Piasek i bruk, Marcin Baran

Autor: Marcin Baran
Tytuł: Piasek i bruk
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 32

Roman Dmowski prowadzi rozmowy na arenie międzynarodowej. Chce dać Polsce jak najlepsze warunki do rozwoju. Mężczyzna wspomina swoje dzieciństwo, myśli o tym, jak jego ojczyzna wymazana została z map. Mimo wszystko Polacy się nie poddali.

Piasek i bruk Marcina Barana to jedna z książek z serii Czytam sobie. Ta historia została zaklasyfikowana jako poziom pierwszy, czyli dla dzieci, które dopiero uczą się czytania. Ta pozycja poświęcona jest prawdziwej postaci, czyli Romanowi Dmowskiemu.

Seria Czytam sobie to seria książeczek dla najmłodszych czytelników. Charakteryzuje się tym, że tekst dostosowany jest do umiejętności dzieci. Poziom pierwszy to krótki tekst, zazwyczaj na stronach znajdziemy tylko jedno zdanie. Większość strony zajmuje ilustracja. Tekst umieszczono na dole kartki, więc nie rozprasza on wzroku, łatwo go odnaleźć i zawsze znajduje się w tym samym miejscu. Słownictwo jest dostosowane do dziecka – nie jest za trudne, a niektóre słowa pojawiają się w specjalnych ramkach do czytania głoskami. Służy to ćwiczeniom na początkowym etapie nauki czytania. Treść wydrukowano większą czcionką, co ułatwia jej odczytywanie. Pierwszy poziom serii Czytam sobie to około stu pięćdziesięciu-dwustu słów.

Treści w serii Czytam sobie tworzą zazwyczaj znani, lubiani autorzy książek dziecięcych. Historie są zróżnicowane i ciekawe. Nie są długie i trudne, ale wciągają. Każda książka wzbogacona jest o ilustracje, co jest doskonałym uzupełnieniem treści.

Ilustracje do książki są autorstwa Marii Mazurowskiej. To ładne uzupełnienie tytułu i treści, bardzo ważny element tego wydawnictwa. Dodatkowo w książce znajdziemy też pakiet naklejek z ilustracjami z tej pozycji.

Piasek i bruk to ciekawa książka z serii Czytam sobie. Polecam wam tę serię, jeśli macie w domu małego czytelnika, który chciałby samodzielnie sięgać po książki, lecz dopiero uczy się czytania.

Wanda, bojowa panna, Roman Kurkiewicz

Autor: Roman Kurkiewicz
Tytuł: Wanda, bojowa panna
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 32

Wanda dorasta w czasach wojny. Nie jest jednak bierną obserwatorką, włącza się w działania, stara się pomagać. Jej życie pełne jest walki – nie tej zbrojnej, lecz także ważnej.

Wanda, bojowa panna Romana Kurkiewicza to jedna z książek z serii Czytam sobie. Ta historia została zaklasyfikowana jako poziom pierwszy, czyli dla dzieci, które dopiero uczą się czytania. Ta pozycja poświęcona jest prawdziwej postaci, czyli Wandzie Krahelskiej.

Seria Czytam sobie to seria książeczek dla najmłodszych czytelników. Charakteryzuje się tym, że tekst dostosowany jest do umiejętności dzieci. Poziom pierwszy to krótki tekst, zazwyczaj na stronach znajdziemy tylko jedno zdanie. Większość strony zajmuje ilustracja. Tekst umieszczono na dole kartki, więc nie rozprasza on wzroku, łatwo go odnaleźć i zawsze znajduje się w tym samym miejscu. Słownictwo jest dostosowane do dziecka – nie jest za trudne, a niektóre słowa pojawiają się w specjalnych ramkach do czytania głoskami. Służy to ćwiczeniom na początkowym etapie nauki czytania. Treść wydrukowano większą czcionką, co ułatwia jej odczytywanie. Pierwszy poziom serii Czytam sobie to około stu pięćdziesięciu-dwustu słów.

