Za co kocham 007

Całkiem przypadkiem dowiedziałam się, że dziś obchodzimy Światowy Dzień Jamesa Bonda. Ustanowiono go w 2012 roku, by uczcić premierę pierwszego filmu z agentem Jej Królewskiej Mości. 5 października 1962 rok pojawił się na ekranach kin Doktor No i od tego czasu James Bond bawi kolejne już pokolenia kinomaniaków.
Z tej okazji, jak fanka Bonda, postanowiłam zaprezentować Wam siedem rzeczy, za które kocham 007. Może dzięki temu przekonacie się do serii, którą prowadzę na blogu.
Zapraszam!
Bohater
James Bond zachwyca mnie głównie swoim charakterem. To odważny, bezczelny, przebiegły i inteligentny facet z ciętym językiem. Ironiczny i niedający się wtłoczyć w żadne ramy. Przy okazji bardzo przystojny, z nieodpartym urokiem osobistym. Potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji. Działa instynktownie, bywa porywczy i choć czasem widz nie pała do niego sympatią (na przykład za jego stosunek do kobiet czy zwierzchników), nie można oderwać od niego wzroku. To charyzmatyczny bohater, patriota z trudną przeszłością. Nigdy nie możemy być na sto procent pewni, co w danej sytuacji zrobi James. I to chyba jest najlepsze.
Humor
Filmy o agencie 007 nie są komediami, ale humoru nie można im odmówić. Jest on może średnio widoczny i nie jest go za dużo, ale jednak. Najwięcej zauważymy go w dialogach, szczególnie między Bondem a Q. Ich utarczki słowne są naprawdę godne uwagi. Często Bond rzuca też jakąś złośliwą uwagę na temat przeciwnika, gdy go pokona. Nie rozumie tego jego rozmówca, ale widz owszem, bo wie doskonale, co się właśnie stało. I nie można się nie uśmiechnąć, naprawdę.
Gadżety
Coś, czego brakuje mi w nowych filmach. Pierwsze obrazy naszpikowane były bajeranckimi samochodami z całym mnóstwem przycisków – do wyrzutni, broni czy zasłony. Także z pozoru zwykłe przedmioty okazywały się szpiegowskimi zabawkami – wybuchający papieros, linka do wspinaczki w pasku, nóż w bucie to klasyki. Nie zabrakło też naprawdę niesamowitych rzeczy jak jetpack czy niewidzialne auto. I jak tu nie kochać takich smaczków?
Wróg
Przez wiele filmów pokazywano nam strukturę Organizacji WIDMO, która powróciła do łask w najnowszym filmie o Bondzie – SPECTRE. Naprawdę genialnie jest to obmyślone – przez kilka obrazów buduje się napięcie, pokazując działania organizacji, ale nie zdradzając wszystkiego. Okazuje się, że w jej strukturach działa wielu mistrzów zła, z którymi Bond musi się zmierzyć. A misje te są często ważne z powodu swojego globalnego zasięgu. I oczywiście – Blofeld to chyba największy mistrz zbrodni, jakiego świat widział. A sama jego postać jest wykreowana w sposób, który potem był inspiracją dla wielu innych obrazów i powieści.
Akcja
Tego nie możemy odmówić filmom o Bondzie. Ciągle coś się dzieje – są pościgi, bójki, międzynarodowe afery. Z minuty na minutę wszystko może się zmienić. Bond nigdy nie może czuć się bezpieczny, a my wraz z nim.

Źródło
Kobiety
Przez ponad 50 lat w filmach pojawiło się naprawdę wiele pięknych kobiet. Co najciekawsze jednak zdecydowana większość z nich to postacie z charakterem – agentki i mistrzynie zła. Dzięki nim można zdać sobie sprawę, że kobiety bywają równie niebezpieczne co mężczyźni, a czasem nawet są bardziej przebiegłe i nie boją się wykorzystać swojej urody, by zdobyć to, czego pragną.
Aktorzy
Cała plejada gwiazd wystąpiła w filmach o najsłynniejszym agencie świata. Zacznijmy chociażby od głównej roli, w której mogliśmy zobaczyć fenomenalnego Seana Connery’ego, który tak naprawdę stworzył tę postać i rozsławił ją, czy Rogera Moore’a, który wystąpił w aż siedmiu filmach o Bondzie. Dodajmy do tego jednego z moich ulubionych aktorów, czyli Pierce’a Brosnana, oraz najnowszego Bonda, czyli Daniela Craiga, i na tym można by zamknąć stawkę popularnych odtwórców roli agenta Jej Królewskiej Mości. W rolę Jamesa wcieliło się jeszcze dwóch aktorów (właściwie to tylko jeden, drugi był modelem) – George Lazenby i Timothy Dalton.
Poza tym na ekranie zobaczymy m.in. Izabella Scorupco, Teri Hatcher, Sophie Marceau, Halle Berry, Mdonnę, Evę Green, Monicę Bellucci, Christophera Lee, Christophera Walkena, Benicio Del Toro, Judi Dench czy Raplha Finnesa.
I bonus: Czołówka i napisy
Świetnie zrobiona, charakterystyczna dla serii i spajająca filmy w jeden cykl czołówka każdego z nich (spojrzenie przez lufę pistoletu na Bonda) sprawia, że aż mam ciarki, gdy włączam film. Na dodatek sam fakt, że każdy z aktorów nadał postaci agenta inny styl już w tym pierwszym fragmencie daje mi wiele radochy. Warto też zwrócić uwagę (trudno mi powiedzieć, jak jest w dwóch najnowszych filmach), że podczas napisów końcowych pojawia się fraza „James Bond powróci” i tytuł kolejnego filmu.

2 komentarze:

  1. Ja również jestem wielką fanką Bonda, a Daniela Craiga w tej roli po prostu kocham :) a wiesz, że są podejrzenia, że kobieta Bonda jest pierwozorem polskiej agentki z którą romans miał swego czasu Fleming, przed napisaniem przygód agenta? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bon to kawał mojego dzieciństwa! Trochę podkochiwałam się w tym bohaterze, przedstawianym przez Brosnana. Oj, chyba muszę odświeżyć sobie wszystkie te filmy po kolei. Są świetne. Pozdrawiam! :)

    MAJUSKUŁA

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, co sądzisz o wpisie!