Słowa wypisane na ciele – Ostre przedmioty


Camille Preaker jest dziennikarką. Naczelny postanawia, że wyśle ją do rodzinnego miasteczka, którego kobieta nie odwiedzała od lat, a gdzie doszło w ostatnim czasie do dwóch morderstw dziewczynek. Camille nie jest zachwycona, ale bierze tę sprawę. Jednak to nie zbrodnie są dla niej najbardziej przerażające, lecz wizja spotkania z surową, chłodną matką. Czy kobiecie uda się jakoś przetrwać wśród duchów przeszłości? I czy reporterskie śledztwo doprowadzi ją do mordercy?

Ostre przedmioty to serial na podstawie książki Gillian Flynn o tym samym tytule. Serial składa się z ośmiu godzinnych odcinków. Główną rolę otrzymała Amy Adams. Oprócz niej na ekranie zobaczymy m.in. Patricię Clarkson, Elizę Scanlen, Chrisa Messinę i Taylora Johna Smitha.

Choć książka skupia się głównie na wątku kryminalnym, w serialu postawiono raczej na wątek psychologiczny. Camille wraca w rodzinne strony, do rodziny, w której zawsze czuła się obco. W miasteczku jest niczym celebrytka – ma dobrą pracę w gazecie, uciekła z zapyziałej dziury, w której się wychowała, jest piękna i niezależna. Jednak matka nigdy jej nie kochała, wiecznie wielbiła jej młodszą siostrę, nawet gdy ta zmarła, a potem przelała całą miłość na nowe dziecko.
W serialu pokazano zmagania Camille z przeszłością. Na każdym kroku widzi zmarłą siostrę, coś jej o niej przypomina. Z drugiej strony próbuje poradzić sobie z niechęcią matki, a każdy drobny, dobry gest z jej strony jest dla niej niczym kropla wody w gorący dzień. Musi też jakoś dogadać się z młodszą siostrą, jednak Amma jest inna w domu, inna wśród znajomych, co utrudnia zrozumienie jej.

Śledztwo jest nieco poboczną kwestią serialu, ale oczywiście nie brakuje informacji na jego temat. Camille rozmawia z ludźmi i pisze teksty do pracy. Nie wierzy w winę głównego podejrzanego, ma własne tropy i pomysły. Nie może liczyć na pomoc ze strony policji, dlatego odpowiednio manipuluje tymi informacjami, które posiada, by napisać artykuł do prasy.

Zabrakło mi kilku rzeczy w serialu. Po pierwsze większego skupienia się na pracy głównej bohaterki i sprawie morderstw dziewczynek. Trochę mało było też o samych dziewczynkach, a niektóre kwestie zostały zepchnięte na drugi plan lub pominięte. Nie było też szerszego kontekstu dotyczącego społeczeństwa miasteczka i przeszłości Camille. Zakończenie w książce lepiej tłumaczyło pewne sprawy, w serialu może zrobić słabsze wrażenie. Nie opowiedziano też dokładnie kwestii samookaleczania Camille, przez co jej postać wiele straciła.

To, co zasługuje na pochwałę, to na pewno klimat serialu. Małomiasteczkowy, ciężki, przytłaczający. Dla ludzi z zewnątrz trudne jest zdobycie zaufania miejscowych i zrozumienie ich zachowań i poglądów. Bardzo dobra jest też gra aktorska. Amy Adams jest niesamowicie przekonująca w swojej roli. Zachowano też dużą wierność powieści i niemal w stu procentach przeniesiono ją na ekran. Serial się nie dłuży, jest świetnie nakręcony i wciągający. Co prawda znacznie bardziej podobała mi się powieść i nic jej nie przebije, ale serial też jest bardzo dobry i zdecydowanie warto go obejrzeć.

Jeśli szukacie klimatycznego, trudnego serialu psychologicznego z doskonałą grą aktorską, trafiliście idealnie. Ostre przedmioty to bardzo dobry obraz, który ogląda się wyśmienicie. Niebanalny, dobrze zrobiony, świetnie zagrany i wierny powieści. Czego chcieć więcej?

