w towarzystwie. Jednocześnie z boku tego wszystkiego widz otrzymuje inne wątki, które uzupełniają historię. Mamy zatem pokazaną relację brata Daphne z pewną damą, która nie pochodzi z wyższych sfer. Czy ich romans ma szansę na szczęśliwe zakończenie? Poza tym widzimy królową, którą bawią dworskie intrygi i miłosne podboje młodych. Ta rozrywka to jedyne, co ma. Jest też kwestia innej rodziny, która, tonąc w długach, ma problem z wydaniem córek za mąż.
Wątki, które szczególnie mogą ciekawić podczas oglądania to głównie te dotyczące roli kobiety w XIX w. Młode damy nie mogły spędzać czasu z mężczyznami bez przyzwoitki, nie wypadało im też kokietować ich otwarcie. Prześcigały się w artystycznych popisach, lecz na inteligentną rozmowę nie było czasu. Liczył się posag. Te, które w sezonie nie znalazły męża, miały poważny problem. Nie mogły też same o sobie decydować, zawsze ostatnie zdanie miał ten, kto sprawował nad nimi opiekę. Ciekawe jest też to, że młode kobiety nie mają pojęcia, jak wygląda życie małżeńskie. Fakt, że jest to temat tabu pięknie uchwycono w scenie rozmowy Daphne z matką tuż po ceremonii zaślubin. Bohaterka nie miała pojęcia, skąd się biorą dzieci, jak powinna zachowywać się w sypialni, przez co wynikło wiele nieporozumień.
Ciekawa jest konwencja tego serialu. Obserwujemy bohaterów, ich działania, lecz także otrzymujemy komentarz narratora. Jest nim tajemnicza kobieta, która wydaje pod pseudonimem gazetkę z plotkami. Są one kąśliwe, lecz prawdziwe. Przypomina to trochę serial Plotkara, lecz akcja umieszczona została dwa wieki temu.
Bridgertonowie mogą zachwycać też kostiumami i scenografią. Co prawda te pierwsze mnie trochę rozczarowały – były mało wyraziste, a ozdoby niknęły w tle. Czasem suknie domowe i balowe wyglądały identycznie. Najładniej wyglądały męskie stronie, które były eleganckie i miały kilka warstw.
Jednak w tym serialu chodzi głównie o wątek miłosny. Ten jest całkiem nieźle poprowadzony, choć równocześnie jest na wskroś przewidywalny. Bohaterowie początkowo działają w ramach pewnej umowy, lecz kolejne rozmowy, godziny spędzonego razem czasu sprawiają, że zaczynają pałać do siebie sympatią. To wychodzi na plus, ponieważ nie mamy wybuchu uczuć po pierwszym spojrzeniu. Także niechęć Simona do ożenku wydaje się logicznie umotywowana, jednak już jego zachowanie w stosunku do Daphne było, moim zdaniem, nie na miejscu. Odniosłam wrażenie, że nie odbyli oni żadnej szczerej rozmowy, która dokładnie wyjaśniłaby obojgu oczekiwania względem siebie i wyznaczyła pewne granice.
Bridgertonownie to serial, który zachwycił wielu. Mnie jednak nie. Obejrzałam go w ramach relaksu, był lekki, ale nie ogłupiający. Miał kilka ciekawie przemyconych w tle ważnych wątków, lecz ogólnie nie mogłam zrozumieć, czemu ludzie uznają go za coś wybitnego. Był raczej przeciętny, do obejrzenia w wolnej chwili.
Właśnie tyle osób się nim zachwyca, że jestem ciekawa, czy mi też wyda się przeciętny.
OdpowiedzUsuńprzymierzam się do tego serialu, ale jakoś nie mogę się zebrać, chociaż to totalnie mój klimat :-)
OdpowiedzUsuńGłośno o serialu, ale nic dziwnego, na razie nie przyciąga mnie na tyle, aby odrywać się od książek. ;)
OdpowiedzUsuńCzytając czy oglądając filmy o tamtych czasach cieszę się niezmiernie,że przyszło mi żyć w XXI wieku. Chyba nie wpasowałabym się w ówczesne konwenanse ;)
OdpowiedzUsuńPisałam o nim na blogu. Prędzej go obejrzę niż przeczytam książkę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Moja siostra lubi takie seriale i takie klimaty, ja już coś nie bardzo :)
OdpowiedzUsuńJeśli o mnie chodzi - serial był bardzo niespójny. Chociaż lekki i przyjemny, mocno odbiegał od ówczesnych standardów społecznych, co dla mnie uczyniło go taką bajeczką...;)
OdpowiedzUsuń