Kołysanka dla czarownicy, Magdalena Kubasiewicz

Autor: Magdalena Kubasiewicz
Tytuł: Kołysanka dla czarownicy
Wydawnictwo: SQN
Czas trwania: 7 godz. 24 min

Jagoda jest wiedźmą klątw, jest bardzo dobra w tym rodzaju magii. Pewnego dnia zostaje poproszona o pomoc – ktoś rzucił na młodą kobietę klątwę, która sprawiła, że ta zasnęła na sto lat. Wiedźma interesuje się tą sprawą, lecz szybko musi odłożyć ją na boczny tor, bo w Warszawie zaczynają dziać się inne ważne rzeczy. Ktoś popełnia zbrodnie na innych magicznych członkach społeczności, a jedną z poszkodowanych osób jest brat Jagody. Czy kobieta odkryje motyw sprawcy?

Kołysanka dla czarownicy Magdaleny Kubasiewicz to lekka fantastyka osadzona w rodzimym klimacie. Akcja rozgrywa się w Warszawie, w której znajdziemy magiczne strefy i mamy do czynienia z całymi rodzinami od pokoleń władającymi magią. Sporadycznie przenosimy się też w inne miejsce, do zaklętego domu.

Główną bohaterką jest Jagoda Wilczek. To wiedźma klątw, potężna czarownica wywodząca się z magicznej rodziny o długich tradycjach. Kobieta jest raczej wycofana, nie ma dobrego kontaktu z rodziną, jest typem samotniczki. Ma mocny, silny charakter, potrafi postawić na swoim. Bywa nieco złośliwa i ironiczna, ale nie jest przez to przez czytelnika odbierana negatywnie – raczej jako zadziorna kobieta.

Powieść rozpoczyna się od wątku klątwy śpiącej królewny. Poznajemy kwestię tego czaru, a w dalszej części książki dowiadujemy się, kto może go rzucić i jakie są wymagania. Wątki dotyczą nie tylko tajemniczej kobiety, która jest pod wpływem zaklęcia, jednak drugi główny motyw jest z nim ściśle związany. Chodzi o rodzinne kwestie Jagody – o jej bliskich, którzy nagle są w niebezpieczeństwie. Dodatkowo dostajemy też historię młodej dziewczyny, która pragnie uczyć się magii klątw i prosi Jagodę o pomoc. Ich relacja jest początkowo napięta, ale z czasem rodzi się z tego szorstka przyjaźń.

Elementy magiczne w powieści są dobrze zarysowane. Wiedźma klątw to tylko jeden rodzaj osoby magicznej, który tu spotkamy. Nie do końca – mam wrażenie – opisano, w jaki sposób ludzie posługują się magią. Może mnie to umknęło podczas słuchania. Niemniej nie przeszkadzało mi, że nie ma dokładnych opisów zaklęć czy innych czynności przywołujących magię.

Powieść jest bardzo dobrze napisana. Przez tekst się płynie, wszystkie wątki są dobrze domknięte, spójne i logicznie wyjaśnione. Podobało mi się też tło akcji – niby mamy Warszawę, ale od tej strony, której nie znamy, czyli magicznej. Nie jest to może zbyt rozbudowany świat, ale jednoczenie nie jest też udziwniony. Dzięki temu możemy zobaczyć, jak magiczni mieszkańcy funkcjonują obok niemagicznych. W sumie te dwa światy różnią się w niewielkim stopniu, a jednak nadanie codzienności Jagody czarodziejskiej nuty jest ciekawe.

Lektorką audiobooka jest Laura Breszka. Rzadko sięgam po nagrania, w których lektorami są aktorzy, jednak tym razem byłam zachwycona. Podczas czytania słychać było odmienne zabarwienia głosów w zależności od postaci – nie tylko męskie były nieco głębsze, ale też zdarzało się, że któraś z postaci mówiła w nieco bardziej rozwlekły czy szybszy sposób. Nie zabrakło też doskonałego oddania emocji i dostosowania wypowiedzi do okoliczności – na przykład pojawiało się zawahanie czy załamanie głosu, które odpowiadało scenie. Nie było to jednak przesadzone, wręcz przeciwnie.

Świetnie bawiłam się przy tym audiobooku. Nie tylko treść mi się spodobała, lecz także samo nagranie i lektorka. Z twórczością Magdaleny Kubasiewicz miałam już okazję się kiedyś spotkać i cieszę się, że kolejny raz jej powieść umiliła mi czas. Fabuła, bohaterka, pomysł na miejsce akcji i styl pisarki bardzo mi odpowiadają. Na pewno jeszcze będę szukać jej prozy. Natomiast Laura Breszka przekonała mnie do siebie do tego stopnia, że kolejny audiobook po Kołysance dla czarownicy przeczytała mi również ona.

Audiobooka wysłuchałam dzięki Audiotece.

