Mania i czarodziejska bania, Marianna Janczarska

Autor: Marianna Janczarska
Tytuł: Mania i czarodziejska bania
Wydawnictwo: Olesiejuk
Liczba stron: 49

Mania przypadkiem znajduje w lesie muszelkę. Chwilę później jej oczom ukazuje się krewetka, która zaprasza ją do magicznej podwodnej krainy. Dziewczynka o niczym więcej nie marzyła – zawsze chciała móc znaleźć się pod wodą i przeżyć przygodę. Niestety, krewetka opowiada jej o potworze, który straszy wszystkich mieszkańców. Czy Mani uda się go przegonić?

Mania i czarodziejska bania to opowieść dla dzieci autorstwa Marianny Janczarskiej. Główna bohaterka ma sześć lat i ogromną wyobraźnię. Jest odważna i śmiała, wierzy, że potrafi rozwiązać problem w podwodnej krainie – a przynajmniej chce spróbować dowiedzieć się, co może zrobić, by pomóc.

Opowieść przenosi czytelnika do podwodnej krainy. Tu ryby i inne stworzenia potrafią mówić. Wszyscy mieszkańcy boją się pewnej tajemniczej ryby, która ma nieprzyjemny wygląd i żyje na uboczu. Strach paraliżuje ich przed działaniem i rozmową z obcym. W Mani widzą szansę na zakończenie tej trudnej sytuacji.

Książka pokazuje, jak błędne bywa pierwsze wrażenie i jak rodzą się konflikty z powodu uprzedzeń. Okazuje się, że wszyscy bali się obcej ryby, ale nikt nie próbował się do niej zbliżyć i porozmawiać. Powstały pewne plotki na jej temat, które były krzywdzące. Wystarczyło lepiej poznać samotnika, by zrozumieć, że jego wygląd jest mylny.

Książka jest bogato ilustrowana, a autorem obrazków jest Józef Wilkoń. Rysunki są odzwierciedleniem jego stylu – oszczędne w barwach, ciemne. Niektóre ryby wyglądają jak plamy, nie mają ostrych kształtów. Autor sam wielokrotnie mówił, że lubi sięgać po motywy zwierzęce, a istoty te traktuje w sposób metaforyczny – tak też jest w przypadku tej pozycji.

Przyznam jednak, że nie do końca spodobała mi się ta książka. Tekst czasem był dla mnie zbyt naiwny, a rysunki zbyt mroczne. O ile cenię twórczość Wilkonia, o tyle nie przemawiają do mnie jego ilustracje w pozycjach dla dzieci (a przynajmniej nie w tym przypadku, bo Zbuntowany elektron podobał mi się bardzo). Historia była baśniowa i z morałem, co doceniam, jednak nie zostałam jej fanką. Zdaję sobie sprawę, że nie ja jestem odbiorcą tej książki – być może dzieciom spodoba się ta opowieść i forma jej wydania.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Olesiejuk.

 

8 komentarzy:

  1. Szkoda, że nie zostałaś fanką tego wydania.

    OdpowiedzUsuń
  2. A zapowiadał się super tytuł. Muszę sprawdzić w jakiejś księgarni te obrazki. Ciekawe, jakie wrażenie wywrą na mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mówię nie temu wydaniu w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miło można spędzić czas z lekturą tej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogólnie nie mówię nie temu wydaniu w przyszłości. Jestem bardzo ciekawa jakie na mnie wywrze wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię takie książeczki! Podejrzewam, że moim dzieciom ona też by się spodobała. Tym bardziej, że ostatnio lubią kiedy czytam im o zwierzątkach, a skoro tutaj są ryby, to byliby zainteresowani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama też z przyjemnością sięgam po książeczki ze zwierzęcymi bohaterami.

      Usuń
    2. Myślę, że ilu odbiorców, tyle opinii.

      Usuń

Daj znać, co sądzisz o wpisie!