Treści w serii Czytam sobie tworzą zazwyczaj znani, lubiani autorzy książek dziecięcych. Historie są zróżnicowane i ciekawe. Nie są długie i trudne, ale wciągają. Każda książka wzbogacona jest o ilustracje, co jest doskonałym uzupełnieniem treści.

Przyznaję, ze tym razem ciężko przyswajałam tekst tej pozycji. Jest w nim sporo bezokoliczników, które utrudniały mi złapanie rytmu czytania. Nie wiem, jak sobie z tym poradzą czytelnicy, do których skierowana jest ta pozycja.

Ilustracje do książki są autorstwa Pauliny Dereckiej. To ładne uzupełnienie tytułu i treści, bardzo ważny element tego wydawnictwa. Dodatkowo w książce znajdziemy też pakiet naklejek z ilustracjami z tej pozycji.

Wanda, bojowa panna to ciekawa książka z serii Czytam sobie. Polecam wam tę serię, jeśli macie w domu małego czytelnika, który chciałby samodzielnie sięgać po książki, lecz dopiero uczy się czytania.

Młodzi, seksowni i płytcy – Too hot to handle

Młodzi, wolni i seksowni, a do tego pozostawieni sami sobie na pięknej wyspie ze wszystkimi możliwymi wygodami. Co z tego wyniknie? Na pewno dobra impreza. Napięcie seksualne wisi w powietrzu i wtedy wchodzi ona – cała na biało – wirtualna asystentka Lana, która zabroni mieszkańcom domu wszelkich zbliżeń. Dlaczego?

Too hot to handle to amerykańsko-brytyjski reality show. Obecnie na Netflixie można oglądać dwa sezony tego programu. Pierwszy sezon zadebiutował w 2020 roku, drugi w 2021.

Założenie jest proste – zaprosić do programu wolnych i seksownych singli, którzy lekko podchodzą do relacji międzyludzkich, liczy się dla nich tylko strona erotyczna związków. Lana, która jest wirtualną asystentką, obserwuje ich, wyciąga wnioski i ma jedno zadanie – nauczyć ich budować więzi, doceniać związki i bliskość, pokazać, że drugi człowiek to nie tylko obiekt seksualny. By tego dokonać zakazuje uczestnikom wszystkich możliwych zbliżeń – nie tylko stosunków, lecz także pocałunków i pieszczot. Dozwolone jest przytulanie. Ci, którzy zrobią największe postępy i się rozwiną, mogą wygrać nagrodę pieniężną. O tym, jak duża ona będzie, decyduje przestrzeganie zasad. Za każde złamanie regulaminu ustalonego przez Lanę odejmowane są kolejne tysiące.

Oglądając ten program, nie można nie odnieść wrażenia, że bohaterowie w większości są bardzo płytcy i nie potrafią przestrzegać zasad – albo nie chcą tego robić, nawet dla dobra grupy. Są często egoistyczni i przemawiają przez nich złe intencje. Nie chcą uczyć się i rozwijać, a drugiego człowieka traktują tylko jako obiekt seksualny. Niektóre ich wypowiedzi są na żenująco niskim poziomie, a podejście do życia może drażnić widza. Owszem, to młodzi i piękni ludzie, ale bardzo puści i zepsuci.

Nie chodzi tu jednak o uczenie się czegokolwiek od bohaterów tego programu. To reality show ogląda się z kilku powodów. Jest lekkie i dobre dla zabicia czasu. Po drugie ma świetnie zrobioną oprawę – genialną narratorkę, zabawne komentarze, ciekawie zmontowane sceny. Kolejny powód to emocje i dramy – któż tego nie uwielbia. W tym raju nie zawsze jest spokojnie, a uczucia i napięcie seksualne podkręcają atmosferę. Obserwujemy, jak uczestnicy łamią zasady i to chyba jest w tym wszystkim najlepsze – nie pochwalamy ich, ale nie możemy doczekać się tego momentu.

Too hot to handle to głupawy program, który świetnie nadaje się jako zabijacz czasu. Nie wnosi kompletnie nic do życia widza, ale nie oszukujmy się – tego typu reality show nie ogląda się po to, by czerpać z nich lekcje i mądrości, tylko po to, by się rozerwać. I zdecydowanie spełnia on swoją rolę!