 

Na Odyna i na rany Chrystusa! – Wikingowie. Walhalla

Mieszkający w Anglii Wikingowie zostają zgładzeni. Na taki los swoich pobratymców nie zgadza się król Cnut, który zwołuje klany, by połączyły siły i zaatakowały Anglię. Do Kattegat przybywa w tym czasie grupa Grenlandczyków, którzy szukają własnej zemsty. Freydis pragnie zamordować mężczyznę, który ją zgwałcił i zhańbił, a jej brat, Leif, pomaga jej w realizacji tego celu. Trafiają w sam środek poruszenia przed bitwą, jednak Wikingowie nie są już tacy jak dawniej – wielu przyjęło wiarę w Chrystusa i nie chcą oni stawać do walki ramię w ramię z tymi, którzy czczą Odyna. Czy uda się wyruszyć do Anglii i pomścić wymordowanych pobratymców?

Wikingowie Walhalla to nowy serial historyczny skupiający się na skandynawskich wojownikach. Akcja rozgrywa się kilkadziesiąt lat po śmierci Ragnara i jego synów, którzy byli bohaterami serialu Wikingowie. Serial zadebiutował w 2022 roku i ma obecnie jeden sezon, na który składa się osiem odcinków. W obrazie zobaczymy m.in. Sama Cotletta, Fridę Gustavsson, Leo Sutera, Bradleya Freegarda, Johannesa Haukura Johannessona i Caroline Henderson.

W serialu śledzimy kilka głównych wątków i postaci. Po pierwsze widzimy Leifa, który jest świetnym żeglarzem i sprawnym wojownikiem. Jest sprytny, przebiegły i inteligentny. Pomaga Haraldowi, który walczy w imię króla Cnuta. Wojownicy ruszają do Anglii, a ich zasadzka jest widowiskowa i przemyślana. Z drugiej strony widzimy historię Freydis. Dziewczyna szuka zemsty na mężczyźnie, który ją zgwałcił. Potem, gdy zaspokoi swoje pragnienie, musi poszukać nowego celu w życiu. Udaje się nawet do Uppsali, by bóstwa pomogły jej i określiły jej los. Równocześnie widzimy angielski dwór. Tu mamy do czynienia z młodziutkim władcą, jego macochą oraz doradcą. Cała trójka ma własne intencje, ale ten sam cel – chronić królestwo.

Wątki poboczne to cała gama sporów na linii chrześcijańscy Wikingowie i ci, którzy wierzą w Odyna i nordyckich bogów. To ciekawe, jak wielki rozłam dokonał się wśród tej grupy. Nie wiedziałam, że Wikingowie przyjęli – w części przynajmniej – chrześcijaństwo. Podczas oglądania czułam nie tylko zaskoczenie, lecz także dyskomfort, widząc tych żądnych krwi mężczyzn i waleczne kobiety, którzy przed rzezią przyjmowali komunię. Pomijając kwestię wiary, zaskoczyło mnie, że nie potrafili się dogadać. Tarcia między obiema grupami sprawiały, że byłam zażenowana ich dziecinnymi zachowaniami i utarczkami.

Jednak wątek religijny jest tu bardzo ważny. Bohaterowie nie tylko przed bitwą pokazują, w jakiego Boga wierzą. Nawracanie siłą to motyw, który pojawia się w połowie sezonu i ma wpływ na dalsze losy bohaterów. Niekiedy nawet ci, którzy – zdawałoby się – mają ugruntowane kwestie religijne, zaczynają wątpić.

W serialu nie zabrakło klimatycznej muzyki i pięknych kadrów, które zachwycają obrazami Skandynawii. Na plus wychodzi też atmosfera – napięcie podczas najazdu na Anglię sięga zenitu, a walki są widowiskowe. Podobało mi się też to, że pokazano część nordyckich obrzędów – jak składanie ofiar z ludzi, by przebłagać bogów. Świetnie wypadły natomiast kostiumy i charakteryzacja, szczególnie w przypadku Leifa. Można by się czepiać, że jarlem Kattegat jest kobieta o ciemnej karnacji, jednak wyjaśniono jej pochodzenie w jednym z odcinków. Jej pojawienie się było dla mnie sygnałem, że Skandynawia nie jest już tym samym miejscem, które oglądaliśmy za czasów Raganara. Wioska się rozwinęła, niewolnicy napływali z różnych stron świata, a wpływy jarlów sięgały daleko.

Wikingowie Walhalla to serial średni. Owszem, historia bywa wciągająca, ale to już nie ten rozmach, co opowieść o Ragnarze czy Bjornie. Nie ma tu wielkich postaci i wojowników, którzy stawaliby się w oczach innych bohaterami. Myślałam, że Leif będzie kimś takim, lecz chyba zabrakło mu pychy, bo mimo wielkich czynów, pozostawał w cieniu. Chyba brakowało mi w ogólnym rozrachunku czegoś, co by mnie na dłużej zatrzymało przy tym serialu. Z jednej strony kibicowałam Grenlandczykom, z drugiej nie dali mi oni powodów, by ich uwielbiać – Leif był wycofany, a Freydis po dokonaniu zemsty jakby się wypaliła.

