Autor: Remigiusz
Mróz
Tytuł: Czarna Madonna
Wydawnictwo: Czwarta
Strona
Liczba stron: 460
Boeing 747 miał wylądować w Tel Awiwie, jednak nigdy
nie dotarł na miejsce. Nikt nie wie, gdzie samolot się znajduje, co stało się z
pasażerami i jak wytłumaczyć tę sytuację. Na pokładzie znajdowała się Aneta,
narzeczona Filipa, byłego duchownego. Chcąc skontaktować się z narzeczoną, mężczyzna
słyszy w telefonie ukochanej czyjś głos mówiący do niego w obcym języku. Tym
kimś... był prawdopodobnie on sam. Jaki ma to związek z zaginionym samolotem?
Czarna
Madonna Remigiusza Mroza to powieść, w której głównym
bohaterem i narratorem jest Filip. Mężczyzna porzucił kapłaństwo i związał się
z Anetą. Filip jest wierzący, bardzo dobrze zna się na teologii i jest fanem
earl greya. Gdy dochodzi do tragedii, nie może pogodzić się z myślą, że jego
ukochana nie żyje. Także tajemniczy telefon i kolejne, dziwne wydarzenia, nie
dają mu spokoju.
Głównym wątkiem powieści wydaje się nie rozwiązanie
sprawy zaginięcia samolotu, na czym skupia się część pozycji, lecz fakt
istnienia jakichś tajemniczych, mrocznych mocy, które zaczynają ingerować w
życie głównego bohatera. Filip zaczyna wierzyć w to, że to demony go dręczą, a
zaginięcie samolotu było wiadomością skierowaną do niego. Rozpoczyna własne
śledztwo, które nie tylko ma pomóc mu odzyskać narzeczoną, lecz także rozwiązać
sprawę dziwnych zjawisk, które zaczynają go otaczać.
Akcja rozwija się stopniowo. Są momenty, które mrożą
krew w żyłach. Autor potrafił stworzyć taki klimat, że chwilami strach odłożyć
książkę, by samemu nie natknąć się na podobne okropieństwa. Interesujący jest
wątek demonów, ciekawie wypada też cała teologiczna otoczka, którą się nam
podsuwa, lecz której jest nieco za dużo. Na tym jednak kończą się plusy,
przynajmniej dla mnie.
Jeśli chodzi o minusy, to po pierwsze – rozczarowało
mnie zakończenie. Uleciał z niego klimat poprzednich stron, a w kilku ostatnich
autor starał się szybko dobrnąć do rozwiązania. Wydawało mi się, jakby nie miał
pomysłu na finał. Po drugie – sama postać Filipa mnie nie przekonała. To mężczyzna,
który wypowiadał się w sposób niesamowicie sztuczny, jakby czytał encyklopedię,
jego wiedza na każdy temat była dziwnie podejrzana, szczególnie gdy przytaczał
w rozmowie szczegóły, daty, liczby, które przecież dość łatwo wypadają z głowy.
Na dodatek nie za bardzo dziwiło go to, co się działo wokół niego. Po trzecie –
pojawiało się tu wiele informacji, które rozbudowano na naprawdę długie
linijki, a które nijak mnie nie porwały, a czasami wręcz wydawały się zbędne,
napisane tylko po to, by zabrać miejsce. Szkoda, bo pomysł był niezły, ale
został zduszony przez przegadane sceny.
Czarna
Madonna ma to, co zapowiadano, czyli klimat. Są sceny, które
sprawiły, że miałam ciarki, niestety – jest ich dość mało. Spodziewałam się
czegoś znacznie lepszego, a na pewno z o wiele lepszym zakończeniem, które
wbije mnie w fotel, a nie rozczaruje. Na pewno fani twórczości Mroza sięgną,
jeśli jeszcze tego nie zrobili. Dla mnie to niestety kolejne spotkanie z
autorem, które zapowiadało się dobrze, a w efekcie okazało się, że czegoś
zabrakło.
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czwarta Strona:
Z jednej strony jestem ciekawa, jakie wrażenie wywarłaby na mnie ta powieść. Z drugiej... w sumie intrygował mnie tylko "Behawiorysta", który zawiódł mnie, zatem podejrzewam, iż w tym przypadku mogłoby być podobnie.
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuń