Od
jakiegoś czasu mam przyjemność pracować w bibliotece. Wiedziałam, że to praca,
która nie polega jedynie na czytaniu książek – albo raczej wcale na tym nie
polega. Zdziwiło mnie jednak, że moi znajomi myślą, że właśnie to robię i za to
mi płacą. Postanowiłam zapytać bibliotekarzy, jak oni widzą swoją pracę,
obalając tym samym mit, że panie bibliotekarki mają po sto pięćdziesiąt lat i
za ladą czytają romanse, każą szeptać i nie pozwalają samodzielnie wybierać
sobie książek.
Jestem
bibliotekarka od ponad dziesięciu lat. Uwielbiam swoją pracę, daje mi wyjątkową
satysfakcję. Pracuję w Czytelni multimedialnej, która gromadzi zbiory specjalne
– audiobooki, filmy, bajki. Dopiero zaczynamy gromadzić te zbiory, ale bardzo
zależy nam, żeby nasi czytelnicy mieli do nich dostęp. Wiąże się to z
opracowaniem tych zbiorów w formacie MARC21. Kto widział opis w tym formacie i
do tego deskryptory Biblioteki Narodowej, wie, że jest to najfajniejsze zajęcie
pod słońcem. Bardzo absorbujące i pracochłonne, ale satysfakcjonujące, a gdy pozycja
trafia do katalogu naszej biblioteki i czytelnicy mogą ją zamówić, jest
niesamowita.
Pracuję w sali, w której odbywają się wszystkie nasze spotkania autorskie, lekcje biblioteczne, warsztaty i zajęcia. W związku z tym siłą rzeczy biorę udział zarówno w przygotowaniach do takich imprez, jak i w nich samych. A oczywiście będąc administratorem strony, muszę jeszcze je opisać, zrobić zdjęcia i zamieszczać w internecie. Najwięcej frajdy sprawiają mi przygotowania do zajęć z dziećmi – bo mamy okazję z koleżankami dobrze się przy tym bawić. Z kolei prowadząc kursy komputerowe dla seniorów, przekonuje się, że internet jest dla wszystkich, dla nich szczególnie. Oczywiście jako rasowa bibliotekarka uwielbiam czytać książki, ale będąc rasową bibliotekarką, w pracy absolutnie nie mam na to czasu.
Pracuję w sali, w której odbywają się wszystkie nasze spotkania autorskie, lekcje biblioteczne, warsztaty i zajęcia. W związku z tym siłą rzeczy biorę udział zarówno w przygotowaniach do takich imprez, jak i w nich samych. A oczywiście będąc administratorem strony, muszę jeszcze je opisać, zrobić zdjęcia i zamieszczać w internecie. Najwięcej frajdy sprawiają mi przygotowania do zajęć z dziećmi – bo mamy okazję z koleżankami dobrze się przy tym bawić. Z kolei prowadząc kursy komputerowe dla seniorów, przekonuje się, że internet jest dla wszystkich, dla nich szczególnie. Oczywiście jako rasowa bibliotekarka uwielbiam czytać książki, ale będąc rasową bibliotekarką, w pracy absolutnie nie mam na to czasu.
Beata
Kiedy
jako uczennica szkoły podstawowej zachłysnęłam się wizytami w bibliotece i
pomaganiem pani Ewie – ukochanej pani bibliotekarce – nie przypuszczałam, że
kiedyś sama skończę jako bibliotekarka. Ale wyobrażenia o tej pracy a
rzeczywistość to dwie różne kwestie. Do biblioteki trafiłam poprzez staż
niedługo po skończeniu studiów. Po jakimś czasie odezwała się do mnie dawno
niewidziana przyjaciółka, kiedy dowiedziała się gdzie pracuję, napisała mi „ooo,
ale Ty masz fajnie, siedzisz sobie i książki czytasz”. Taaak… Siedzę i czytam…
Czasami nie mam czasy przejrzeć prasy fachowej. Nasza praca to przede wszystkim
obsługa czytelnika na najwyższym poziomie – pomaganie mu w wyborze lektury,
doradzanie, a czasami po prostu wysłuchanie. Ale też są inne aspekty tej pracy,
pracy, której nie widać. Piszemy projekty dotyczące promocji czytelnictwa i nie
tylko, czasami są to większe, a czasami mniejsze projekty. Czasami trwają one
tydzień, a czasami pół roku. Pracy jest dużo przy samym pisaniu projekt,
zbieranie materiałów, organizowanie spotkań, czekanie na decyzję z Ministerstwa
Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W naszej bibliotece wciąż pracujemy w starym
systemie kartkowym, czyli każdy czytelnik ma u nas swoją „kopertkę”, ale już w
najbliższym czasie będziemy mieć system komputerowy. Przygotowania do
wprowadzenia systemu, wpisywanie książek do bazy, ubytkowanie. Samo ubytkowanie
jest czasochłonnym zajęciem – sprawdzanie książek w inwentarzu, spisywanie
protokołów, potem nadawanie numerów. W tej chwili jesteśmy po zmianie siedziby
naszej filii, ubyło nam sporo książek, obecnie mamy do zubytkowania jakieś 2
tysiące książek. Tych prac nie widać, zwykły czytelnik o nich nie ma pojęcia.
