Najbardziej denerwujące błędy w książkach

 


1. Ortografia
Wydawnictwa zatrudniają korektorów i redaktorów, którzy czuwają nad tym, by w książce nie pojawił się jakiś błąd. A jak wiadomo - błąd ortograficzny to już szczególna ujma, bo najszybciej wpada w oko. Zdarza się jednak tak, że ktoś nie wychwyci takiej pomyłki i książka pojawi się w księgarniach...
Moje ulubione błędy to: fotografja i stacia kolejowa. Pierwszy poszedł w pierwszym rozdziale, drugi znalazłam w środku.
2. "A odpuszczę sobie"
Dalszy ciąg narzekania na korektorów. Wydaje mi się, że im bliżej końca pozycji, tym mniej osób do niego dotrwało. Dlaczego? To właśnie ostatnie rozdziały są najgorzej zrobione. Tu może wydarzyć się dosłownie wszystko.
3. Narracja z dialogiem
Błąd, który występuje w 99% książek na całym świecie. Podczas narracji nagle pojawia się dialog, który nie wiedzieć czemu, nie jest rozpoczęty w nowym akapicie.
4. Pomyłki w wypowiedziach
A konkretnie w ich autorach. Czasem jedna postać mówi coś, co podzielone jest na dwie osobne wypowiedzi. Całkiem bez sensu.
5. Interpunkcja
Pominę przecinki, bo to sprawa sporna. Niektórzy nawet nie widzą, że coś jest nie tak. Ale są jeszcze inne rzeczy.
Wiele książek ma zdania, które nie kończą się znakiem interpunkcyjnym. Po prostu na końcu jest nic.
Pomyłki typu "!?", lub tzw. amerykańskie cudzysłowy są często i całkiem normalne. Jeśli czcionka pozwala na zrobienie normalnego cudzysłowu też nie jest idealnie bo znaki na początku i końcu cytatu różnią się od siebie.
6. Zamiana liter
Też się trafia, niestety. Czasem zamiast nie mamy nei, nikt tego nie wychwycił przed drukiem.
7. Zmiana czcionki
Akapit zaczyna się Time News Roman, a kończy Arialem. Widać, że coś jest nie tak, aż w końcu czytelnik orientuje się o co chodzi i wpada w śmiech.
8. Błędy merytoryczne
Czytałam ostatnio pozycję, w której postać miała dwie lewe ręce. Dosłownie. Przynajmniej w mniemaniu polskiego wydania. Zdanie polegało na tym, że X bolała lewa ręka, a lewą ręką musiał ją podtrzymywać, by nie opadała. Całkiem przyjemne.

Chyba na tym skończę. Są to błędy, które najczęściej wynajduję. Jeśli czytacie moje recenzje, zauważycie, że właśnie o tym piszę w minusach.
Co sądzicie?

24 komentarze:

  1. Moim zdaniem w niektórych książkach korekta zupełnie pada, ale warto zwrócić uwagę to może następne wydanie będzie lepsze:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moi znajomymi nie rozumieją, jak wzdycham i potrząsam głową nad jakimś tekstem, który aktualnie czytam, bo znalazł się tam błąd. Sama nie jestem idealna, ale czasem naprawdę można się załamać... Dobrze zwracać uwagę na takie rzeczy, bo wszyscy mówią, że jak chce się lepiej pisać, to trzeba czytać książki, a potem ktoś uczy się ortografii w ten sposób...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tak. Tego typu wpadki bywają irytujące. Sama jestem strasznie przewrażliwiona na tym punkcie. Wypisuję sobie w notesie znalezione błędy, a potem wysyłam o nich info do wydawców...

    OdpowiedzUsuń
  4. Owszem korekta czasami nie ma rąk i nóg. Nie wiem czy to naprawdę jest aż tak męczące ale kiedy czytam książkę, w której znajdę jakiś błąd to od razu ją odkładam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że większość moli książkowych zwraca na to uwagę. I dobrze, bo to bardzo irytuje podczas czytania. Wydaje mi się, że jak ktoś płaci 30 czy 40 złotych za książkę to czegoś od wydawcy w zamian oczekuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Książki to droga rzecz, a skoro ich rolą jest uczyć nas chociażby budowania zdań, to powinny to być zdania faktycznie dobrze zbudowane.

