Powtórka z Disneya – "Vincent"



Vincent jest siedmioletnim chłopcem. Jego marzeniem jest bycie Vincentem Pricem – znanym aktorem, który zasłynął z filmów grozy. Chłopiec wyobraża sobie, że ulubioną ciotkę zatapia w wosku, a swojego psa zmienia w zombie. Jego ulubioną lekturą są utwory Edgara Allana Poe. Vincent czuje, że jest więźniem w domu, otaczają go demony. Nie zgadza się z nim jego matka, która upomina go, że jest tylko siedmiolatkiem, który powinien wyjść na dwór i pobawić się z kolegami. Chłopiec jest jednak głuchy na jej słowa. 

Animacja z 1982 roku to jedno z pierwszych dzieł Tima Burtona. Ten niespełna sześciominutowy film wykonano w technice poklatkowej – każda scena składa się ze zdjęć, które potem łączy się i przesuwa, tworząc film. 

Już w tym filmiku widać styl reżysera. Patyczkowate postacie z dość wydłużonymi twarzami i wielkimi oczami. Nawiązania do okropności, które są tu dość delikatnie przedstawione, a które rozwijają się m.in. w Misteczku Halloween. Jednak i tu znajdziemy kilka smaczków – Vincent  uważa, że pogrzebał swoją żonę żywcem. Chłopiec wyobraża sobie także, że topi ciotkę w wosku i przeprowadza operację na psie. 

Oprócz Vincenta i portretu jego żony, postacie nie pokazane są z twarzy. Scenografia jest dość uboga – ściany są puste, a rekwizytów jest mało. Nie przeszkadza to jednak, wręcz przeciwnie – pozwala się skupić na tekście. Postacie nie otrzymują własnych głosów. Wszystko czyta narrator, którym jest... Vincent Price. Jego głos jest przyjemny, pasuje do opowieści, tworząc jej sielski klimat, który kontrastuje z historią na ekranie. Tekst jest rymowany i bardzo fajnie brzmi, choć mówi o dość przerażających rzeczach. Gra słów jest zabawna i wpada w ucho. Na dodatek nie brakuje w nim nawiązań do twórczości Poego. 
 
Vincent to dziwna bajka. Chyba nawet ciężko nazwać go bajką. To po prostu film krótkometrażowy. Opowiada o chłopcu, który zatraca się w swoich marzeniach i nie dopuszcza do siebie rzeczywistości. Wszystko mu się miesza. Absurdalne marzenia siedmiolatka sprawiają, że śni on na jawie i żyje we własnym świecie. Film pokazuje również, że w każdym człowieku może kryć się mroczna strona, nieważne ile ma się lat.

Vincent jest dość nietypowym filmem wytwórni Disneya. Mroczny, czarno-biały, groteskowy i momentami przerażający. Postacie są w stylu Burtona. Cały film bardziej przypomina jego późniejszą twórczość niż wszystkie inne filmy Disneya. 

Ten film można polecić fanom Burtona. To produkcja, która pokazuje w skrócie całą twórczość tego reżysera. Warto znaleźć sześć minut i zobaczyć, jak zaczynał Burton. Dla ułatwienia podrzucam wam link: klik.

8 komentarzy:

  1. Nie słyszałam o filmie. Szkoda, że nie jest popularniejszy bo wydaje się ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam klimaty Burtona, więc film zdecydowanie dla mnie! Jestem ciekawa:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Swego czasu uwielbiałam Vincenta i oglądałam go z pewnym podkladem muzycznym na yt, ale kurczę nie mogę sobie przypomnieć tej piosenki. To był taki mroczny, depresyjny klimat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O już mam, był to cover Portishead My Dying Bride - Roads.

      Usuń
  4. Oglądałam, rzecz jasna jako wielka fanka animacji Burtona. Uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tym razem jednak bajka nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam <3 Jak wszystko, w czym maczał palce Tim Burton :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. ależ ja go uwielbiam, aż go znalazłam na yt :D

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, co sądzisz o wpisie!