Autor: Nora K. Jemisin
Tytuł: Miasto, którym się staliśmy
Tytuł oryginalny: The city we became
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 592
Manny po wyjściu z metra w Nowym Jorku traci pamięć. Nie wie, kim jest i co tu robi, chociaż z pojedynczych informacji zaczyna składać swoją historię. Coś jednak dzieje się z nim dziwnego, bo chłopak widzi miasto podwójnie – jedno rzeczywiste, drugie nierealne, jakby z innego wymiaru. Na dodatek w Nowym Jorku pojawia się jakaś kreatura, która próbuje go zniszczyć, a Manny czuje, że powinien ją powstrzymać.
Miasto, którym się staliśmy Nory K. Jemisin to powieść dla fanów SF. Głównym bohaterem jest Nowy Jork – a właściwie on w 5 odsłonach. Poznajemy losy pięciorga ludzi, którzy pewnego dnia – za pomocą dziwnej, niezrozumiałej siły – stają się awatarami dzielnic NJ. Ich cel jest jeden – nie dać Nieprzyjacielowi zniszczyć miasta.
To, co mnie zachwyciło w powieści, to koncepcja miast, które upadły. Wszyscy je znamy – Pompeje, Atlantyda nie dały sobie rady w walce, pogrzebały je katastrofy. Autorka sugeruje, że było to związane z działaniem Nieprzyjaciela, siły z innego wymiaru, która ma swój cel w upadku miasta. Teraz obserwujemy zmagania Nowego Jorku, który jest zlepkiem różnych dzielnic, bardzo od siebie odmiennych – zupełnie jak bohaterowie tej powieści.
Bohaterowie są uosobieniami swoich dzielnic – na przykład Staten Island to indywidualistka, która ma swoje zdanie i nie chce działać z grupą. Jest trochę na uboczu. Każda z postaci ma charakter, który w jakiś sposób odpowiada temu, jak postrzegają daną dzielnicę ludzie. To było ciekawe i podziwiam autorkę za to, że potrafiła tak oddać te osoby.
Druga rzecz, która jest godna uwagi, to tłumaczenie. Styl narracji, atmosfera, skomplikowana i wielowarstwowa natura bohaterów – to wszystko jest tu uchwycone w świetny sposób. Pojawiały się na przykład słowa jak „heheszki”, które normalnie uznałabym za zbyt potoczne dla użycia ich w narracji, tu pasowały do treści i nie czułam rozdźwięku, gdy były użyte. Tłumacze spisali się świetnie.
Powieść wymaga uwagi i skupienia, ale jest warta poświęconego jej czasu. Świeża, wielowątkowa, z interesującym bohaterem zbiorowym w postaci Nowego Jorku – kawał dobrej współczesnej fantastyki. Ja na początku nie mogłam się wkręcić w jej klimat, ale z rozdziału na rozdział bym coraz bardziej zaintrygowana losami bohaterów. Warto więc dać narracji się porwać, nie rezygnować po kilku stronach.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa SQN.
Nie czytuję fantastyki, nie są to moje klimaty, ale z całą pewnością książka zachwyci nie jednego czytelnika.
OdpowiedzUsuńniestety do tego gatunku dalej nie jestem przekonana zwłaszcza jeśli chodzi o ksiązki
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że mnie zaintrygowałaś tą książką. Mimo że nie czytam fantastyki, to chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńCzasami sięgam po książki, które wymagają uwagi i skupienia. Będę miała ją w pamięci.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto poświęcić tej powieści czas oraz uwagę, bo może być naprawdę intrygująca.
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiła mnie fabuła tej książki, dlatego koniecznie muszę zapisać ją sobie na przyszłość. Zauważyłam, że wydawnictwo SQN ma coraz więcej takich perełek.
OdpowiedzUsuńWidzę, że jest się czym zainteresować jeśli chodzi o ten tytuł.
OdpowiedzUsuńKoncpecja miast, które upadły jest bardzo ciekawa. Znam inne książki autorki i muszę przeczytać i tę.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł na fabułę. Sprawdzę czy jest dostępna w bibliotece.
OdpowiedzUsuńFantastyka to nie jest mój gatunek czytelniczy, ale czasem lubię przełamać schemat i sięgnąć po coś innego niż czytam na co dzień, więc może się skuszę w przyszłości
OdpowiedzUsuń