Wprowadzenie tego cyklu zapowiadałam na Facebooku. Ponieważ piszę pracę licencjacką o słownikach, chciałabym Wam przybliżyć niektóre z nich. Nie zamierzam pisać ich recenzji. Chcę tylko pokazać kilka interesujących sztuk, które mogą się Wam przydać.
Autorzy: Edward Polański, Aldona Skudrzykowa
Tytuł: Słownik pisowni łącznej i
rozdzielnej
Wydawnictwo: PWN
Liczba stron: 280
Pisownia łączna i rozdzielna sprawia
użytkownikom języka polskiego wielkie problemy. Wiele pierwotnie samodzielnych
wyrazów zlało się w jedną całość. Kwestię pisowni przyimków rozstrzygano przez
wiele lat. Ponieważ język cały czas się zmienia, dochodzą do niego nowe słowa,
niektóre cząstki są kłopotliwe w zapisie. Nie tylko pisownia z „nie” jest
problematyczna. Jak zapisujemy wyrazy z członkiem mini? Dlaczego niektóre
wyrazy zapisujemy osobno a w innym znaczeniu są one pisane razem?
Odpowiedzi na te pytania możemy
znaleźć w Słowniku pisowni łącznej i
rozdzielnej. Po krótkim wstępie czeka na nas spis podstawowych zasad
pisowni. Rzeczowniki, przymiotniki, liczebniki czy przyimki opisano dość
szczegółowo, dzieląc je na pisownię łączną, rozdzielną i z łącznikiem. Potem
tak jak w zwykłym słowniku zajdziemy alfabetyczny spis wyrazów, które mogą
sprawiać kłopoty podczas pisania tekstów.
Całość jest bardzo przejrzysta,
jasna i prosta. Nie ma tu zbędnych wyjaśnień, wszystko podano w przystępny
sposób. Na dodatek słownik ma niewielki format, dzięki czemu bardzo łatwo z
niego skorzystać. Warto mieć go pod ręką, by upewnić się, czy dobrze coś napisaliśmy.
Nie jest to słownik, którego większość osób będzie używać na co dzień, ale na
pewno warto uzupełnić domową biblioteczkę o tę pozycję.
Autorzy: Jerzy Podracki, Alina Gałązka
Tytuł: Słownik interpunkcyjny
Wydawnictwo: PWN
Liczba stron: 261
Interpunkcja jest kłopotliwa dla
większości Polaków. O jej ważności nie trzeba jednak nikogo przekonywać.
Przecinek może zmienić sens zdania, a jego brak może nieść poważne konsekwencje
w znaczeniu danej wypowiedzi. Jednak interpunkcja to nie tylko przecinki – kropki,
średniki, myślnik, znaki zapytania czy nawiasy są równie kłopotliwe.
Każdy znak omówiono bardzo
szczegółowo na początku słownika. Ta część to ponad 90 stron treści, które są
poparte licznymi przykładami. Niektóre z nich są preparowane, niektóre opatrzono
informacją na temat autora. Każdy znak został podzielony ze względu na różne
zastosowania. Krótki spis terminów gramatycznych pozwoli każdemu użytkownikowi
języka na zorientowanie się w treści.
Po rozdziale teoretycznym następuje
część słownikowa. Alfabetycznie ułożone hasła są opisane bardzo szczegółowo. Na
marginesie umieszczono informację dotyczącą części mowy. Każdy wyraz ma krótką
definicję. Dołączono do niej informację na temat tego, jaki znak interpunkcyjny
stosujemy. Potem pojawiają się przykłady użycia.
Słownik jest niewielki, ale pełen
informacji. Format kieszonkowy pozwala nosić go zawsze przy sobie. Może jedynie
czcionka jest odrobinę za mała, co może być niewygodne podczas użytkowania. Całość
jest jednak dopracowana w każdym szczególe i warto mieć ją podczas pisania.
Muszę przyznać, że ten słownik jest
niesamowicie przydatny. Pierwsza część jest kopalnią wiedzy na temat znaków
interpunkcyjnych. Bogate przykłady i szczegółowe dane dotyczące ich
zastosowania sprawiają, że z łatwością zrozumiemy, jak posługiwać się
przecinkiem w powtórzeniach, a jak kropkować datę. Tak naprawdę nie wiem, czemu
jest to akurat słownik, bo pierwsza część jest tak bogata, że spokojnie mogłaby
być wydana jako samodzielne dzieło. Niemniej bardzo dobrze się to sprawdza
podczas pracy z tekstem.
Autor: Maciej Grochowski
Tytuł: Słownik polskich przekleństw i
wulgaryzmów
Wydawnictwo: PWN
Liczba stron: 240
Już w „Przedmowie” dostajemy
informację, że słownik ten może budzić kontrowersję. Opiera się bowiem na
słowach wulgarnych, uznawanych za przekleństwa. Autor nie miał jednak na celu
rozpowszechnienia takiego typu słownictwa. Ma on pogłębiać świadomość językową
i zapełniać lukę naukową – do tej pory nie było słownika, który opisywałby
wulgaryzmu ze względu gramatycznego czy semantycznego.
W słownikach języka polskiego unika
się umieszczania wulgaryzmów. Są one znikome, pojawiają się z odpowiednią
adnotacją. W słowniku stworzonym przez Grochowskiego wyjaśniono czym jest
przekleństwo, choć nie było to łatwe. Odróżnia się je też od wulgaryzmów czy
wyzwisk. Autor postarał się, by słownik był jak najbardziej naukowy – obszerny
wstęp pozwala językoznawcy na zrozumienie, jak słownik został skonstruowany.
Typowe dla leksykografii pojęcia zostały tu uwzględnione i wyjaśnione. Dlatego
jest to też słownik z prawdziwego zdarzenia.
Hasła ułożono alfabetycznie. Mają
inną czcionkę niż definicja, są większe i nie da się ich przeoczyć. Każdą z
definicji opatrzono przykładem użycia. Niektóre wyrazy posiadają wiele różnych
definicji ze względu na różne użycia. Dodatkowo niektóre z haseł na pierwszy
rzut oka nie wyglądają jak wulgaryzmy, ale po przeczytaniu wyjaśnienia wszystko
nabiera innego sensu.
Warto zajrzeć też do aneksu – tu
znajdziemy wiele synonimów, które podzielono na kategorię. Do słownika
dołączono też bibliografię.
Słownik jest nieco większy niż dwa
pozostałe. Nadal nie jest za duży, wygodnie się z niego korzysta i najbardziej
z tych trzech przypomina tradycyjny słownik. Treści w nim zawarte są dość
ciekawe, intrygujące i pozwalają na inne spojrzenie na język polski. Wiele osób
z mojego otoczenia ma go w domu i świetnie się przy nim bawi, gdy odnajduje
wyrazy, które pozornie nie są nacechowane wulgarnie, a potem okazuje się, że
mają też zabarwienie negatywne odnośnie kogoś lub czegoś.
Ja w domu mam jeden słownik i niestety rzadko z niego korzystam. Mój błąd :(
OdpowiedzUsuńJa mam kilka, ale też nie korzystam z nich za często. Od kiedy piszę pracę licencjacką zaczęłam im się baczniej przyglądać :)
UsuńChyba jesteś jedyną osobą sporśród blogujących moli książkowych, na których natrafiłam, która pisze o słownikach :) A przecież to najciekawsze książki, bo zawierają słowa, których używamy i dzięki którym tworzy się literaturę! Co prawda, nie są to typowe książki do czytania, a raczej źródło czystej wiedzy, ale to nie obniża ich wartości. W moim domu zawsze stały na półce słowniki poprawnej polszczyzny i ortografii, a jako dziecko często zaglądałam do nich, z poczatku nieświadoma tego, co zawierają ;)
OdpowiedzUsuńA Ty zachęciłaś mnie do poznania "Słownika polskich przekleństw i wulgaryzmów" - rzadko używam takich słów, ale baardzo ciekawią mnie wszelkie ekspresywizmy:)
Pozdrawiam!
dziś każdy woli sprawdzać wszystko w internecie. Do słowników już prawie nikt nie zagląda i dlatego sądzę, że ta akcje jest świetna. Może więcej ludzi powróci do ich korzystania.
OdpowiedzUsuń