Przychodzą do nas i mówią „ale u pań fajnie, spokojnie, cisza, nic tylko
czytać”. Nam nie pozostaje nic innego, jak się uśmiechnąć. Przecież
bibliotekarz „musi znać wszystkie książki”. Ale praca bibliotekarza to także
prowadzenie zajęć. Pracuję w dziale dla dzieci. Moim zadaniem jest promowanie
czytelnictwa poprzez różne formy pracy z najmłodszymi czytelnikami. Zajęcia ze
szkołami czy te dla maluchów i ich rodziców staramy się jak najbardziej
uatrakcyjnić. Odchodzimy od stereotypu, że w bibliotece ma panować cisza.
Współczesna biblioteka dla dzieci jest wesoła, głośna i kolorowa. A czytanie
książek? No cóż, to już relaks po pracy.
Natalia
Siedzę sobie w domu, czytam książkę, bo mimo
iż jestem bibliotekarką w bibliotece szkolnej, nie mam czasu na czytanie w
pracy. Właśnie przyszła mi pewna refleksja do głowy, że minęło 10 lat, gdy z nauczania
przeszłam do pracy w bibliotece, która liczy około 17 tys. książek, prawie 600
czytelników, a w której upływa mi każdego dnia prawie dwie trzecie czasu na
dobę.
Tak, aż tyle, a może i więcej…
Zacznę od tego, że w minione wakacje też miesiąc
spędziłam na pracach bibliotecznych, bo musieliśmy zwolnić bardzo duże
pomieszczenie. W rezultacie: wstawałam na budzik, godzinę jechałam do pracy,
kolejną godzinę do domu. Upał, wycieńczenie, by wszystko szybko i dobrze
przenieść. Ludzi do pomocy nie było. Ktoś się zlitował, we czworo opracowaliśmy
technikę przewożenia, przenoszenia, przesuwania regałów, a potem kolejne dwa
tygodnie wożenie, odkurzanie i układanie książek. Nic nie chciało się normalnie
zmieścić; często rozpoczynaliśmy od początku przesuwanie mebli, przekładanie
książek itp. Z wielkich dwóch czytelni na prawie 50 miejsc została malutka na
12 zaledwie krzeseł w czytelni.
Codzienność w bibliotece? Nie taka, jak wielu
myśli, że nic nie robimy, siedzimy, czytamy. Absolutnie nic z tego.
By mieć wszystko na bieżąco, w wakacje
przygotowywałam księgi inwentarzowe, pisząc numery ponad 6 tys. podręczników,
które od sierpnia trafiały do opracowania. W międzyczasie (wszystko wieczorami
w domu) uzupełniałam dokumenty biblioteczne ze zwrotów podręczników, pisałam do
rodziców, aby jeszcze wróciły nieoddane do biblioteki. Potem protokoły ubytków
nieaktualnych podręczników (też w domu). W pracy – pakowanie prawie 60 worków z
tymi ubytkowanymi podręcznikami, które we wrześniu przekazaliśmy do punktu
skupu makulatury.
Przed wakacjami zbierałam dary książkowe dla
dzieci i dorosłych do szpitali, innych bibliotek, więc to też wymagało
logistyki przetransportowania. Niejednokrotnie na dwie ręce woziłam torby
autobusami, by przekazać zainteresowanym.
Wakacji prawie nie było, bo kartony z
podręcznikami przybywały każdego dnia; trzeba było to przeliczyć, sprawdzić
(bez pomocy innych wykonałam ogrom roboty). W stresie, że nie zdążę itp. upływały
mi poranki, popołudnia i wieczory z ich opracowywaniem. Samo opieczętowywanie
to po prostu „mało ambitne zajęcie”, ale tutaj człowiek przypomina trochę
maszynę…
Do każdego podręcznika numer inwentarza, karta
z numerem itp. Oczywiście – zapis w księgach inwentarzowych podręczników, ceny
itp. Największy problem był też z ułożeniem tego, bo miejsca na podłodze
brakowało. Na siłownię nie trzeba było chodzić; czasem paczki nosiłam sama albo
zbyt ciężkie rozpakowywałam i na piętro nosiłam etapami.
