Kolejna odsłona cyklu książkowo-filmowego. Tym razem trochę oszukuję, bo w zestawieniu pojawia się jeden film i aż dwa seriale, ale nie mogłam przejść obok nich obojętnie.
Źródło |
Bailey zostaje znaleziony przez Ethana i jego mamę, a potem przygarnięty.
Rodzina kocha go, bawi się z nim, uczy nowych rzeczy, a rosnący coraz szybciej
szczeniak nie wszystko rozumie. Uwielbia jednak swojego pana, Ethana, nawet gdy
ten dorasta i zaczyna spotykać się z dziewczyną, a potem jedzie na studia. Gdy
Bailey umiera, wszyscy są smutni. Okazuje się jednak, że wcale nie odszedł na
zawsze – odradza się w nowym ciele i ma nowe zadania.
Był sobie
pies, a
wcześniej Misja na czterech łapach,
to książka autorstwa W. Bruce Camerona, której wznowienie wyszło przy okazji
filmu. Głównym bohaterem jest pies, który odradza się kilkukrotnie, za każdym
razem przeżywając nowe przygody i mając nowe zadania. Nie tylko pozwala to
widzowi i czytelnikowi lepiej poznać i zrozumieć zachowania psa, lecz także
ujawnia wiele prawdy na temat ludzi. Bailey jest czujnym obserwatorem, który
dzieli się swoją wiedzą w humorystyczny sposób.
Muszę jednak przyznać, że mimo iż książka mi się podobała, była zabawna i
wzruszająca, film przekonał mnie nieco bardziej do siebie. Był pełen emocji i
śmiechu, ale miał też „to coś”, co spowodowało, że po projekcji uznałam, że
jest lepszy niż powieść.
Alicja umawia się ze swoim chłopakiem Jackiem na kolację u niej w domu. Po
miłym wieczorze mężczyzna wręcza jej pierścionek. Wystraszona tak szybkim
tempem dziewczyna wyprasza go z mieszkania, jednak chwilę później wybiega za
nim i widzi, jak ktoś na niego napada. Alicja rusza tropem sprawców i wpada do
dziwnego miejsca. Zostaje zamknięta w pudle, z którego na szczęście ucieka.
Dziewczyna zrobi wszystko, by odszukać chłopaka i pomóc mu uciec z tego
tajemniczego miejsca.
Alicja to
dwuodcinkowy serial z 2009 roku oparty na motywach powieści Lewisa Carrolla.
Wątki z Alicji w krainie czarów i Alicji po drugiej stronie lustra zostały
tu wymieszane, a całość jest uwspółcześniona. Kraina czarów nie jest bajkową i
sielankową krainą, lecz zdegradowanym miastem, w którym wcale nie jest
bezpiecznie.
Podoba mi się pomysł i realizacja tego serialu. Współczesna wersja znanej
książki przeniesiona na ekran wygląda nieźle, nie nudzi, mimo że odcinki mają
prawie po 90 minut. Trudno byłoby mi zdecydować, co wygrywa w tym zestawieniu,
bo i książki, i serial są dość pokręcone. Uznajmy zatem, że jest remis.
Wioletka, Klaus i Słoneczko Baudelaire zostają sierotami. Ich rodzice giną
w pożarze domu i dzieci dziedziczą rodzinną fortunę. Trafi ona do ich rąk, gdy
najstarsza Wioletka osiągnie pełnoletniość. Rodzeństwo musi mieć opiekuna.
Zajmujący się ich sprawą pan Poe ustala, że sieroty powinny trafić do domu
hrabiego Olafa – aktora, który chce zagarnąć ich majątek. Mężczyzna traktuje
dzieci jak niewolników – każe im sprzątać, gotować, rąbać drewno. Sieroty
wykonują każde zadanie, jednak wiedzą, że to nie jest najgorsza z możliwych
sytuacji, która ich spotka pod opieką hrabiego, bowiem ten nie cofnie się przed
niczym, byle tylko przejąć fortunę Baudelaire’ów.
Seria
niefortunnych zdarzeń to serial, którego pierwszy sezon wyemitowano w
styczniu 2017 roku. Scenariusz ośmiu odcinków opiera się na czterech
powieściach Lemony’ego Snicketa – Przykrym
początku, Gabinecie gadów, Ogromnym oknie i Tartaku tortur.
Obraz doskonale oddaje klimat książek. Po pierwsze ciągle dostajemy
informacje od narratora – samego autora książek – że historia, którą nam
przedstawia, jest przykra, smutna i dołująca i że lepiej jej nie oglądać. Po drugie
fabułę książek przeniesiono bardzo dokładnie na ekran, dodając jedynie niektóre
sceny, o których nie mogliśmy przeczytać.
Przy serialu bawiłam się doskonale, choć i książki mnie zauroczyły, gdy
byłam dzieckiem. Cieszę się, że wrócono do tej historii i oddano ją w tak dobry
sposób. Jeśli miałabym rozstrzygnąć, kto w tym zestawieniu wygrywa, to jest to –
niewielką przewagą – serial.
Ostatnio przeczytałam "Był sobie pies" i powieść bardzo mi się podobała, więc na pewno pooglądam film ;) ZAciekawiłaś mnie Alicją, do tej pory znałam jedynie film ;)
OdpowiedzUsuń