"Stranger Things"

Początek lat 80., niewielka miejscowość w stanie Indiana. Czterech chłopców kończy grę w planszówkę i rozchodzą się do domów. Will po drodze zauważa coś dziwnego i próbuje ukryć się w domu, jednak nie jest to takie proste – zamek w drzwiach nie jest bowiem przeszkodą dla podążającej za nim istoty. Następnego dnia okazuje się, że chłopak zaginął. Jego przyjaciele postanawiają go poszukać, wierzą, że to wszystko przez to, że Will nie rzucił w odpowiednim momencie czaru ochronnego w grze i dopadł go demogorgon. Sprawą zaginięcia zaczyna zajmować się policja. Jednak kto uwierzy w wersję z potworem, o której mówią chłopcy? I czy warto brać na poważnie matkę, która chyba zbzikowała po zaginięciu młodszego syna?

Stranger Things to amerykański serial z pogranicza horroru i science-fiction. Na pierwszy sezon składa się osiem odcinków, które emitowano w wakacje 2016 roku.

Głównym tematem serialu jest zaginięcie i poszukiwania Willa. Chłopak przepadł bez śladu, nikt nie wie, gdzie może być. Sprawa jest o tyle udziwniona, że jego przyjaciele wierzą w swoją historię o ataku magicznej istoty z gry, a matka zaczyna, według postronnych obserwatorów, bzikować, wierząc, że Will się z nią kontaktuje za pomocą światła. 

Cała oś serialu kręci się więc wokół postaci, którą widzieliśmy przez chwilę w pierwszym odcinku. Nie jest to jednak obraz detektywistyczny czy kryminał. Mocnym wątkiem są zdolności paranormalne jednej z bohaterek, inne wymiary, tajemnicza istota, kolejne niebezpieczne momenty – zaginięcia osób, pojawianie się istoty, niezwykłe umiejętności dzieci. Do tego mamy całą gamę relacji międzyludzkich – trudne kontakty z rodzicami, nastoletnia miłość, stereotypy, przyjaźń na śmierć i życie. 
Nie można zapomnieć o bardzo mocnym wątku fantastycznym, który pojawia się już w pierwszych minutach pierwszego odcinka, a potem widz otrzymuje coraz więcej szczegółów z nim związanych. Nie tylko zdolności paranormalne, lecz także bardzo pomysłowo stworzony świat i istota, która mrozi nam krew w żyłach, sprawiają, że nie można się do tego serialu wprost oderwać.

Całości dopełniają detale techniczne – fantastyczna muzyka, świetna czołówka, pomysł na tytułowanie odcinków i niby banalny, ale przywodzący na myśl lata 80. font tytułu – smaczki, które zachwycą nie tylko tych, którzy pamiętają te czasy.
Bohaterów można podzielić na dwie kategorie – dorośli i dzieci. Wśród tych pierwszych wyróżniają się przede wszystkim Joyce (Winona Ryder, fenomenalna), matka Willa, komendant Hopper (David Harbour) i Martin Brenner (Matthew Modine), naukowiec. Na ich tle ciekawie wygląda też drugoplanowa Karen Wheeler (Cara Buono), która nie tylko poraża urodą, ale jest też synonimem typowej kobiety tamtych czasów – odrobinę surowej, perfekcyjnej matki, która bardzo chce dotrzeć do swoich dzieci, ale nie do końca może je zrozumieć. 
W drugiej grupie dzieje się naprawdę wiele. Przyjaciele Willa – Mike (świetny Finn Wolfhard), Dustin (genialnie wykreowana postać przez Gatena Matarazzo) i Lucas (Caleb McLaughlin) – zachowują się niemal jak dorośli. Te dzieciaki są odważne, lojalne, oddane, rozmawiają ze sobą z takim luzem, że naprawdę dobrze się ich ogląda. Widz wie, że jest między nimi chemia. Do tego dodajmy jeszcze Jedenastkę (Millie Bobby Brown), której postać nie jest jednoznaczna, ale ciekawi oglądających od pierwszej minuty na ekranie... i oto mamy naprawdę dobry zestaw. 

Do tej grupy dołączyłabym też bohaterów z pogranicza dorosłości – Nancy (bardzo dziewczęca Natalia Dyer), Jonathana (Charlie Heaton) i Steve’a (Joe Keery). Wszyscy troje dostali role tak charakterystyczne dla lat 80., że aż boli – Nancy to dobra uczennica, która zaczyna zadawać się z nieco niegrzecznym chłopakiem i musi udawać kogoś, kim nie jest, Jonathan to artystyczna dusza żyjąca poza grupą, którą uważa się za dziwaka, a Steve to playboy, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki i chce sprawdzić, czy panna z dobrego domu na niego poleci.
Fabuła jest naprawdę dobrze przemyślana i zrealizowana. Lata 80. oddano z wielką precyzją nie tylko w wyglądzie, ubiorze i zachowaniu bohaterów. Tło społeczne, które otrzymujemy gdzieś w międzyczasie, pokazuje to, co kojarzy nam się z seriali z tych lat – relacje rodzinne, życie w małym miasteczku, zainteresowania bohaterów. Klimat podkreślają muzyka, sprzęty i wydarzenia – chociażby dzieciaki, które są tak zafascynowane techniką, wynalazkami, że widz nie może się nie uśmiechnąć, widząc ich rozmawiających o kolejnych pomysłach.
Stranger Things to serial, który mnie zaskoczył. Zanim zaczęłam oglądać, wiele o nim słyszałam. Pierwszy odcinek wyłączyłam po kilku minutach, ale nie dlatego, że mi się nie podobał – raczej dlatego, że oglądałam go w nocy, a jestem strachliwym typem. Potem poszło już z górki. Niesamowity klimat, pomysł, świetni młodzi bohaterowie – nic więcej nie trzeba.

7 komentarzy:

  1. Zastanowię się nad tym serialem. Szukam czegoś nowego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Choć fabuła zaciekawia to jednak sobie odpuszczę. Jakoś nie jestem fanką seriali.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie się za niego wezmę, bo już któraś osoba poleca :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam wiele dobrego o tym serialu od znajomych. Nie wiem czy to coś dla mnie, bo podobnie jak Ty jestem strachliwym człowiekiem... Pomyślę, może kiedyś;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszędzie dookoła słyszę głosy zachwytów nad tym serialem, więc muszę się w końcu przemóc i go obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz wsiąkłam mocno w dramy koreańskie, ale ten serial też ciekawi mnie swoją fabułą - szczególnie jeśli ten aspekt paranormalny jest dobrze przemyślany ;) Historie z niewyjaśnionym zaginięciem jednego z bohaterów zawsze mają w sobie taki dreszczyk, który utrzymuje stałe napięcie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Słyszałam już wiele dobrego o tym serialu i mam w planach zacząć go oglądać. Naprawdę musi być dobry :)

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, co sądzisz o wpisie!