Tytuł: Milczenie czasu
Tytuł
oryginalny: Róf
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 304
Małe miasteczko na końcu Islandii zostało zaatakowane
przez tropikalny wirus. Ludzie boją się wychodzić z domu, by się nie zarazić. Śmiertelna
choroba zbiera żniwo, dlatego Siglufjorour zostało objęte kwarantanną. Do młodego
policjanta, Ariego Thóra, zgłasza się mężczyzna, który znalazł starą rodzinną
fotografię, i chce dowiedzieć się więcej na temat chłopaka, który na niej jest.
Sprawa ma związek ze śmiercią ciotki mężczyzny. W tym samym czasie w Reykjaviku
Róbert, młody mężczyzna, ma wrażenie, że ktoś go obserwuje. Na dodatek jego
dziewczyna gubi klucze, a w mieszkaniu widać obecność osób trzecich. Tylko kto
mógłby chcieć zrobić Róbertowi krzywdę?
Milczenie
czasu Ragnara Jónassona to powieść, w której trzecioosobowy
narrator śledzi kilku bohaterów. Najczęściej pojawiają się w tekście Ari Thór i
Isrun. On jest policjantem, ona dziennikarką. Pomagają sobie wzajemnie, choć
dzielą ich dziesiątki kilometrów. Poza nimi mamy też Róberta, który jest
trzecim bohaterem, któremu poświęca się uwagę. Powieść skupia się na
wydarzeniach, które rozgrywają się wokół tej trójki.
W książce mamy aż trzy historie. Pierwsza dotyczy
fotografii i śmierci kobiety. Sprawa rozegrała się pół wieku temu, ale Ari Thór
postanawia się nią zająć – i tak nie ma zbyt wiele do roboty przez kwarantannę.
Druga dotyczy Róberta, który ma wrażenie, że ktoś go obserwuje. Czuje się
osaczony we własnym mieszkaniu, wie, że powinien zadbać o bezpieczeństwo
najbliższych. Trzecia sprawa to zabójstwo syna polityka. Nie był on zbyt porządnym
człowiekiem, jego śmierć trafiła jednak na pierwsze strony gazet. Kto chciał go
zabić i dlaczego?
Oprócz tego mamy też osobiste sprawy bohaterów. Istrun
walczy z chorobą, rzuca się w wir pracy i robi wszystko, by nikt nie dowiedział
się, że coś jest nie tak. Ari musi radzić sobie z kwarantanną i niechęcią ludzi
do rozmów z powodu możliwości zarażenia się wirusem. Na dodatek szef oznajmia,
że chce się wyprowadzić. Czy Ari powinien starać się o awans? Róbert natomiast
próbuje nie denerwować swojej dziewczyny, ale jest zaniepokojony tym, że ktoś
był w ich mieszkaniu. Zastanawia się również, czy dobrze robi, ukrywając przed
ukochaną swoją przeszłość.
Jak przystało na skandynawski kryminał, akcja nie gna
do przodu, jest raczej powolna, rozwija się stopniowo. Przez większość książki
nic się nie dzieje, bohaterowie przeprowadzają rozmowy i kojarzą fakty, by na
końcu objaśnić nam rozwiązanie i pokazać, jak do niego doszli. W pewnych
momentach ma się wrażenie, że nic nie pasuje do siebie w tej układance, jednak
na końcu faktycznie wygląda to logicznie.
Plusem pozycji jest klimat, szczególnie ten związany z
małą wioską. Podoba mi się nastawienie ludzi do Ariego i atmosfera senności,
przytłoczenia, jaką wykreował autor. Dobrze też, że poza sprawami, które
pojawiły się nagle, bohaterowie mają swoje prywatne życie, o którym nie
zapomniano tu wspomnieć. Ciekawym pomysłem jest stworzenie aż trzech historii w
jednej pozycji. Na dodatek łączą się one motywem przeszłości – każda ze spraw
ma swoje źródło w dawnych czasach.
Minusem mogą być dialogi. Czasem miałam wrażenie, że
bohaterowie odpowiadają na zupełnie inne pytanie niż to, które im zadano. Dla wielu
czytelników także akcja może być wadą. Jest powolna, leniwa wręcz, nie
spodziewajcie się tu nagłych zwrotów i mrożących krew w żyłach zaskoczeń. Wpływa
to jednak na atmosferę powieści, mroczną, ciemną, duszną i tajemniczą niczym Siglufjorour.
Nie do końca podobało mi się jednak to, że czytelnik otrzymuje skąpe informacje
na temat spraw, a dopiero przy okazji podania ich rozwiązania wszystkie karty
są przed nami odkrywane.
Milczenie
czasu to kryminał, który spodoba się osobom lubiącym
klimatyczne powieści z nutką tajemnicy. Jeśli nie zależy wam na szybkiej akcji
i ciągłych zaskoczeniach, na pewno będziecie zadowoleni z tej lektury.
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości księgarni PanTomasz.pl:
Z jednej strony fabuła brzmi intrygująco, ale podejrzewam, że męczyłaby mnie ta powolna akcja.
OdpowiedzUsuńChyba bym się nie skusiła na nią ;D
OdpowiedzUsuńJeśli znajdę tą ksiązkę na półce w bibliotece, na pewno się skuszę.
OdpowiedzUsuńNie gustuję w skandynawskich kryminałach, więc nie jest to pozycja dla mnie, aczkolwiek zaintrygowała mnie historia fotografii :)
OdpowiedzUsuńKompletnie mi nie po drodze z kryminałami, ale podejrzewam, że w tym przypadku mógłby mi przypaść do gustu ten klimat. Lubię taki "przydymiony" świat przedstawiony w książkach. Muszę kiedyś ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze krymniału skandynawskiego, a ten wydaje mi się być całkiem przyzwoity. Zachęca mnie mroczny klimat o którym wspomniano w recenzji, ale znięchęca powolne tempo akcji. Sprawia to, że ta pozycja nie jest dla mnie odpowiednia na tą chwilę, jednak na przyszłość, tą najbliższa jak najbardziej. Ciekawa jest też ta cała epidemia.
OdpowiedzUsuńTa okładka jest niesamowita. Co do książki, myślę, że ja przeczytam, jeśli wpadnie mi w ręce. Ale nie zamierzam jej specjalnie poszukiwać ;)
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po ten gatunek.;)
OdpowiedzUsuńOstatnio miałam właśnie ochotę na tego typu książki, trochę obyczajowe, trochę kryminalne, nieoczywiste...
OdpowiedzUsuń