Tak naprawdę jednocześnie z podręcznikami zaczęły
się spotkania z czytelnikami, wypożyczenia podręczników, lektur, do tego sprawy
planowania pracy, pierwsze akcje czytelnicze i inne, bez których biblioteka nie
istnieje naprawdę.
Z przyjemnością usiadłam w klasach w ramach
DNIA GŁOŚNEGO CZYTANIA, jaki w naszej szkole obchodziliśmy przez tydzień. Wtedy
można powiedzieć, że były to najprzyjemniejsze chwile. Dzieci są wdzięcznymi
słuchaczami, dla nich warto się poświęcać.
Bibliotekarz w szkole to dzisiaj najczęściej biblioterapeuta.
Nasi czytelnicy chętnie rozmawiają o książkach, sobie i swoich problemach. Są naszymi
stałymi gośćmi, balsamem na ogrom pracy, którą musimy wykonywać ręcznie, bo nie
mamy nowoczesnych komputerów, dostępu do multimediów itp. Wszystko jest
przestarzałe, ponawiane prośby o nowy sprzęt kończą się fiaskiem.
Najbardziej boli, że zapisywanie wypożyczeń
itp. czynności, jakie wykonujemy każdego dnia, zajmuje nam sporo czasu, a
czytelnik powinien być w centrum. Z nim powinno się zasiadać, być, pomagać.
Robię to, ale wciąż czuję niedosyt.
Planuję i realizuję sporo różnorodnych
konkursów, niejednokrotnie sama jestem sponsorem nagród, dyplomów. Bo lubię
moją pracę, zależy mi na promocji czytelnictwa. Organizuję spotkania z pisarzem
(dwa razy do roku), wystawy, warsztaty dla czytelników, różnorodne formy zachęcające
do ukochania książek. Współpracuję z rodzicami, wspaniałymi zresztą, którzy
mają otwarte serca na nasze potrzeby. Nie mogę tu nie wspomnieć o naszej
szkolnej radzie rodziców, która każdego roku funduje prawie 200 nagród na
zakończenie roku, jak również na wiele konkursów szkolnych, w tym
organizowanych przeze mnie.
Wiele pracy wykonuję w domu; właściwie
wszystkie na komputerze, wszelkiego rodzaju sprawozdania, drukowanie materiałów
do pracy z czytelnikami, na wystawy itp. Jestem koordynatorem szkolnym
odpowiedzialnym za dotacje podręczników, więc wszelkie sprawy z tym związane
dodatkowo absorbują moje czynności poza pracą, bo w niej to nie ma na to
warunków. Bywa tak, że zaczynam opracowywać książki, a tu kolejka do oddania
książek i wypożyczeń; odkładam moją pracę jedną, przechodzę do kolejnej (w tym
momencie ważniejszej) i tak cały dzień. Tydzień bibliotekarza to 30 godzin
pracy, ale drugie tyle, a nawet więcej muszę wykonać w domu, nawet w soboty i
niedziele.
Formy doskonalenia zawodowego wybieram w
ostatnim czasie tylko e-learningowe, bo mogę się tym zająć w nocy. Na dłuższą
metę sen 4-5 godzin to za mało, by być w pełni sił i dyspozycyjności, ale nigdy
nie odmawiam.
Braliśmy udział w wielu rządowych projektach
związanych z promocją czytelnictwa, szkoła i biblioteka uczestniczyła w konkursach
ogólnopolskich, z Narodowego Funduszu Rozwoju Czytelnictwa (mimo otrzymanych
rekomendacji) nie otrzymaliśmy dofinansowania, bo pieniędzy na województwo było
za mało. W tym roku nie pisaliśmy projektu, ponieważ co najmniej do grudnia ledwie
uporam się z podręcznikami. Nie mogę planować i planować; dla mnie ważniejszy
jest każdy uczeń i jego potrzeby czytelnicze.
Zmienia się obraz pracy bibliotekarza w
szkole, niezbędnego w każdej chwili na zastępstwa za nieobecnych (darmowe, bo
nie chcą płacić). I choć opinia jest nadal taka sama, że nic nie robimy, to ja
przestałam się w nią wsłuchiwać: ważne jest to, że nie umiej już opuścić się w
pracy, bo ją kocham, a mimo zmęczenia wciąż cieszę się, gdy znajdę sponsorów,
darczyńców, zobaczę zadowolone buzie zaczytanych uczniów, zarobię się, by coś
wyszło z tej pracy.
