Bój
się żywych trupów...
Nick jest
narkomanem. Pewnego ranka budzi się w opuszczonym budynku i nie znajduje obok
siebie swojej dziewczyny. Gdy idzie jej szukać, natrafia na ślady krwi. Jego oczom
ukazuje się ukochana, która... zjada innego człowieka. Nick ucieka, ale nie
jest pewny, czy to, co widział, nie było tylko efektem braku narkotyków. Nick
wraca do domu, odstawia narkotyki i opowiada, co widział. Dopiero gdy na własne
oczy jego rodzina zobaczy, że ludzie zamieniają się w zombie, uwierzy w słowa
chłopaka. Ale czy to nie będzie za późno...?
Fear
the Walking Dead
to amerykański serial stworzony przez Roberta Kirkmana i Dave’a Ericksona.
Obraz jest spin-offem i prequelem The
Walking Dead. Akcja dzieje się w Los Angeles i zaczyna na chwilę przed
wybuchem epidemii, która zamienia ludzi w zombie.
Poznajemy rodzinę
Madison – jej dzieci, partnera, jego syna i byłą żonę. Ta ograniczona liczbowo
grupa uzupełniona zostaje w trakcie trwania serialu o kolejne postacie – m.in.
o rodzinę Salazarów i Stranda. Serial zaczyna się w momencie, gdy dopiero kilka
osób zmienia się w żywe trupy. Możemy zatem obserwować reakcje ludzi i ich
stosunek do epidemii.
Wątków jest kilka.
Przede wszystkim apokalipsa zombie i sposoby na radzenie sobie z nią. Jak bohaterzy
podchodzą do sprawy żywych trupów? Zaskakująco na luzie. Nie mają zbytnich
oporów przed zabijaniem zombie, rozumieją, że ugryziony musi zostać zabity, by
nie przechodzić tej okropnej przemiany w przyszłości. Nie ma potoków łez i
lamentów. Do wszystkiego podchodzi się raczej z zimną krwią. To interesujące,
bo jeśli przypomnimy sobie pierwsze sezony The
Walking Dead, to tam każda śmierć była bardzo przeżywana.
Po drugie sprawa
tego, komu można ufać. Bohaterowie muszą zdecydować, czy chcą jechać ze
Strandem i czy mogą mu powierzyć swoje życie. Jeśli tak, to czy będą w stanie
przyjąć jego warunki? Nie zapominajmy też o codziennych problemach, które
dotykają ludzi. Czy nowa sytuacja doprowadzi do rozpadu związku Madison i
Travisa? Jak ze śmiercią chłopaka poradzi sobie Alicia? I czy Nick da sobie radę
bez prochów?
Kolejnym aspektem
jest poszukiwanie bezpiecznego miejsca. Czy takie istnieje? Gdzie bohaterowie
będą mogli rozpocząć nowe życie? Jak poradzić sobie w nowej sytuacji? Dokąd się
udać?
Klimat serialu
jest inny niż ten, który znamy z The
Walking Dead. Ponieważ obraz rozpoczyna się jeszcze przed epidemią, jesteśmy
na bieżąco z wydarzeniami, możemy śledzić tok wydarzeń i przyzwyczajać się do
tego, co się dzieje. Niestety, nie odczuwamy tu tej nutki niebezpieczeństwa,
którą przesycony jest TWD. Nie wiem, czym jest to spowodowane, ale brakuje tu
tego klimatu grozy.
W serialu możemy
obserwować kilka ciekawych ról. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na
grającego Nicka Franka Dillane’a, który wygląda jak młody Johnny Depp. Aktor
całkiem nieźle radzi sobie z odgrywaniem roli zagubionego narkomana. Interesujący
jest też Cliff Curtis jako Travis. Swoją rolę doskonale interpretuje także
Ruben Blades grający Daniela. Trochę gorzej z paniami. Kim Dickens w roli
Madison jest sztuczna i ciągle skrzywiona, Alycia Debnam-Carey mimo urody ginie
w tle, a Mercedes Masen jest bardzo nijaka.
Fear
The Walking Dead
trochę mnie zawiódł. Spodziewałam się większej dawki emocji, a nie dostałam ich
prawie wcale. Niektóre wątki były słabo rozbudowane, a szkoda. Sama historia, chociaż
mogłaby się wydawać ciekawa, nie została wykorzystana w 100%. No cóż, dajmy
jednak szansę temu serialowi z trzech powodów – to dopiero drugi sezon, są tu
zombiaki i z miłości do The Walking Dead.
Lubię motyw zombie więc z ciekawości mogłabym obejrzeć.
OdpowiedzUsuńTo wielka szkoda, że ten serial nieco Cię zawiódł. Nie wiem czy się skuszę.
OdpowiedzUsuńNie oglądałam tego serialu, ale wiele osób mi go polecało. Mam nadzieje, że jak znajdę więcej czasu, uda mi się go obejrzeć.
OdpowiedzUsuńJeśli w tego typu serialu nie ma emocji, to faktycznie lepiej czas przeznaczyć na lepsze produkcje, ale zombi lubię podpatrywać. ;)
OdpowiedzUsuńZombi to zdecydowanie nie dla mnie. Już wcześniej słyszałam o tym serialu.
OdpowiedzUsuńOooo, to coś zdecydowanie dla mnie. Lubię jak krew leje się litrami w filmach, serialach i książkach.
OdpowiedzUsuń