Autor: M.K. Lobb
Tytuł:
Siedmioro
świętych bez twarzy
Wydawnictwo:
We need YA
Liczba
stron: 360
Ombrazię terroryzuje morderca. Liczba jego ofiar rośnie, a sprawę próbuje zamieść pod dywan lokalna władza. Tymczasem jeden ze strażników chce dowiedzieć się, kto morduje ludzi. Łączy siły z dziewczyną, której niegdyś złamał serce. Ona ma jednak swoje plany – próbuje obalić system i pokazać, jak niesprawiedliwe są rządy apostołów świętych.
Siedmioro świętych bez twarzy to powieść M.K. Lobb. Jest to debiut fantastyczny autorki. W powieści mamy dwoje głównych bohaterów – Rossanę i Damiana. Widzimy ich zarówno, gdy działają razem, jak i są osobno.
Powieść skupia się wokół wątku kryminalnego. Bohaterowie łączą siły, by dociec, kto morduje ludzi w Ombrazii. Zagadka jest trudna do rozszyfrowania, a tropy niejasne. Niemniej nie poddają się, drążą i dociekają, by w końcu wydobyć prawdę spośród warstw skomplikowanej i wielowarstwowej intrygi. W tym wszystkim nie zabrakło też prywatnych, niezwiązanych ze śledztwem, wątków dotyczących bohaterów. Kiedyś mieli oni wspólną przeszłość, a fabuła kreśli przed czytelnikiem wydarzenia, które doprowadziły do ich rozstania. Każde z nich ma teraz swoje życie, swoje problemy i plany i o tym również możemy przeczytać w powieści.
Akcja umieszczona jest w ciekawym świecie, który mi się podobał. Autorka pokusiła się o stworzenie miejsca z silnym kultem świętych. Ich wizerunki i wierzenia w nich są obecne na każdym kroku i determinują życie mieszkańców tej fikcyjnej krainy. To ciekawe tło, które ma duży potencjał.
Niemniej cała reszta nie była już tak dobra. Fabuła mi się ciągnęła, nie mogłam się w nią wczuć. Miałam wrażenie, że treść jest napakowana opisami, które wcale nie były tu aż tak potrzebne. Męczyłam się podczas lektury, nudziłam i wyczekiwałam akcji i zaskoczeń. Tych jednak nie było prawie wcale. Także bohaterowie mnie nie porwali – brakowało mi jakiejś głębi w ich charakterach, chociaż autorka starała się tchnąć w nich życie.
Zabrakło mi też klimatu – a ten można było łatwo zbudować, mając do dyspozycji kult świętych. Mimo morderstw i prowadzącego śledztwa nie ma tu napięcia i dusznej atmosfery, której się spodziewałam. Zabrakło mi w tym wszystkim dreszczyku.
Siedmioro świętych bez twarzy ma potencjał. Ciekawe tło wydarzeń, interesujący kult świętych, zagadka kryminalna – to naprawdę mogło zadziałać. Jednak wykonanie mnie nie przekonało. Byłam zmęczona, a lektura mi się dłużyła. Nie chciałam jej odłożyć na półkę, bo liczyłam, że nagle wydarzy się coś, co mnie zaskoczy i przekona do treści, finalnie jednak tak się nie stało. Chociaż na koniec akcja nieco przyspieszyła, to było to jednak za mało, bym dała się porwać.
Może miałam zbyt duże oczekiwania co do tej powieści – uwielbiam kryminały, jestem też fanką fantastyki, a to połączenie zawsze wróży coś ciekawego. Zapowiadała się niezła lektura, a wyszło raczej kiepsko
Powieść przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa We Need YA.
Czasami trafiamy na mniej udane przygody czytelnicze. ale dzięki nim doceniamy te lepsze. Szkoda potencjału, lecz tak bywa. Izabela Bookendorfina
OdpowiedzUsuńMyślę, że najbardziej smuci, iż książka miała potencjał, a niestety okazała się niezachwycająca.
OdpowiedzUsuńTeż lubię połączenie fantastyki z kryminałem i mam dość duże oczekiwania względem tego tytułu.
OdpowiedzUsuńPotencjał jest mega duży, szkoda że jest ona średnia. Jednak i takie książki muszą być. Angela
OdpowiedzUsuńWcześniej nie zwróciłam uwagi na to wydanie. Dziękuję za wspomnienie także mi o tym średnim tytule.
OdpowiedzUsuń