Lubię kwiaty; one zastępują mi chwile, gdy nie
mam czasu czytać w pracy, tylko przeglądam pobieżnie to i owo, zawożę do domu i
wtedy oddaję się całkowitej analizie dzieł literackich, mądrościom w
czasopismach dla nauczycieli, ciekawostkom w świecie dzieci, młodzieży i całego
świata kultury. Balsamem są też rozmowy z koleżankami i kolegami w pracy, choć
często krótkie i przelotne. Oni podpowiadają nam, co potrzeba ich wychowankom,
a niekiedy zapraszają do siebie, by pobyć z książką…
Tak bym czasem chciała (o czym niekiedy już
głośno dyrekcji mówiłam), żeby zamontowano ukryte kamery i choć jeden miesiąc z
życia i pracy bibliotekarza zarejestrowano… Byłby serial prawie tak długi jak
amerykańska „MODA NA SUKCES”. Bo przyszłość bibliotek widzę jednak
taką, iż będzie to miejsce terapii czytelniczej, mniej potrzeb informatycznych.
My mamy obfity księgozbiór, ale sporo lektur zaczytanych, wymagających już wymiany,
ubytkowania. Chciałabym, aby znaleźli się sponsorzy na zakup nowych, może i komputera
dla bibliotekarza. Mam wiele marzeń – i
to rzeczywistych. Może przed emeryturą ucieszę się nimi…
Serdecznie pozdrawiam podobnie funkcjonujących
bibliotekarzy. Nie opisałam tu wszystkiego, bo chyba nie chciałabym zdradzać „sekretów”
naszej pracy. Uzbierałoby się niejedno tomisko…
Lila
Mała
biblioteka – mały kłopot. Nic bardziej mylnego. Dlaczego mała? Ponieważ pracuję
w Filii Biblioteki Publicznej na wsi. Panuje powszechne przekonanie, że moim
jedynym zajęciem w ciągu dnia jest czytanie książek, a jeśli ktoś przyjdzie coś
wypożyczyć to już święto. Zacznę od tego, że święto to jest, jak faktycznie
można na chwilę usiąść i przeczytać fragment powieści (przy czym każdy chciałby,
abym znała treść każdej książki). Na co dzień nie ma czasu na czytanie. W mojej
bibliotece panuje duży ruch: dzieci czekające na rodziców po lekcjach, bo
świetlicy brak, użytkownicy kafejki internetowej i nasza główna grupa docelowa
– czytelnicy. To dla nich jestem „powierniczką”. W małych miejscowościach
wszyscy się znają, przychodzą do biblioteki, żeby wypożyczyć książki, a przy
okazji opowiadają o swoich zmartwieniach, problemach, ale i szczęściu, o ich
codzienności. Oprócz tego jestem też sprzątaczką, bo nikt za mnie podłogi nie
umyje, jak w deszczowy dzień do biblioteki przyjdzie grupa przedszkolaków, dla
których prowadzę cykliczne zajęcia. Papierkowa robota, katalogowanie książek,
sprawdzanie danych, statystyk, podliczanie – to także moja praca. Jestem
również, można powiedzieć, animatorem kultury. Prowadzę od lat Dyskusyjny Klub
Książki, organizuję spotkania autorskie czy wieczorki kulturalne, gdzie można
spotkać ciekawych i nietuzinkowych ludzi. Ponadto nasza biblioteka organizuje
lekcje biblioteczne, różnego rodzaju warsztaty (np. bożonarodzeniowe dla pań),
festyny. Czasami trzeba pomóc komuś w napisaniu CV, podania itp.
Stereotypowy
obraz biblioteki panuje tylko wśród ludzi, którzy do niej nie zaglądają. Stali
bywalcy mają o niej zupełnie inne zdanie i to daje mi motywację do dalszych
działań. Jest to dla mnie całkowicie satysfakcjonująca praca i bardzo ją lubię,
choć nie jest dobrze płatna.
Biblioteka
to nie tylko książki, to również gry planszowe, zajęcia plastyczne i spotkania
przy kawie w miłym towarzystwie.
Małgorzata
Obecnie jestem nauczycielką, w zawodzie
bibliotekarza pracowałam ponad 9 lat. Jest to praca bardzo intensywna,
wymagająca wiedzy z wielu dziedzin. Nawet dlatego, by móc wyszukać odpowiednie
książki. Wielu znajomych nie ma pojęcia, jak bardzo jest to praca wymagająca.
