Autor: Joanna Cannon
Tytuł: Owieczki dobre, owieczki złe
Tytuł oryginalny: The Trouble with Goats and Sheep
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 400
W małym miasteczku
dochodzi do dziwnego wydarzenia – znika jedna z mieszkanek. Kobieta nie
zostawiła listu, nikt nie wie, co się z nią stało i dlaczego odeszła. Sprawą interesują
się wszyscy mieszkańcy, a w szczególności dwie małe dziewczynki – Grace i
Tilly. Gdy dowiadują się od księdza, że Bóg może pomóc ludziom, którzy znikają,
postanawiają, że zajmą się tą sprawą głębiej. Szukają Boga w mieszkaniach
innych osób, bo wierzą, że tylko w ten sposób, znajdując Boga, sprawią, że pani
Creasy wróci.
Owieczki dobre, owieczki złe to debiut powieściowy Joanny Cannon. Książka reklamowana
jest jako kryminał filozoficzny i faktycznie oba te tematy pojawiają się w
powieści.
Głównym
wątkiem jest sprawa zaginięcia jednej z kobiet. Nikt nie wie, gdzie mogła pójść
i dlaczego zostawiła męża. Sprawa jest tajemnicza, ale każdy się nią
interesuje. Zniknięcie jest tym dziwniejsze, że powoli mieszkańcy przypominają
sobie, że kobieta rozmawiała z mieszkającym pod numerem 11 mężczyzną, którego
podejrzewa się o pedofilię. Czy zrobił jej jakąś krzywdę? Dlaczego go
odwiedziła?
Z rozmów i wspomnień
dowiadujemy się też, że mieszkańców łączy pewna wspólna sprawa z przeszłości. Kiedyś
wydarzyło się tu coś złego. Skutkiem są nowe tajemnice i problemy. Czy ta
sprawa łączy się z zniknięciem pani Creasy? Czy ktoś się wygadał i przez to
będą nowe kłopoty?
Dodatkowo,
związany z wątkiem zaginięcia, jest jeszcze temat filozoficzny. Dwie małe
dziewczynki szukają Boga, bo tylko tak, według nich, można sprowadzić panią
Creasy do domu. Pytają mieszkańców, obserwują i oceniają. Wiedzą, że Bóg jest
wszędzie, ale nie wiedzą, co to znaczy. Poza tym dzielą ludzi na owce i kozy –
dobrych i złych.
Akcja w
książce rozgrywa się w dwóch planach czasowych – w 1967 i 1976 roku. Dzięki temu
dowiadujemy się o tym, co się dawniej działo, a co rzutuje na obecną sytuację. Obie
historie zazębiają się i uzupełniają. Pokazują też bardzo ważną rzecz, którą
można pominąć, gdy czyta się i zagłębia tylko w historię kryminalną, a
mianowicie relacje społeczne. Przełom lat 60. i 70. pokazuje podejście ludzi do
innych osób – uprzedzenia rasowe, samosądy, stereotypowe myślenie. Wszystko to
jest zaskakujące, ale też bardzo ciekawe, gdy się o tym czyta.
Owieczki dobre, owieczki złe to książka, która mnie nie porwała. Sama sprawa
kryminalna jest może i ciekawa, ale zbyt wolno się rozwija. Dobrze, że nie
jesteśmy zasypywani informacjami od razu, ale czasem tempo było naprawdę
znikome i lektura się przez to dłużyła. Wątek filozoficzny też mnie nie
przekonał – fajnie, że go wprowadzono, bo to było coś nowego, ale jakoś nie
zaciekawił mnie zbytnio.
Jeśli
szukacie powieści kryminalnej, która może was zaskoczyć wątkiem filozoficznym,
powinniście sięgnąć po tę książkę. Może wam się spodobać, bo jest inna niż
wszystkie kryminały, które obecnie zalewają rynek. Jednak nie spodziewajcie się
porywającej historii, pełnej zwrotów akcji i niesamowitych wydarzeń.
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Amber:
Przewrotny tytuł, który zmusił mnie do kliknięcia w recenzję. Widzę, że warto jej szukać :)
OdpowiedzUsuńŁadna okładka, ciekawy tytuł i fabuła niczego sobie. Może kiedyś, kiedy przeczytam wszystkie książki, które mam na półce... :)
OdpowiedzUsuńhttp://tamczytam.blogspot.com
Nie słyszałam jeszcze o kryminale filozoficznym. Przyznam, że mnie to zaintrygowało (szczególnie ten podział ludzi na owce i kozy), ale nie jestem też do końca przekonana, że to jest coś dla mnie...
OdpowiedzUsuńOwce - no wiesz, owieczki idące za panem, a kozy - niepokorne, nieidące za przewodnikiem...
UsuńTaka też była moja pierwsza myśl, ale pewności nie miałam :)
UsuńDobre wyczucie! :)
UsuńWłaśnie dzisiaj poznałam nowy gatunek - kryminał filozoficzny. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuń