Zombie to moje ulubione potwory. Pokochałam je, gdy
obejrzałam The Walking Dead. Potem
były kolejne filmy, seriale z tym motywem, aż przyszedł czas na gry. Zakochałam
się w Dying Light od pierwszego
momentu, gdy zobaczyłam filmiki z rozgrywką. A jednak to nie ta gra skradła
moje serce w stu procentach, a The Last
of Us.
Fabuła skupia się na Joelu, który stracił córkę w
pierwszych dniach zarazy. Joel chce zdobyć broń dla swojej grupy. W tym celu
godzi się, choć niechętnie, pomóc przyjaciółce, która prowadzi go do grupy
Świetlików. Tu czeka na nich zadanie – muszą przetransportować dziewczynkę poza
granicę miasta. Nie będzie to łatwe – nie dość, że będą musieli zmierzyć się z
przemieńcami, to także ludzie będą im utrudniać drogę do celu.
The Last of Us
to gra, która przenosi nas nieco w czasie. Nie do końca wiemy jak, ale ludzie
zaczęli się zmieniać w zombiepodobne twory. Pierwszym etapem jest zmiana w
dziką istotę, której jedynym pragnieniem jest zaatakowanie nas. Drugi etap to
zmiana w klikacza, czyli potwora, który nie widzi, ale ma doskonały słuch i
jest dość odporny.
Fabuła w grze opiera się głównie na przetrwaniu. Jest
dość liniowa, nie ma zadań pobocznych, a jedyne, nad czym możemy tak naprawdę
mieć kontrolę, poza postacią i sposobami walki z przeciwnikami, to szukanie
zapasów na konkretnym obszarze. Co innego jest mocną stroną gry – historia w
niej przedstawiona i wygląd gry. Wiele scen odbywa się bez udziału gracza,
możemy tylko oglądać krótkie filmiki, które przedstawiają pewne rzeczy. Historia
Joela, jego niechęci, a potem przyjaźni z Elie, jest urocza, ciekawa i
wciągająca. Dodajmy do tego wygląd gry – postacie są jak żywe, niektóre sceny
wyglądają jak film, nie gra – i mamy naprawdę dobrą rozgrywkę na kilka godzin.
Podoba mi się też fakt, że w grze nie ma licznych
broni i wyposażenia, można ulepszać sprzęt, który posiadamy, ale nie ma możliwości
zakupu nowego. To dobrze, bo skupiamy się na czymś innym, a nie na pogoni za
bronią. Dodatkowo doceniamy to, co znajdziemy o wiele bardziej niż w innych
podobnych grach.
The Last of Us
to także świetna muzyka. Doskonale wpisuje się w fabułę, podkreśla sceny i
nadaje im odpowiedni klimat. Świetnie się słucha i gra w tę grę.
Podsumowując, mimo że nie jest to klasyczna „strzelanka”,
które uwielbiam, to The Last of Us
jest moją ulubioną grą. Przez scenariusz, grafikę, muzykę i naprawdę ciekawe
rozwiązanie dotyczące zasobów i broni – to rozgrywka, która jest też rozrywką.
Super. Jednym słowem super.
Widzę, że zabrałaś się za gry, fajnie! O Last of Us słyszałam wiele, jednak nigdy nie miałam okazji zagrać. Coraz bardziej lubię się z zombiakami, więc może kiedyś się skuszę i na grę. Lubię też, gdy gry mają jakąś ciekawą i rozbudowaną historię, coś fantastycznego!
OdpowiedzUsuńA ja ostatnio marudzę mężowi o jakąś grę komputerową, najlepiej strategiczną, w którą będę musiała włożyć trochę inteligencji. :) A zombiaki w literaturze bardzo lubię. :)
OdpowiedzUsuńOooo dawno nie grałam w gry, więc chętnie zobaczę 😁
OdpowiedzUsuń