Redakcja i wybór: George R.R. Martin
Tytuł: Wieża asów
Tytuł oryginalny: Wild Cards II: Aces High
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Liczba stron: 555
George R.R.
Martin znany jest głównie z serii Pieśń
lodu i ognia. Ma jednak na swoim koncie także inne książki i opowiadania.
Pod jego nadzorem wyszła m.in. powieść Niebezpieczne
kobiety. W 2015 roku Zysk i s-ka wydał drugą część redagowanej przez
Martina serii Dzikie karty. Książka
nosi tytuł Wieża asów.
Wirus
dzikiej karty zmienił ludzi w asów i dżokerów. Na Ziemi pojawili się przybysze
z kosmosu, którzy współżyją z mieszkańcami planety i całkiem dobrze się
dogadują. Jednak to asy mają moce – są niczym superbohaterowie. Niewielu z nich
można spotkać na ulicach miast – obdarzeni tymi cechami są tylko niektórzy.
Więcej jest za to dżokerów. Między tymi dwoma grupami nie ma zbytniej sympatii.
Sytuacja musi się jednak zmienić. W stronę Ziemi kieruje się bowiem Matka Roju,
która chce zniszczyć planetę, powierzając ją swoim potomkom. Czy asowie pomogą
dżokerom? A może zostawią ich na pastwę dziwnego wroga?
Książka
napisana jest przez kilku autorów. Dziewięciu znanych twórców science fiction i
fantasy wydało wspólną powieść. Ich bohaterowie są różni. Łączy ich jednak
fabuła, która zazębia się między poszczególnymi rozdziałami.
Świetnym
pomysłem jest oddanie głosu kilku autorom i bohaterom. Dzięki temu style są
odrobinę inne, nacisk także kładzie się na różne rzeczy. Wymieszanie rozdziałów
sprawia, że płynnie przechodzimy od jednej historii do drugiej. Nie da się w
tym zgubić – tło jest dla wszystkich takie samo, a postacie różnych autorów
często się ze sobą spotykają, rozmawiają, bądź tylko wspominają o sobie w
rozmowach.
Głównym
wątkiem jest życie na Ziemi po wirusie dzikiej karty. To, jak radzą sobie
konkretne jednostki, jest pokazane dość dobrze. Zmiany fizyczne i psychiczne
dotykają każdego, a konkretne osoby radzą sobie z tym rożnie. Autorzy zwrócili
na to uwagę, dbając o portrety psychologiczne bohaterów. Do tego jest jeszcze
robot, którego historia po prostu skradła moje serce. Cała gama postaci
sprawia, że dostajemy różne opowieści z różnymi wątkami. Wśród mieszkańców planety
są też obcy, którzy mają własne problemy, przedstawione przez narratorów.
Tłem dla
tego wszystkiego jest nadciągające niebezpieczeństwo. Temat ten jest
prezentowany przez wszystkich autorów, ale w zupełnie odmiennym stylu. Opowieść
ciągnie się płynnie, widzimy walki oczami jednego bohatera, a potem jeszcze
inny o nich wspomina, ktoś będzie chciał przywołać Rój na Ziemię, ktoś go
odpędzić... Dzięki temu mamy szerokie spektrum działań, które poznajemy dzięki
różnym bohaterom.
Autorzy też
zrobili swoje. Kreacja świata jest ciekawa – niby to czasy współczesne, ale
zmienione przez dziką kartę tak, że nieraz zastanawiałam się, o co chodzi. Nie
dostajemy wszystkich informacji wprost i to właśnie sprawia, że chcemy
dowiedzieć się więcej, zatem czytamy. Styl jest mniej więcej równy, ale każdy z
autorów dokłada swoją cegiełkę do całości. Wczytując się w lekturę, zauważymy
pewne delikatne różnice, co jest naprawdę pozytywnym zaskoczeniem. Ogólnie
całość jest dobrze zgrana i spójna.
Muszę jednak
przyznać, że momentami męczyła mnie ta lektura. Spodziewałam się, że dostanę
więcej akcji, a niekiedy była ona mocno spowolniona. Jednak finalnie jestem
naprawdę zadowolona, że przeczytałam tę książkę. To przyjemna współczesna
fantastyka na światowym poziomie.
Polecam tym,
którzy szukają książki na dłuższy romans. Przez tę pozycję nie da się przebrnąć
w jeden wieczór. Jest wielowarstwowa, dlatego warto poświęcić jej więcej czasu.
Przeczytajcie jednak najpierw pierwszą część, bo choć zrozumiecie, o co tu
chodzi, możecie nie poczuć klimatu tego tomu. Niech nie wabi was również sławne
nazwisko – w tomie znajdują się naprawdę dobre opowieści, które wcale nie
pochodzą od Martina.
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Zysk i S-KA:
ech, co za okropny chwyt marketingowy z tym napisem na pół okładki GEORGE R.R. MARTIN...
OdpowiedzUsuńTaki sam jest w "Niebezpiecznych kobietach" ;)
UsuńKsiążek i tak jestem ciekawa, chociaż trochę mnie denerwuje to, że wrzucili nazwisko dla rozgłosu, a o innych autorach na okładce nie wspomnieli. Ale i tak Dzikie karty kiedyś przeczytam...
OdpowiedzUsuńJeszcze się wstrzymam jeżeli chodzi o twórczośc tego autora, aczkolwiek w niedalekiej przyszłości planuje zapoznać isę z wszystkimi jego dziełami, więc z pewnością ta pozycja mnie nie ominie.
OdpowiedzUsuńhttp://kruczegniazdo94.blogspot.com
Podoba mi się "Gra o tron", jednak nie wiem, czy zainteresuję się tym tytułem :)
OdpowiedzUsuńGdybym zobaczyła w księgarni wzięłabym to za książkę Martina. Nieładnie. Co do samych opowiadań - raczej nie przeczytam, mam wrażenie, że bywają momentami nudnawe.
OdpowiedzUsuńNo i wystarczy rzucić tego typu książkę i od razu widać, kto czyta recenzję, czyż nie? :-)
UsuńTaaa... Przy okazji - użyłam słowa "opowiadania"? To jest jedna książka o jednym temacie, tylko opowieści są różnych autorów. Może źle się wyraziłam...
UsuńZrozumiałam, że to opowiadania umieszczone w jednej scenerii o różnych bohaterach, którzy biorą udział w jednej historii, ale może nadinterpretowałam :-)
UsuńPrzyjrzę się temu. To jest tak jakby każdy rozdział miał innego autora, który ma swojego bohatera i o nim pisze. Ale całość jest spójna.
UsuńJestem bardzo w szoku, że Martin napisał coś takiego. Dzięki za poszerzenie mojej wiedzy o twórczości tego autora!
OdpowiedzUsuńBo to nie Martin :)
Usuń