Zagrajmy! – Fabryka robotów


Tytuł: Fabryka robotów
Producent: Nasza Księgarnia
Wiek: 6+
Liczba graczy: 2-6

Wyobrażaliście sobie kiedyś, jak wygląda praca na taśmie produkcyjnej w fabryce? Wymagana jest precyzja i szybkość, tak jak w grze Fabryka robotów.

Fabryka robotów to gra familijna, w której liczy się spostrzegawczość i refleks. Zasady są proste, a już po pierwszej rundzie wpada się we właściwy rytm. Zabawa polega na zdobyciu jak największej liczby kart z robotami. Jak to zrobić? 

Wykładamy na stole pięć robotów w różnych kolorach – na obu stronach kart jest ten sam rysunek. Następnie przygotowujemy talię, w której znajdują się inne karty. Na jednej stronie narysowano robota, na drugiej pojawiają się jeden z trzech rysunków określających, czego będziemy szukać. Jeden z graczy odkrywa pierwszą kartę z góry talii. Zadaniem uczestników jest znalezienie odpowiedniego robota spośród wyłożonych pięciu. Jak to zrobić? Należy obserwować odkrytą kartę i kolejną, na rewersie której widnieje informacja, czego szukamy. Mamy trzy możliwości – pierwsza to kolor robota. Wtedy wybieramy te maszyny, których barwa jest taka sama jak ta na wyłożonej karcie. Druga możliwość to kolor taśmy produkcyjnej – jeśli wśród pięciu kart jest jakaś, na której jest ten sam kolor taśmy, co na wyciągniętej karcie, możemy ją zgarnąć. Trzecia opcja dotyczy kształtu – musimy znaleźć robota z takimi samymi nóżkami jak ten na wyciągniętej karcie. Jeśli uda się znaleźć odpowiednią kartę, zabieramy ją, a na jej miejsce wkładamy kolejną z talii. Jeśli żadna z kart nie pasuje do tego, co wyciągnęliśmy, musimy nacisnąć guzik stop.


Są też dodatkowe utrudnienia. Karty można zabierać tylko jedną ręką. Jest to ważne, gdy na stole pojawia się więcej robotów, które pasują do tego, czego szukamy. Oznacza to, że w każdej rundzie istnieje możliwość zdobycia więcej niż jednego punktu, jeśli tylko karty odpowiednio się ułożyły. Podobnie wygląda sytuacja w wypadku, gdy nie ma kart odpowiadających temu, czego szukamy – ostatnia osoba wciskająca stop też traci punkty, nie opłaca się więc opóźniać.

Wygląda to skomplikowanie, gdy się o tym pisze, ale gra jest naprawdę prosta. Wymaga skupienia, trenuje spostrzegawczość i logiczne myślenie, pamięć i koncentrację. Za pomyłki się płaci, warto więc być uważnym. Liczy się refleks i szybkość, które tylko podkręcają rywalizację między graczami. Młodsi natomiast mogą trenować podczas gry rozróżnianie barw i kształtów. 

Fabryka robotów to świetna gra na spostrzegawczość, która funduje doskonałą rozrywkę graczom. Nie można się przy niej znudzić, jest wciągająca i pomysłowa. Polecam serdecznie.

Powtórka z Disneya – Krzysiu, gdzie jesteś?


Krzyś żegna się z przyjaciółmi ze Stumilowego Lasu, wyjeżdża do szkoły z internatem, dorasta. Z biegiem lat zapomina o Puchatku, Prosiaczku, Tygrysku i innych znajomych. Ma teraz inne zajęcia – pracuje, by utrzymać rodzinę. Nie pamięta jednak, że to nie pieniądze sprawią, że jego córka i żona będą szczęśliwe.