Lekcje biblioteczne, zajęcia, obsługa katalogu kartkowego (obecnie odchodzi się
od niego), klasyfikacja książek, ubytki oraz czas dla czytelników, którzy „ze
swoim” bibliotekarzem lubią zwyczajnie porozmawiać.
Magdalena
Pracuję w małej filii bibliotecznej na
wsi (1/2 etatu, 250 czytelników rocznie), ale to nie znaczy, że moja praca
polega na bezmyślnym „czekaniu” na czytelnika. Jestem bibliotekarzem z 35-letnim
stażem, uwielbiam pracować z dziećmi i tu mam duże pole do popisu, bo kilka
razy w roku sama w swojej filii organizuje spotkania dla dzieci. Wcześniej
przygotowuje sama cały scenariusz, rekwizyty, dekoracje itp... Następnie
ZAPRASZAM dzieci z miejscowej szkoły podstawowej lub z przedszkola. Mam
zaprzyjaźnione panie wychowawczynie, które chętnie przyprowadzają swoich
wychowanków. Spotkania takie są często planowane, ale tez czasem „spontaniczne”
(ot, rzucone jakieś hasło). Moimi głównymi „imprezami” w roku bieżącym były –
Dzień Bezpiecznego Internetu – czyli „Razem zmieniamy Internet na lepsze”, TYDZIEŃ
BIBLIOTEK + MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ RODZINY – konkurs (napisz krótkie opowiadanie
z jednego dnia życia swojej rodziny, fikcyjne lub prawdziwe, poważne lub śmieszne)
w formie książki, mile widziane ilustracje – praca w zespole czyli rodzeństwo),
OGÓLNOPOLSKI TYDZIEŃ CZYTANIA DZIECIOM – głośne czytanie – przedszkolakom
(tutaj jestem zapraszana do przedszkola), dzieciaki uwielbiają organizowane
przeze mnie DZIEŃ PLUSZOWEGO MISIA – bo oprócz ciekawych konkursów, zabawy i
czytanych opowieściach o „misiach, niedźwiedziach” jest TORT urodzinowy (upieczony
oczywiście osobiście przeze mnie lub przez koleżankę bibliotekarkę). To są
takie większe imprezy w mojej filii, ale oprócz tego mamy imprezy w Gminne
Bibliotece, której jestem pracownikiem, więc chętnie pomagam koleżankom. Tu
mogłabym wymienić warsztaty, na których wykonujemy róże z krepiny, a które
potem rozdajemy czytelnikom w swoich filiach w akcji promowania lokalnej
biblioteki i wypożyczania książek… „Książka i Róża” – w tym dniu też mamy
podsumowywanie konkursu czytelniczego dla najmłodszych czytelników z całej
gminy (całoroczny konkurs czytelniczy – CZYTELNIK ROKU). To jest tylko
namiastka mojej pracy jako bibliotekarki, bo przecież nie jestem w stanie
wymienić wszystkich obowiązków. Ja dodatkowo zajmu się „prowadzeniem” Facebooka
naszej GBP, a co za tym idzie jestem „nadwornym” fotoreporterem, czyli żadna
impreza zarówno w Gminnej Bibliotece, jak i w filiach mnie nie mija, a jeżeli
nie jestem w stanie osobiście fotografować, to na pewno potem sama zbieram
materiały i opracowuję je. Co się tyczy spraw ‘czysto zawodowych” – to jestem w
trakcie wprowadzania księgozbioru do katalogu on-line, zarówno na bieżąco (nowe
zakupy), jak i księgozbiór z ubiegłych lat.
