„My
nie kradniemy, tylko pożyczamy od tych, którzy mają więcej”. „Pożyczamy? Ale
mamy długów...”.
W
Anglii rządzi książę Jan. Ma do pomocy sir Syka oraz szeryfa Nottingham. Razem
ściągają podatki i uprzykrzają życie mieszkańcom. W obronie ubogich staje Robin
Hood – dzielny bandyta, który kocha się w lady Marion. Robinowi pomaga Mały
John. Razem napadają na bogatych i ograbiają ich z dóbr, które potem rozdają
ubogim i potrzebującym. Nie podoba się to księciu, który postanawia zastawić na
Robina pułapkę w postaci turnieju łuczniczego.
Robin Hood to film animowany Disneya z 1973
roku. Nawiązuje do popularnej legendy angielskiej, która znana jest na całym
świecie. Już na wstępie dowiadujemy się, że w królestwie zwierząt ta historia
jest także znana i właśnie ona będzie opowiedziana w filmie.
Animacja
zaczyna się od książki, z której dowiadujemy się najważniejszych rzeczy, które
musimy wiedzieć na początku oglądania. Niestety, tekst jest po angielsku i nie
każda wersja bajki posiada polskie napisy.
Co
ciekawe zaraz po obejrzeniu książki przedstawione są postaci. Każda z nich coś
robi, a napisy przedstawiają ich z imienia i nazwiska i zwierzęcia, które je
gra. Do tego dodano nazwiska odtwórców konkretnych ról. Wcześniej się z tym nie
spotkałam u Disneya. Dopiero po tym wstępie rozpoczyna się film.
Historia
jest dobrze znana i oddana dość wiernie. Chociaż główne postacie to zwierzęta,
nie trudno jest się połapać kto jest kim. Robin jest lisem, Marion także. Mały
John to niedźwiedź, a szeryf – wilk. Być może jest to spowodowane tym, że dane
postacie zwierzęce posiadają cechy, które w jakiś sposób kojarzone są z danym
ludzkim odpowiednikiem – lis to zwinność i przebiegłość, niedźwiedź to siła, a
wilk – bezwzględność.
Warto
zwrócić uwagę na rysunki. Postaci w przybliżeniu mają mocne i wyraźne kreski.
Tło jest szczegółowe, ale odcina się od tego, co widać na pierwszym planie –
doskonale wtapia się w daną scenę. Jednak ci, którzy znają bajki Disneya,
zauważą ważną rzecz. W ciągu sześciu lat wyszły trzy filmy, w których zwierzęta
grają główne role – Księga dżungli
(1967), Arystokraci (1970) i Robin Hood (1973). We wszystkich tych
animacjach zwierzęta wyglądają bardzo podobnie. Mały John i Baloo to niemal ta
sama postać, nawet ten sam aktor użycza im głosu – swoją drogą naprawdę
przyjemnie słucha się Jana Prochyry. Podobnie zresztą z wężami. Jeśli chodzi o Arystokratów to kocie postacie pokazane
są w podobny sposób.
W
polskim dubbingu usłyszymy jeszcze kilka znanych głosów. Robina gra Artur
Żmijewski, a partneruje mu Joanna Brodzik jako lady Marion. Do tego Jacek
Braciak w dwóch postaciach – Syka i Czubka. Książę Jan otrzymał głos Jana
Peszka, natomiast szeryf Nottingham mówi głosem Zdzisława Wardejny.
Ponieważ
to film z najlepszego okresu Disneya nie mogło zabraknąć piosenek. Bohaterowie
śpiewają piosenki dopasowane do sytuacji, jest też utwór śpiewany przez
kurczaka na wstępie filmu. Nie jest tego dużo, ale to ciekawe uzupełnienie animacji.
Niestety, piosenki są raczej nieznane (pamiętajmy o hitach jak Kolorowy wiatr z Pocahontas).
W
Robin Hoodzie nie brakuje akcji,
ciągle coś się dzieje. Są bójki, pościgi i ucieczki. Jest też miłość, zabawa i
trochę niesprawiedliwości. Od razu wiemy, kto jest dobry, a kto zły. Podział
jest bardzo wyraźny, ale może to być spowodowane również tym, że znamy legendy
o bohaterze z Anglii. Co ciekawe, Disney kolejny raz sięgnął po mit z tego
kraju – zaledwie dziesięć lat wcześniej mieliśmy Miecz w kamieniu i legendę o królu Arturze.
Uważam,
że to ciekawy film. Podoba mi się sięganie po dobrze znane historie. Przy
okazji to klasyk, chociaż mało znany. Moim zdaniem to jeden z lepszych filmów
Disneya – piękny, nie za długi, ciekawy, pomysłowo wykorzystujący zwierzęta.
Koniecznie zobaczcie, jeśli jeszcze nie widzieliście!
Wyrosłam już z bajek :P Ale można obejrzeć śmiało :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam bajki ;) Razem z córką obejrzę z przyjemnością ;)
OdpowiedzUsuńJa myślę, że z bajek się nie wyrasta! Zwłaszcza jeśli chodzi o bajki Disneya. Tej jeszcze nie widziałam, więc muszę to nadrobić.
OdpowiedzUsuńMimo wieku nadal uwielbiam bajki a szczególnie te starsze Disneya :)Aż zachciało mi się zasiąść przed komputerem
OdpowiedzUsuńA nawet bym obejrzała. Dawno nie oglądałam żadnej bajki.
OdpowiedzUsuńZatęskniłam za dzieciństwem i czasami, gdy siadało się przez telewizorem i oglądało Disneya... :(
OdpowiedzUsuńTo zabrzmi dziwnie ale... Nie oglądałam :D
OdpowiedzUsuńWcale nie. Ja obejrzałam pierwszy raz, gdy miałam 22 lata.
UsuńUwielbiam oglądać bajki. Oglądałam wiele wyprodukowanych przez Disney'a, a jednak o tej jeszcze nigdy nie słyszałam, co jest bardzo dziwne. Jak tylko będę miała chwilę, na pewno ją obejrzę :)
OdpowiedzUsuńTo chyba jedna z niewielu animacji Disneya, których jeszcze nie oglądałam. Muszę to kiedyś nadrobić. :) I nie uważam, że z bajek się wyrasta. Te, które mają jakąś wartość, a animacje disneyowskie do takich właśnie należą, można obejrzeć je nawet, będąc już dorosłym. Ja uwielbiam te animacje i jeśli mam ochotę obejrzeć, to to robię. :)
OdpowiedzUsuńOoo... Uwielbiam tę bajkę, chociaż zupełnie nie pamiętałam, że zaczyna się od książki. Aż mam ochotę obejrzeć! :)
OdpowiedzUsuńObejrzę z przyjemnością z moim 7 - latkiem
OdpowiedzUsuńChociaz juz "duze dziecko" chetnie wraca sie do bajek- to takie przypomnienie dziecinstwa,wspanialych,beztroskich lat.
OdpowiedzUsuńChociaz juz "duze dziecko" chetnie wraca sie do bajek- to takie przypomnienie dziecinstwa,wspanialych,beztroskich lat.
OdpowiedzUsuńGdy byłam mała, nie lubiłam tej bajki. Może powinnam do niej wrócić, po latach, i spojrzeć na nią z innej perspektywy?
OdpowiedzUsuńDisney to moje dziecinstwo ��
OdpowiedzUsuń