Krzysiu, gdzie jesteś? jest filmem Disneya z 2018 roku. Scenariusz powstał w oparciu o książki z serii Kubuś Puchatek, nie pokazano jednak przygód małego Krzysia w Stumilowym Lesie, lecz skupiono się na dorosłym Krzysztofie i jego życiu. W filmie zobaczymy Ewana McGregora, Hayley Atwell, Bronte Carmichael, Marka Gatissa. W polskim dubbingu usłyszymy Tomasza Kota, Katarzynę Maciąg, Wiktorię Woźniacką, Tomasza Dedka, Macieja Kujawskiego, Grzegorza Pawlaka, Mirosława Zbrojewicza, Jerzego Bralczyka (w roli Sowy!), Joannę Jeżewską, a w roli narratora – Tadeusza Sznuka. 

Krzysiu, gdzie jesteś? to film, który przenosi nas w czasie. Jest krótko po wojnie, Krzysztof ma żonę, dziecko, pracę. Nie ma jednak czasu dla rodziny. Czarę goryczy przelewa moment, w którym zamiast jechać na weekend z żoną i córką, musi poświęcić się pracy. I wtedy właśnie, gdy zostaje sam, spotyka… Kubusia. Dawny przyjaciel z dzieciństwa trafia do Londynu i prosi o pomoc. W Stumilowym Lesie zgubili się gdzieś wszyscy inni mieszkańcy, a na dodatek miś jest bardzo głodny. Krzysztof będzie próbował jak najszybciej pozbyć się Kubusia, by móc wrócić do swoich zajęć.

Jest kilka rzeczy, na które warto zwrócić uwagę. Po pierwsze wygląd postaci. Mieszkańcy Stumilowego Lasu są maskotkami. Niektórzy narzekają, że wyglądają one dość topornie. Tak naprawdę idealnie pasują do czasów, w których rozgrywa się akcja filmu, a po drugie bardzo przypominają te pluszaki, którymi bawił się autor książkowej wersji Kubusia Puchatka. Dla mnie to ogromny plus. Po drugie doskonale są one animowane, więc wygląda to bardzo ładnie, choć czasem wydaje się, że za chwilę zobaczymy kijek albo sznurek, które zdradzą, jak maskotki się poruszają. 

Kolejną rzeczą godną uwagi jest pokazanie Krzysia jako dorosłego mężczyzny. Stracił on dziecięcą radość, liczy się dla niego praca. Nie ma czasu nawet dla swoich bliskich, a gdy już znajdzie chwilę, jest sztywny i nie potrafi się bawić. Bardzo trudno mu odnaleźć w sobie choć odrobinę szaleństwa. Doskonale się to ogląda, gdy jest się dorosłym. Widać, jak bardzo zmienia się nasze podejście do życia, wraz z biegiem lat tracimy gdzieś tę cząstkę, która sprawiała, że byliśmy beztroscy, radośni, szczęśliwi dzięki błahostkom. To właśnie stało się z Krzysiem. Uświadomienie sobie tego sprawia, że można się poczuć rozgoryczonym, zobaczywszy, że utraciło się tę dziecinną radość.

Minusem filmu jest przede wszystkim tłumaczenie, a konkretnie nazwanie Stumilowego Lasu Stuwiekowym. Bardzo mnie to drażniło. Miałam wrażenie, że ktoś nie odrobił pracy domowej, nie rzucił okiem na inne filmy o Kubusiu Puchatku i przerobił tę nazwę tak, jak miał ochotę.

Krzysiu, gdzie jesteś? to film bardzo dobry, ciekawy i wciągający, który zachwyca klimatem i pokazuje cienie dorosłości. Jest zabawny, ale też refleksyjny. To film familijny, ale mam wrażenie, że rodzice będą się na nim bawić lepiej niż dzieci. Na pewno lepiej do nich trafi. Niemniej dzięki złotym myślom Kubusia, charakterom postaci i zderzeniu świata rzeczywistego z tym ze Stumilowego Lasu film staje się obrazem bardzo ciepłym, dowcipnym, ale też momentami odrobinę gorzkim, a ta mieszanka sprawia, że ma on swój niepowtarzalny klimat, który warto poznać.