W żywe oczy, JP Delaney


Autor: JP Delaney
Tytuł: W żywe oczy
Tytuł oryginalny: Believe Me
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 424

Claire chce zostać aktorką. Poza zajęciami w szkole trenuje też prywatnie. Jej pracą jest podrywanie mężczyzn, co ma być dowodem ich zdrad. Jednak gdy jedno ze zleceń przebiega nie po jej myśli, a mężczyzna, którego miała zainteresować swoją osobą, nie połyka haczyka, jest rozczarowana. Na nieszczęście okazuje się, że żona tego mężczyzny zostaje zamordowana, a Claire zostaje główną podejrzaną.

W żywe oczy to powieść JP Delaney, w której główną bohaterką jest Claire. To młoda dziewczyna, która marzy o byciu aktorką. Ma talent, nie tylko udaje kogoś, lecz cała staje się tą postacią. Jest ładna i zdolna, ale nie zawsze potrafi oddzielić to, co jest w niej prawdziwe, a co udawane.

Tym razem autor serwuje opowieść o kobiecie, która zostaje zatrudniona w roli kogoś na kształt tajnego agenta. Dziewczyna ma rozkochać w sobie potencjalnego mordercę, pomagając w ten sposób policji w znalezieniu poszlak, które wskażą na jego winę. Podejrzanym jest jedyny z mężczyzn, który odrzucił zaloty Claire, a potem jego żona została zamordowana. Dzięki zaangażowaniu w akcję, Claire ma też szansę oczyścić samą siebie z zarzutów o morderstwo. 

Powieść pokazuje, jak bardzo skomplikowana jest osobowość głównej bohaterki. Claire czasem nie odróżnia tego, co się wokół niej dzieje naprawdę, a co sama wykreowała jako postać, którą musi udawać. To fascynujące – oglądać, jak bardzo przenikają się te dwa światy i jak trudno głównej bohaterce jest je rozdzielić. 

Bardzo wciągający wątkiem jest ten dotyczący morderstwa. Kto zabił? Czy Claire na pewno jest niewinna? Czy Patrick może stać za morderstwem żony? A może to ktoś zupełnie inny? Obserwujemy różne możliwości, żadna nie jest na sto procent przekonująca, żadna też nie jest do końca nieprawdopodobna. Tropy są niejasne, co tylko podsyca atmosferę. Ten wątek jest świetnie zbudowany, klimatyczny i wciągający.

Ciekawym urozmaiceniem i nowością jest wprowadzenie do powieści nieco innej budowy pewnych scen. Claire wyobraża sobie wiele wydarzeń jakby rozgrywały się w teatrze lub były częścią filmu. Nie dotyczy to tylko jej zachowania i wystudiowanych póz i słów. Przede wszystkim można to zauważyć w dialogach. Nie wszystkie są napisane w tradycyjny sposób. Niektóre z nich wyglądają jak w dramacie, niczym wyjęte ze scenariusza. Doskonały pomysł, który sprawia, że powieść nabiera ciekawego charakteru.

W żywe oczy to książka zaskakująca. Nie można się od niej oderwać. Świetnie napisana, pomysłowa, ciekawa, naprawdę dobra. Nie spodziewałam się, że autorowi uda się przebić Lokatorkę, która mi się bardzo podobała, a jednak. Jeśli więc lubicie thrillery, w których nie ma co prawda wielu mrożących krew w żyłach scen, ale atmosfera i tak jest napięta, to trafiliście w dziesiątkę. Koniecznie sprawdźcie.


Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości księgarni internetowej Merlin.pl:
www.merlin.pl


8 komentarzy:

  1. Ta książka już czeka na mojej półce na swoją kolej. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam obie książki - Lokatorkę i tę, obie mi się bardzo podobały! Ta chyba nawet bardziej, bo nawiązywała do Baudelaire'a!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie podobają mi się książki tej autorki. Czytałam i jedną i drugą i jakoś nie porywają ;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam "Lokatorke" i bardzo przypadła mi do gustu, lektura "W żywe oczy" będzie więc bardzo przyjemnia - lubię taki klimat niepewnosci w thrillerach psychologicznych

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie mój klimat, bardzo zaintrygowała mnie postać Claire i jej życie. Już po recenzji zaczęłam się zastanawiać, kto stoi za morderstwem, także muszę po nią sięgnąć! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cały czas się nad nią zastanawiam ;)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapowiada się ciekawie muszę po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczekiwałam potężnej dawki ekscytacji, jak w przypadku "Lokatorki", wcześniejszej książki autora, której wystawiłam aż pięć punktów. Otrzymałam zwyczajny i przeciętny thriller, wprawdzie błyskawicznie prześlizgnęłam się przez niego, to jednak nie wywołał zachwytu, uznania, czy choćby intensywnego zaangażowania.

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, co sądzisz o wpisie!