"Seria niefortunnych zdarzeń"



Wioletka, Klaus i Słoneczko Baudelaire zostają sierotami. Ich rodzice giną w pożarze domu i dzieci dziedziczą rodzinną fortunę. Trafi ona do ich rąk, gdy najstarsza Wioletka osiągnie pełnoletniość. Rodzeństwo musi mieć opiekuna. Zajmujący się ich sprawą pan Poe ustala, że sieroty powinny trafić do domu hrabiego Olafa – aktora, który chce zagarnąć ich majątek. Mężczyzna traktuje dzieci jak niewolników – każe im sprzątać, gotować, rąbać drewno. Sieroty wykonują każde zadanie, jednak wiedzą, że to nie jest najgorsza z możliwych sytuacji, która ich spotka pod opieką hrabiego, bowiem ten nie cofnie się przed niczym, byle tylko przejąć fortunę Baudelaire’ów.

Seria niefortunnych zdarzeń to serial, którego pierwszy sezon wyemitowano w styczniu 2017 roku. Scenariusz ośmiu odcinków opiera się na czterech powieściach Lemony’ego Snicketa – Przykrym początku, Gabinecie gadów, Ogromnym oknie i Tartaku tortur.

Bohaterami serialu są Wioletka, Klaus i Słoneczko – rodzeństwo, które w pożarze straciło rodziców i od teraz czeka ich tylko coraz więcej przykrych wydarzeń. Wioletka jest wynalazcą, Klaus to mól książkowy, a Słoneczko, mimo że jest małym dzieckiem, które tylko gaworzy, ma ostre ząbki i uwielbia przegrywać twarde rzeczy. Rodzeństwo trafia pod skrzydła kolejnych opiekunów, jednak to ten pierwszy, hrabia Olaf, będzie ich prześladować w kolejnych schronieniach. Olaf chce przejąć majątek sierot, zrobi wszystko, by położyć łapę na ich pieniądzach. 
W serialu dostaniemy więc ten sam schemat dla każdego odcinka – rodzeństwo trafia do nowego opiekuna, gdzie odnajduje ich hrabia Olaf. Mimo przebrania dzieci rozpoznają w kolejnych postaciach złego człowieka, który chce ich skrzywdzić. Poza nimi nikt jednak tego nie dostrzega – ani opiekunowie, ani pan Poe zajmujący się sprawami sierot. W końcu jednak dochodzi do jakiejś tragedii i wtedy wychodzi na jaw, że za wszystkim stoi hrabia Olaf.
Seria niefortunnych zdarzeń jest nakręcona w dość specyficznym stylu. Nie ma tu jasnych, żywych barw, wszystko jest jakby przytłumione. Sceny często są groteskowe, dialogi mogą rozśmieszyć zestawieniem słów, a bohaterowie są przerysowani. Zdarza się, że jednym zdaniem czy zachowaniem rozładowywana jest cała groza danego wydarzenia. Nie każdemu się to spodoba, niektórzy uznają, że to dziwny serial, który niejednokrotnie wygląda sztucznie i żenująco. Jednak jeśli oglądało się film o tym samym tytule i czytało książki, zrozumie się, czemu właśnie tak wygląda ten serial.
Obraz doskonale oddaje klimat książek. Po pierwsze ciągle dostajemy informacje od narratora – samego autora książek – że historia, którą nam przedstawia, jest przykra, smutna i dołująca i że lepiej jej nie oglądać. Po drugie styl kręcenia dodaje pewnej grozy obrazowi. Po trzecie fabułę książek przeniesiono bardzo dokładnie na ekran, dodając jedynie niektóre sceny, o których nie mogliśmy przeczytać. Co ciekawe, autorzy serialu nie zapomnieli też o filmie o tym samym tytule. Bohaterowie są wizualnie bardzo podobni do filmowych pierwowzorów (no oczywiście poza pewnymi wyjątkami jak ciotka Józefina czy pan Poe), scenografie także przywodzą na myśl to, co widzieliśmy w ekranizacji z 2004.
Wielkim plusem serialu – oprócz klimatu, groteski, sposobu kręcenia i wiernego oddania fabuły – jest też kreacja hrabiego Olafa. W filmie zagrał go Jim Carrey, który stworzył charakterystyczną, nieco szaloną postać, od której nie można było oderwać wzroku. W serialu rolę tę dostał Neil Patrick Harris. I chociaż bałam się, że nie podoła, że postać wykreowana przez Carreya będzie tą najlepszą, najbarwniejszą, pomyliłam się. Harris dał radę! Jego hrabia Olaf ma „to coś”. Jest zabawny, kradnie każdą scenę. Na dodatek wcielając się w inne postacie, nie traci swojego uroku. Owszem, jest przerysowany, ale wcale to nie przeszkadza w oglądaniu serialu.
Jeśli chodzi o mocne strony, to urzekła mnie też czołówka serialu. Każda historia ma własną. Powtarzają się pewne elementy, ale w środku dostajemy streszczenie danego epizodu. Łącznie w pierwszym sezonie mamy zatem cztery różne czołówki. No i ta piosenka! Nie mogę się jej pozbyć z głowy!

W serialu oprócz Harrisa zobaczymy też Malinę Weissman w roli Wioletki, Louisa Hynesa jako Klausa i Presley Smith w roli Słoneczka. W pana Poe wciela się K. Todd Freeman. Na ekranie pojawia się też Patrick Warburton jako Lemony Snicket. Wśród opiekunów wyróżnia się na pewno Alfre Woodard grająca ciotkę Józefinę. 
Seria niefortunnych zdarzeń to serial, który mnie urzekł. Czytałam książki, widziałam film i wiedziałam, czego mam się spodziewać, a jednak dostałam znacznie więcej. Świetna gra Harrisa, doskonały klimat, dobrze oddane powieści i ciągła gra z widzem (chociażby dwukrotne powtórzenie w dialogach w ostatnim odcinku, niby mimochodem, że to koniec sezonu) sprawiły, że nie mogłam się oderwać od oglądania. Jeśli więc znacie książki lub widzieliście film – to dla was serial obowiązkowy.

3 komentarze:

  1. Musze obejrzeć ten serial, bo sama seria naprawdę mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam tych książek i pewnie już tego nie nadrobię, ale jak kiedyś będzie mi się nudzić, może skuszę się na serial :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja książek nie czytałam, film możliwe, że kiedyś jednym okiem gdzieś zerknęłam, ale na serial z przyjemnością bym się skusiła ;)

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, co sądzisz o wpisie!