Roboty atakują, ludzie się buntują – "Imperium robotów"



Gdy maszyny chcą zapanować nad ludźmi, nie może z tego wyjść nic dobrego.

Na Ziemię przybywają roboty z odległej galaktyki. Po krótkiej wojnie opanowują świat i wszczepiają ludziom implanty, dzięki którym mogą ich kontrolować. Ziemianie nie mogą opuszczać swoich domów, są więźniami w czterech ścianach. Gdy któryś z nich nie posłucha rozkazu, zostaje zlikwidowany. Kate mieszka z synem i trojgiem nastolatków, którzy nie mają swoich rodzin. Sean, syn Kate, nie wierzy, że jego ojciec nie żyje. Takie informacje przekazał im Robin Smythe, który służy robotom. Smythe zakochał się w kobiecie, dlatego zależy mu na tym, by uwierzyła, że jej mąż nie żyje.

Przypadek sprawia, że dzieciaki odkrywają jak zneutralizować implanty. Sygnał znika na kilkanaście godzin, a młodzi są wolni – mogą wyjść poza dom i nie zostają zlokalizowani. Sean postanawia odnaleźć ojca. Sprawa nie jest jednak łatwa – na każdym kroku spotkać można robota, a Smythe depcze mu po piętach.

Źródło
Imperium robotów w reżyserii Jona Wrighta to film z 2014 roku, którego premiera w Polsce miała miejsce 31 lipca 2015 roku. Historia oparta jest na książce o tym samym tytule, autorstwa Marka Staya. Główni bohaterowie to nastolatkowie, którzy nie chcą się pogodzić z zastanym systemem. Jak w przypadku tego typu filmów bywa – na własną rękę podejmują walkę.

Główny motyw to szukanie ojca przez Seana. Na tym opiera się cała fabuła. Jednak nim to się stanie, paczkę przyjaciół czeka wiele zadań. Po pierwsze muszą dowiedzieć się, gdzie przebywa ojciec Seana. Potem dotrzeć na to miejsce, nie dać się zabić, zgubić pościg Smythe’a i jeszcze odbić matkę z jego rąk. 

Jednak coś dziwnego dzieje się z Seanem. Nagle zaczyna przejmować kontrolę nad robotami. Nie do końca rozumie, jak to się dzieje. Także jego przyjaciele nie potrafią tego odgadnąć. Ta nowa cecha nieraz ratuje ich z opresji. 

Źródło
Chociaż cały film był raczej średni jeśli chodzi o aktorstwo, najbardziej zapadł mi w pamięć Sean (Callan McAuliffe). Aktor postarał się, by jego bohater był typowym nastolatkiem, który zrobi wszystko, by odnaleźć ojca. Nieco w tyle pozostawali jego przyjaciele. Na ich tle wybijał się najmłodszy z paczki – Connor (Milo Parker). Dzieciak ma w sobie tyle uroku, że wszystkie sceny z jego udziałem były świetne. Dorośli poradzili sobie najlepiej – Gillian Anderson jako Kate i Ben Kingsley jako Robin pokazali, że potrafią grać. A może tylko wypadli dobrze na tle raczej słabych młodszych kolegów?

Roboty, które ogrywały w filmie bardzo ważną rolę, były przedstawione dość dobrze. Niezbyt wymyślne, bez cech ludzkich, nie przytłoczyły aktorów. Najmocniejszym punktem były sceny, w których brał udział Mediator 452 – mały dzieciak, który był pośrednikiem między ludźmi a robotami. Przerażający w swoim wyglądzie, ucharakteryzowany na robota, sprawiał, że miałam ciarki na plecach, gdy go widziałam.

Film to nie tylko akcja. Poza walkami dostajemy coś jeszcze. Na pewno są to zabawne dialogi, które wywoływały śmiech na sali. Pokazana jest też przyjaźń, uciśnione społeczeństwo a także miłość, która zajmuje w filmie jedynie kilka sekund.
Film trwa jedynie półtorej godziny. Zdecydowanie można dodać do niego jeszcze dwadzieścia minut, w których wyjaśni się dokładniej rolę robotów na ziemi i sposób, w jaki Sean je kontroluje. Trochę mi tego zabrakło w całości.

Ogólnie film jest niezły. Spodziewałam się raczej czegoś dla dzieci, a dostałam młodzieżówkę o typowym schemacie, jednak z całkiem nowym antybohaterem – robotem. Zwroty akcji, ucieczki, pościgi, technologie – tego nie zabrakło w ekranizacji. Wszystko zmontowano w spójny film, w którym opowieść nie gna na łeb, na szyję. Niektóre filmy są dość męczące, trudno się je ogląda przez zbyt wiele rzeczy upchniętych w zbyt krótki czas. Tu tego nie było – wszystko zostało idealnie wyważone. Zabrakło mi jednak szczegółów. Być może książka, którą wydało wydawnictwo Amber, da mi odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

Reasumując – film dobry, ale nie wybitny. Nieprzegadany, klimatyczny, choć schemat ten sam co w innych filmach młodzieżowych. Da się obejrzeć.
Źródło

5 komentarzy:

  1. Mam ochotę na ten film, a z drugiej jednak strony wolę anime mówiące o mechach niż taką amerykańską paplaninę :X mam wrażenie, że to kolejna produkcja, byle tylko ugrać więcej kasy.

    http://leonzabookowiec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Film wolałabym, obejrzeć wtedy, kiedy przeczytam książkę, bo wydaje mi się, że będzie dużo, dużo lepsza :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że na nudne popołudnie może mi się przydać ten film ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Film średni, ale dosyć fajnie się go oglądało :)
    P. S. Książka powstała na podstawie filmu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serioooooo? Nie domyśliłabym się, dziękuję za informację :) Czyli pewnie nie powie mi wiele więcej niż to, co w filmie? :(

      Usuń

Daj znać, co sądzisz o wpisie!