      Usuń
  6. Jeżeli w książce jest jeden błąd bądź góra dwa, to jakoś mnie to nie irytuje, ale faktycznie bywają książki, gdzie takich błędów, pozamienianych literek, konstrukcji zdania, jest wiele. Ale znów egzemplarze, które są tłumaczone z języka obcego, no cóż tutaj wypada przyczepić się tłumacza, bo to jego rola. Całkiem nie tak dawno czytałam książkę,w której jedno zdanie przedstawione było na dwa sposoby, wyglądało to jakby tłumacz nie skasował pierwszego zdania, a napisał sobie następne i to irytowało, bowiem odwróciło uwagę od całkiem ciekawej fabuły.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja mam dysortografię, więc rzadko kiedy udaje mi się wychwycić błąd, a jeśli już, to są to najczęściej literówki i błędy merytoryczne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie tak błędy ortograficzne nie przeszkają, gorzej z merytorycznymi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie najbardziej denerwują takie nieścisłości, że raz pisze np. że bohater ma niebieskie oczy, a potem tekst w stylu "jego ciemne niczym węgiel oczy".. no masakra jakaś. Na resztę w miarę przymykam oko.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdarza się. Jeżeli są to naprawdę drobne potknięcia to można przymknąć oko, bo korektor to też człowiek i może coś przeoczyć. Ale jeżeli są to poważniejsze i częstsze błędy to aż czuję niesmak dla autora i wydawnictwa. A szkoda, bo wiele książek dobrze się zapowiadających ma błędy, które wyżej wymieniłaś. Obecnie czytam książkę, w której jest błąd na błędzie, aż ciężko to czytać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jestem korektorem, więc wiem o czym mowa. Niestety, książki do korekty nie czyta się raz (przynajmniej ja tak nie robię), a kilka razy i słowa typu "nei" można wyłapać.

      Usuń
  11. Prawie w każdej książce jakiś jeden błąd wyłapię, ale nie irytuje mnie to. Bardzo często zaglądam do słownika bo sama nie lubię popełniać błędów, ale wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedyś rzadko zwracałam na to uwagę, ale może też trafiały mi się książki z dobrą korektą :)
    Teraz rzuca się w oczy - niektóre, jakby je podkreślono jakimś magicznym kolorowym pisakiem, który tylko ja widzę ;p
    Wiem jedno - gdyby udało mi się napisać i wydać własną książkę, wydawnictwo nie miałoby ze mną dużo roboty, bo sama bym się zajęła korektą błędów - jak coś napiszę na komputerze - recenzje czy coś na uczelnię - muszę to jeszcze raz przeczytać i wszelkie błędy, przecinki, literówki etc. poprawić :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam jeszcze takie drobne pytanko - wspomniałaś, że jesteś korektorem :) Masz jakieś rady, jak można zdobyć ten fach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczyć się i wierzyć w siebie. Ja w ciągu jednych wakacji nauczyłam się znaków korektorskich i stawiania przecinków. Potem poszłam na studia filologii polskiej, tam poznałam składnię, ale też np. frazeologię, gramatykę... to wszystko przyszło z czasem.

      Usuń
    2. Sama się uczyłaś? Na jakimś kursie? Z książki?

      Usuń
    3. Na stażu. Poszłam zielona, tam poświęcono mi masę czasu na to, by pokazać jak pracuje korektor. Znaki poznałam właśnie tam, potem powtarzałam je sama. Poza tym naczelna, gdy dowiedziała się, że chcę być korektorem przynosiła mi masę książek redaktorskich. Bardzo dużo dała mi pozycja Wolańskiego - http://ksiegarnia.pwn.pl/produkt/7004/edycja-tekstow.html.
      O kursie marzę, ale jest dla mnie za drogi. Posiłkuję się też Poradnią językową PWN, a przecinki nauczyłam się sama stawiać.

      Usuń
  14. To prawda. Korekta pada!
    Błędy są w każdej książce.

    OdpowiedzUsuń
  15. Rzeczywiście. Spotkałam się już z prawie wszystkimi błędami. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja z merytorycznymi się raczej nie spotykam, ale literówki mnie denerwują.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja bym dodała najważniejsze: zapożyczenia, i to te niepoprawne. Jak widzę "wydaje się BYĆ" albo "póki co", to mam ochotę spytać, co za debil robił korektę. Albo zatrudniamy profesjonalistów albo przestajemy się bawić w wydawanie książek, proste.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Często nawet na błędy nie zwracam uwagi, ale niekiedy mocno dobijają mnie jako czytelnika. Najgorzej jest z narracją, gdy najpierw mówi jedna postać, a później nagle, bez żadnej zmiany kolejna... Nie wiem, czy mnie dobrze zrozumiałaś, ale mnie to denerwuję. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Spotykam się z wymienionymi błędami. Najbardziej denerwuje mnie ortografia i pomieszany szyk zdania, kiedy wyraźnie widać, że coś poszło nie tak w tłumaczeniu.

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, co sądzisz o wpisie!