Masońska zagadka Langdona – Zaginiony symbol

Robert Langdon zostaje zaproszony na spotkanie przez swojego mentora, Petera Solomona, jednak po dotarciu na miejsce okazuje się, że ktoś podszył się pod asystenta mężczyzny. Langdon znajduje odciętą rękę przyjaciela, a na niej symbole, które mają masońskie pochodzenie. By uratować Solomona Langdon będzie musiał odnaleźć tajemniczy portal. Jego śladem podąża zabójca, Mal’akh, który pilnuje, by Robert nie zbłądził ze ścieżki.

Zaginiony symbol jest serialem na podstawie powieści Dana Browna o tym samym tytule. Fabuła skupia się na młodości Roberta Langdona, profesora z Harvardu. Pierwszy sezon ma dziesięć odcinków. Serial nie otrzymał kontynuacji. W głównej roli zobaczymy Ashelya Zukermana. Oprócz niego na ekranie pojawiają się Eddie Izzard, Valorie Curry, Beau Knapp i Rick Gonzalez.

Fabuła opiera się na poszukiwaniu tajemniczego portalu, którego pragnie Mal’ahk. By zmotywować Langona, porwany zostaje jego mentor i ojciec ukochanej profesora. Katherine towarzyszy Robertowi podczas poszukiwań. Nie zabraknie w nich kwestii związanych z masońską lożą, symbolami, tajemnymi miejscami. Pojawią się też szyfry i artefakty. To wszystko dobrze znamy z powieści Browna, więc dobrze, że i w serialu pokazano te elementy.

Ashley Zukerman miał trudne zadanie. Wcielić się w młodego Langdona, gdy w filmach widzieliśmy Toma Hanksa, to ogromna presja. Czy sobie prowadził? Jego Robert to zupełnie inny mężczyzna. Można to zrzucić również na karb wieku – tu bowiem widzimy mężczyznę między trzydziestką a czterdziestką, gdy w ekranizacjach powieści Langdon był starszy. W serialu profesor jest przystojny, pełen wigoru, czasem też nieco chaotyczny, z łobuzerską nutą. Nie można mu odmówić inteligencji i skupienia na sprawie, ale zdarza mu się zabrnąć w kozi róg. Brakuje w nim pewnej dozy elegancji i powagi, którą w Langdona tchnął Hanks.

Momentami jednak tytuł ten był przegadany. Dziesięć odcinków to dużo, by poprowadzić historię i dobrze ją zaprezentować, nie pomijając wątków pobocznych, jednak finalnie dłużył mi się ten seans niesamowicie. Niekiedy sceny były rozciągnięte i nudne, a zwrotów akcji było mało.

Zaginiony symbol to serial, wobec którego miałam wysokie oczekiwania. Bardzo lubię twórczość Browna i byłam ciekawa, jak z główną rolą poradzi sobie nowy aktor. Jednak ostatecznie seans mnie zmęczył. Dziesięć odcinków to dużo i mimo że wszystko zostało dobrze wyjaśnione i zamknięte, to dłużyzn było tu za wiele. Szkoda, bo potencjał był, a i wykonanie okazało się całkiem niezłe.

8 komentarzy:

  1. Raczej nie obejrzę...Nie lubię przegadanych i przeciągniętych przez dłużyzny historii. Dobrze, że o tym piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, również lubię sięgać po twórczość tego autora, ale widać, że co sprawdza się w książce, niekoniecznie w serialu. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wielka szkoda, że tym razem serial okazał się dla Ciebie męczący.

    OdpowiedzUsuń
  4. dlaczego ja jeszcze nie czytałam żadnej ksiązki tego autora? koniecznie muszę nadrobić

    OdpowiedzUsuń
  5. Raczej nie jest to serial dla mnie... 10 odcinków mnie nie przeraża, ale te dłużyzny już tak.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie oglądam seriali z braku czasu. Jednak postanowiłam to zmienić tej jesieni, ten nie jest w moim gatunku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że serial Cię zmęczył. Sama ostatnio mam mało wolnego czasu i wolę wtedy sięgnąć po książkę zamiast oglądać telewizję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rzadko oglądam seriale, a ten jakoś nie do końca jest w moim klimacie, więc wątpię, że się skuszę.

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, co sądzisz o wpisie!