Dorota
Często, gdy ktoś słyszy, że wykonuję
zawód bibliotekarza. słyszę: „ale masz fajną pracę, nic nie robisz tylko
siedzisz i czytasz”. Jednak prawda jest zupełnie inną. Praca bibliotekarza
zaczyna się od znajomości gatunków literackich, podług których wybierane są
książki do księgozbioru. Często, a w zasadzie zawsze wybór tych książek opiera
się na zainteresowaniach czytelniczych czytelników. Często jest to bardzo
trudne, gdyż miesięcznie mamy bardzo mała pulę pieniężną na zakup książek. Gdy
książki już do nas dotrą, musimy je ułożyć wg faktury, nadać im sygnaturę,
klasyfikację dziesiętna, nr inwentarzowy. Wreszcie możemy wpisać je do systemu
bibliotecznego i nadać kody kreskowe. Po całej procedurze wpisujemy nowości na
bloga i fb. Poza zakupem i opracowaniem książek do zadań bibliotekarza należy
półroczne, kwartalne i miesięczne sprawozdania. A co ze starymi książkami, są
ubytkowane, co także podlega określonym zasadom. W międzyczasie prowadzimy
działalność kulturalno-oświatowa, są to m.in. organizowane spotkania autorskie,
zajęcia dla dorosłych i dzieci. Wymaga to wiele samozaparcia, innowacji i
twórczości. Szczególnie w przypadku dzieci. W pracy bibliotekarza ważne jest
nawiązywanie kontaktów z czytelnikami, czasami jest to bajecznie proste, czasem
trzeba się nagimnastykować. Szczególnie trudne i stresujące są sytuacje, kiedy
musimy od czytelnika egzekwować regulamin (kary, opłaty za zniszczoną lub
zgubiona książkę), ale niestety jesteśmy strażnikami księgozbioru i każdy
czytelnik chciałby dostać czystą książkę, a nie zaświnioną barszczem. Nie jest
to przyjemne, ale niestety konieczne. Głównie nasza praca polega na myśleniu,
kombinowaniu, kreatywności, ale czasem trzeba przenieść kilkadziesiąt książek
na inny regał, czasami ten regał trzeba przenieść. Także śmiało mogę stwierdzić,
że bibliotekarz jest propagatorem kultury, człowiekiem, któremu można się
zawierzyć, jest księgowym i sekretarzem, ale przede wszystkim strażnikiem
książek. Dbamy o to, by były nowości, by każdy miał szansę przeczytać to, co
lubi, być dla człowieka. Robimy bardzo dużo rzeczy, których na pierwszy rzut
oka nie widać.
Z literaturą musimy być cały czas na
bieżąco, musimy uzupełniać swoją wiedzę z zakresu działalności biblioteki np.
Prawo autorskie. Każdego dnia uczymy się nowych rzeczy i ciągle poszerzamy
swoją wiedzę.
Monika
Pracuję jako
bibliotekarka w Miejskiej Bibliotece Publicznej w mieście liczącym ok. 40
tysięcy mieszkańców. Najwięcej czasu spędzam na wypożyczalni, tutaj zwraca się,
wypożycza się, ratuje się stare lub zniszczone książki. Wprowadza się również
numery inwentarzowe do książek całkiem nowych oraz obkłada się je folią
samoprzylepną i przykleja sygnatury. Tak przygotowane książki mogą wrócić na
półki. Dostęp do księgozbioru w mojej bibliotece jest wolny tzn. że czytelnik
podchodzi do półki i sam sobie wybiera, co chce zabrać do domu. Oczywiście jest
też możliwość zamawiania, rezerwowania czy prolongaty pozycji przez katalog
OPAC. Czytelnicy, którzy nie korzystają z Internetu, rezerwują książki
bezpośrednio u bibliotekarza przy wypożyczaniu. Na wypożyczalni także reguluje
się kary biblioteczne (wielka szkoła asertywności, tolerancji oraz
rozwiązywania konfliktów). Jako bibliotekarka jestem również odpowiedzialna za
tworzenie list z książkami i audiobookami, które chcemy zamówić do placówki.
Oprócz wypożyczalni pracuję w dziale opracowania zbiorów, jest to całkiem inny
rodzaj pracy. Trzeba być bardzo rzetelnym i skupionym przy wprowadzaniu danych
do komputera i chętnym do ciągłej nauki, ponieważ zasady katalogowania cały
czas się zmieniają. (http://przepisy.bn.org.pl/deskryptory/zasady-tworzenia-deskryptorow-bn
o co tutaj chodzi i co ja tutaj robię). Sama kataloguję audiobooki, czasem
pomagam koleżance z książkami. Niestety nie mamy żadnych innych zbiorów.
Oprócz tego biblioteka jako placówka organizuje spotkania autorskie, konkursy literacko-plastyczne dla dzieci i młodzieży, raz na jakiś czas organizowana jest „Szafa party”, czyli wymiana ciuchów w bibliotece. Ponadto koleżanki czytają bajki w pobliskim żłobku i przedszkolach. Dzieci przychodzą na lekcje biblioteczne, UTW swoje spotkania również organizuje w bibliotece. W ubiegłym roku raz w tygodniu w bibliotece pojawiały się mamy z dziećmi i wspólnie rozmawiały o swoich pociechach czy problemach. Raz w miesiącu odwiedzały je panie z poradni psychologicznej i proponowały jakiś temat spotkania. Zobaczymy, czy od Nowego Roku znowu to wróci, po wakacjach jakoś się to rozeszło po kościach.
