Sheila i jej mąż
Joel są agentami nieruchomości. Podczas prezentowania jednego z domów Sheila
wymiotuje. Mąż zabiera gości do innego pokoju, a gdy wizyta się kończy, biegnie
do żony i znajduje ją nieprzytomną w toalecie – całej w wymiocinach. Myśli, że Sheila
nie żyje, jednak ona otwiera oczy i twierdzi, że czuje się już lepiej. Przy okazji
pokazuje mu dziwną rzecz, którą zwymiotowała. Para odkrywa, że serce Sheili nie
bije, a mimo to ona ciągle żyje... tak jakby.
Santa
Clarita diet to
serial Netflixa, który swoją premierę miał na początku lutego 2017 roku. Opowiada
on losy rodziny z przedmieść, której świat nagle wywraca się do góry nogami.
Sheila zapada na dziwną chorobę, która powoduje, że umiera, po czym ożywa. Jako
zombie ma więcej sił, większe libido, jest odważna i pewna siebie. Problemem jest
jednak jedzenie. Początkowo żywi się surowym mięsem, ale gdy zasmakuje
człowieka, nic nie będzie już dla niej tak pyszne.
Jej rodzina
przyjmuje tę odmianę dość spokojnie. Mąż chce, by Sheila wyzdrowiała i była
sobą, córka nie bardzo rozumie, dlaczego rodzice ukrywają przed nią prawdziwą
naturę matki. Wszyscy chcą pomóc kobiecie, by jej egzystencja i nowe życie było
łatwiejsze. Do czego będą zdolni, by zapewnić Sheili bezpieczeństwo?
Pierwszy sezon to
dziesięć odcinków po pół godziny. Serial jest mieszanką horroru i komedii.
Groteska jest tu bardzo widoczna. Zachowanie bohaterów przyprawia widza o
ironiczny uśmiech. Na przykład w jednej chwili para kłóci się o jakąś
drobnostkę z życia rodzinnego, by za chwilę Sheila rzuciła się na człowieka i
pożarła go. Trudno to opisać – trzeba obejrzeć.
Klimat Santa Clarita diet jest specyficzny. Trafiamy
na przedmieścia do zwyczajnej rodziny, która ma swoją tajemnicę. Kolorowe scenerie,
ładne ubrania, piękne uśmiechy i rodzina jakby żywcem wyjęta z katalogu –
dobrze się dogadują, nie oceniają się, wspierają. Aż nagle na ekranie pojawiają
się sceny, gdzie Sheila zjada ludzkie zwłoki, robi z nich koktajle i przegryza
palce. I najzabawniejsze jest to, że wygląda to dość... zwyczajnie.
W serialu główną
rolę gra Drew Barrymore, która jest piękna, urocza i niebezpieczna. Pasuje do
roli Sheili doskonale – niepozorna kobieta, która w zaciszu domowym zjada ludzi.
Partneruje jej Timothy Olyphant, na którego patrzy się z ogromną przyjemnością.
Aktor wczuwa się w rolę męża, który z jednej strony chce zrobić wszystko, by
pomóc żonie, a z drugiej przeraża go sytuacja, w której się znalazł. Wie jednak,
że musi się pozbierać i dać z siebie wszystko dla kobiety, którą kocha. Dodajmy
do tego jeszcze Liv Hewson w roli Abby, córki pary, której akurat w tym czasie
przychodzi myśl o byciu zbuntowaną nastolatką – nie ma się czemu dziwić, sama
podkreśla, że po tym, co widziała w domu, nic już nie jest dla niej
wystarczająco ekscytujące, wszystko stało się mdłe i nudne – oraz Skylera
Gisondo, na widok którego widz czuje się zażenowany. To typowy nerd, który
zakochuje się w sąsiadce, ale nie umie z nią rozmawiać, za to cały czas robi z
siebie pośmiewisko w jej obecności.
Santa
Clarita diet to
serial, na który czekałam. Zabawny, obrzydliwy i groteskowy. Bardzo sprzeczny w
fabule i wyglądzie. Nie przypadnie on do gustu każdemu, na pewno fani zombie
mogą być rozczarowani tak „zwyczajnym” życiem Sheili. To obraz raczej dla osób,
które lubią komedie, a których nie obrzydzą wymioty i żarty z przekąsek z
ludzkiego ciała. Mnie podobało się bardzo, choć przyzwyczaiłam się do zupełnie
innych zombie klimatów.
Nigdy nie słyszałam o takim serialu, ale muszę przyznać, że brzmi rzeczywiście bardzo ciekawie :D Muszę i ja chyba podpatrzeć ;)
OdpowiedzUsuńDawno nie wchodziłam w takie klimaty serialowe, cos innego, zatem będę miała na uwadze, duża szansa, że mi się spodoba. :)
OdpowiedzUsuń