Podsumowując, Wikingowie Walhalla to serial dla zabicia czasu, ładnie zrealizowany, ale z historią do dopracowania. To tak, jakby ktoś do starych i lubianych przez widzów szablonów i klisz na siłę dokleił coś nowego, co niekoniecznie pasuje rozmiarem i rozmachem do poprzednich wymiarów. Mnie ten serial nieco wymęczył, ale pewnie z sentymentu sięgnę po kolejny sezon.

Klikniesz, kotku?, Piotr Zieliński

Autor: Piotr Zieliński
Tytuł: Klikniesz, kotku?
Pełny tytuł
: Klikniesz, kotku? Naga prawda o internetowych pracownicach seksualnych
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 344

W internecie znajdziemy wszystko. Wiele naszych codziennych czynności również przeniosło się do wirtualnego świata – takich jak zakupy czy załatwianie spraw urzędowych. Nie dziwi więc, że także seks wszedł do sieci. Strony internetowe z kamerkami i czatami na żywo przyciągają osoby, które potrzebują atrakcji, bliskości i nagości. Kim są te, które pracują na kamerkach i odsłaniają swoje ciała przed obcymi ludźmi?

Klikniesz, kotku? Piotra Zielińskiego to reportaż o seksworkerkach w Polsce. Celem tej książki jest zaprezentowanie branży, a nie jej ocenianie. Autor wychodzi z założenia, że to kolejna gałąź biznesu i chce przybliżyć czytelnikom osoby, które pracują w tego typu branży.

W pozycji znajdziemy fragmenty rozmów z założycielem polskiej strony zrzeszającej camgirls, który przez wiele lat rozwijał swoje pomysły w tym kierunku. Widzimy dzięki temu, jak zmieniała się branża i podejście do niej. Początkowo kobiety dorabiały na kamerkach w konkretnym miejscu, biurze, dopiero z czasem udostępniono możliwość pracy z domu. Dla twórcy serwisu liczyło się głównie utrzymanie zainteresowania oglądających, bo dzięki temu wydawali oni więcej pieniędzy na transmisje.

Są też w książce rozmowy z różnymi streamerkami. Kobiety podchodzą do tego zajęcia przeróżnie. Niektóre mówią o nim bliskich, inne ukrywają się za przebraniami i perukami, by nikt ich nie rozpoznał. Dla wielu to prawdziwa żyła złota – zarabiają dobrze, mają rzesze fanów, mogą stać się nawet influencerkami. Wiele z tych, z którymi rozmawiał Zieliński, lubi seks, nie jest dla nich problemem nagość, nagrywają nawet swoje akty seksualne z partnerami.

Co ciekawe, kobiety opowiadają też o tym, jak bliscy i znajomi podchodzą do tego, co robią. Ten wątek interesował mnie szczególnie. Zastanawiałam się, czy partnerzy, mężowie, a czasem i dzieci wiedzą, czym zajmuje się pani domu. Jak przygotowują się do pracy, kiedy streamują i tak dalej. Zaskoczeniem było dla mnie to, że niektóre z kobiet traktują to zajęcie poważnie i nawet płacą podatki. Wydawałoby się, że to zajęcie dodatkowe, a jednak dla pewnych rozmówczyń było ono głównym źródłem utrzymania w czasie pandemii.

Temat, który porusza autor, może wydawać się szokujący, ale na pewno warty jest poznania, bo mam wrażenie, że jest dość rozległy, a tego typu zajęcie robi się całkiem popularne. Przyznam, że niektóre wypowiedzi nie były górnolotne, pewne osoby, które udzielały wywiadów, były wręcz odpychające swoją pewnością siebie i powierzchownością. Przynajmniej ja to tak odebrałam.

Klikniesz, kotku? to kawał dobrego materiału na temat tabu. Dla większości z nas świat seksu wirtualnego jest raczej abstrakcją, a jednak warto poznać ten temat, by mieć ogólne pojęcie o tym, co dzieje się tuż obok nas. Na pewno książka pokazuje, że seksworkerkami nie są wcale kobiety wyuzdane i lubiące perwersję. Owszem, one też się pojawiają, jednak często to zwykłe dziewczyny pokazują się przed kamerkami. Nabierają doświadczenia, pewności siebie, poznają różne osoby, a często skupiają się głównie na rozmowie o fantazjach. Mężczyźni poszukują na czatach zrozumienia, kogoś, kto ich wysłucha. Nie można jednak zaprzeczyć, że jest to biznes i to całkiem nieźle opłacalny, choć często też niepewny – o dużą publiczność raczej trudno, a jak podkreślały rozmówczynie autora, nie zawsze da się przewidzieć, co zaciekawi lub przyciągnie odbiorców.

Klikniesz, kotku? jest reportażem, który – moim zdaniem – wypełnia jakąś lukę na rynku wydawniczym. Podejmuje trudny temat, o którym rzadko się pisze. Czytałam z ciekawością – nie z fascynacji tą branżą, ale dlatego, że to temat całkiem mi obcy, a autor wiele razy mnie zaskoczył.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Otwartego.