Wiele zależy od dyrektora placówki i finansów, ale to pierwsze jest ważniejsze. Nie zawsze jest tak, jak chcemy. Moja wizja biblioteki różni się od tej, którą ma mój szef. Jednak w przyszłości widzę siebie w dziale opracowania. To bardziej mnie interesuje niż praca z ludźmi, ale nie znaczy, że tego nie lubię. Na szczęście jest wiele pól, na których można się tutaj realizować.
PS. Fajnie jest być bibliotekarką!
Oprócz tego biblioteka jako placówka organizuje spotkania autorskie, konkursy literacko-plastyczne dla dzieci i młodzieży, raz na jakiś czas organizowana jest „Szafa party”, czyli wymiana ciuchów w bibliotece. Ponadto koleżanki czytają bajki w pobliskim żłobku i przedszkolach. Dzieci przychodzą na lekcje biblioteczne, UTW swoje spotkania również organizuje w bibliotece. W ubiegłym roku raz w tygodniu w bibliotece pojawiały się mamy z dziećmi i wspólnie rozmawiały o swoich pociechach czy problemach. Raz w miesiącu odwiedzały je panie z poradni psychologicznej i proponowały jakiś temat spotkania. Zobaczymy, czy od Nowego Roku znowu to wróci, po wakacjach jakoś się to rozeszło po kościach.
Wiele zależy od dyrektora placówki i finansów, ale to pierwsze jest ważniejsze. Nie zawsze jest tak, jak chcemy. Moja wizja biblioteki różni się od tej, którą ma mój szef. Jednak w przyszłości widzę siebie w dziale opracowania. To bardziej mnie interesuje niż praca z ludźmi, ale nie znaczy, że tego nie lubię. Na szczęście jest wiele pól, na których można się tutaj realizować.
PS. Fajnie jest być bibliotekarką!
Karolina
Ach tez kiedys chcialam byc bibliotekarka ale i tak nia nie zostalam. Jesli chodzi o tekst to naprawde wierze we wszystko b oczesto orzmawiam szczerze z moimi Paniami ktore sa naprawde super i robia wielka prace. Wiele z tego co tu czytam jest wszedzie. Stereotypy bola niestety najbardziej. Fajnie ze ktos napisal taki post :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze wiem, o czym piszesz. Również pracuje w bibliotece, ale na filii. Mimo wszystko jest masę roboty, szczególnie, że na jednym pietrze jesteśmy ze świetlica środowiskowa, a pod nami jest przedszkole. Mamy masę projektów, w tym wielopokoleniowych, spotkania z maluchami, lekcje biblioteczne, etc. Niekiedy nie ma czasu nawet na zrobienie sobie herbaty. A mówią, że ludzie nie czytają!
OdpowiedzUsuńI tak, to jest moja wymarzona praca. jestem tu, bo robiłam studia podyplomowe i naprawdę chciałam się zatrudnić w bibliotece. Nie żałuję, bo jest tak, jak sobie wyobrażałam. Jak czytelnik wraca i mówi: proszę mi polecić coś takiego, jak pani mi dała ostatnio, bo mi się podobało - to jestem zachwycona!
Kurczę, jakbym o sobie czytała w niektórych przypadkach :) Pracuję w szkolnej bibliotece 10 lat. Przez reformę już mnie to nie cieszy. I nie chodzi o samą bibliotekę, ale o to, że to placówka oświatowa. Chciałabym pracować w publicznej, mieć normalny urlop jak wszyscy, a nie "tyle wolnego" (śmieszny i irytujący stereotyp) i nie mieć nad głową młota papierologii stosowanej, tony niepotrzebnych rzeczy do zrobienia, które wykonać muszę, zamiast spędzać czas na pracy z czytelnikiem. Mimo tych wszystkich trudności, których coraz więcej nam serwują, kocham bibliotekę i pracę wśród książek :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę ci pracy w bibliotece, choć wiem jak ona wygląda. Ale dla mnie sam zapach książek sprawia, że przetrwałbym nawet najtrudniejsze momenty. Często rozmawiam z Panią, która pracuje w bibliotece i wiem, że ma pracy do groma - segregacja, zamówienia nowych tytułów, wpisy, wysyłanie przypomnień...itp. Stereotypy...trudno się ich pozbyć.
OdpowiedzUsuńCiekawy materiał :) Ja, chociaż książki przecież lubię, raczej na bibliotekarza bym się nie nadawała... Nie miałabym do tego wystarczającej ilości cierpliwości. Wystarczy mi polecanie książek w sieci, wtedy, kiedy mam na to ochotę :D
OdpowiedzUsuńMi praca w bibliotece zawsze wydawała się nudna i absolutnie nie myślałam, że polega ona na czytaniu książek ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny post!
OdpowiedzUsuńMimo tego, że nie studiuję kierunku upoważniającego mnie do bycia bibliotekarką, to cicho marzę o wykonywaniu tego zawodu. :) Wiem, że jest to ciężka i wymagająca praca (często rozmawiam z paniami będącymi bibliotekarkami w WB, w Krakowie) ale oprócz tych wszystkich wykonywanych czynności to kontakt z Czytelnikami wynagradzałby mi czas spędzony m.in.: przy segregacji, zamówieniach. :) A z dzieciakami to już w ogóle! Pozdrawiam. :)
Każdy zawód ma swoje tajemnice ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci pracy! Czytanie o tym, że praca w bibliotece jest super, niemalże mnie zabija. Dostałam kiedyś staż w bibliotece, ale, niestety, musiałam odmówić.
OdpowiedzUsuńPracuję od 3 lat w bibliotece szkoły podstawowej. I często żałuję tej decyzji. Chciałam pracować z dziećmi, robić dla nich zajęcia, promować czytelnictwo. Tymczasem połowę wakacji spędzam w bibliotece rozpakowując potwornie ciężkie kartony z kilkoma tysiącami podręczników. Potem je pieczętuję, wpisuję do inwentarza (nie mam jeszcze skomputeryzowanej biblioteki, dopiero teraz powoli mogę to zacząć robić). Kilka osób mi pomaga. Potem wydawanie tych podręczników i ćwiczeń - kłótnie z rodzicami - bo ten podręcznik za bardzo zniszczony, bo tego syn nie dostał (choć jest podpis, że dostał) i nauczycielami, którzy domagają się wszystkiego na już. Następnie rozliczanie tego wszystkiego, batalie z Wydawnictwami, bo ciągle coś się nie zgadza. Gdy wydaje się, że już jest ogarnięte, to przychodzą dzieci ze zniszczonym podręcznikiem, ktoś odchodzi ze szkoły, ktoś przychodzi..., no i domaganie się zapłaty za zniszczone podręczniki . Mam bardzo urozmaicone życie, co chwilę posyłają mnie na jakąś wycieczkę, jakiś konkurs... bo ja przecież nie mam co robić w tej bibliotece. Statystyki też ciągle robię "na piechotę", Nie mam czasu na obłożenie i włączenie do księgozbioru książek, na uaktualnienie katalogu, na prawdziwą pracę z dziećmi. Komputeryzację po godzinach powoli, oczywiście charytatywnie. Wracam do domu bardzo zmęczona i kończę jeszcze inne obowiązki związane z pracą w szkole. Dołożyli nauczycielom bibliotekarzom mnóstwo potwornie ciężkiej (dosłownie i w przenośni) pracy i ani jednego etatu, ani wynagrodzenia. I nikogo nie obchodzi jak to wszystko ma zrobić jedna osoba i mieć jeszcze czas i serce dla dzieci, których w bibliotece ciągle pełno (i bardzo dobrze, bo po to jest biblioteka). Wymaga się od nas cudów. Nie ma czasu na czytanie książek, ani nawet zjedzenie kanapki często. (Opisałam tylko część obowiązków nauczycieli bibliotekarzy).
OdpowiedzUsuńJak słyszę z uporem maniaka powtarzany slogan "Bibliotekarka je NIE TYLKO od książek, biblioteka to NIE TYLKO ksiazki, to aż mnie ściska. Polecam wszystkim bibliotekarkom całą prawdę o bibliotekarkach w art bibliotekarki Elżbiety Miskiewicz w październikowym "Bibliotekarzu" 2017. Ja jestem też bibliotekarką i właśnie jestem od czytania, i zajmowania się książkami, a nie wpierania wszystkim dookoła że my bibliotekarki to zajmujemy się wszystkim dookoła, a nie książkami bo to przeżytek, a ja właśnie zajmuję się książkami!!!!
OdpowiedzUsuńTo pewnie zależy od biblioteki, ale chyba ten zawód nie polega na tym, by siedzieć i czytać. I nikt nie mówi, że nie zajmuje się książkami, tylko że nie jest tak, że to zajmowanie polega na zapoznawaniu się z treścią i niczym poza tym.
Usuń;)
OdpowiedzUsuńBibliotekarz to jeden z najbardziej niedocenionych zawodów na świecie. Każdy zasługuje na szacunek i podziw.
OdpowiedzUsuń