Autor: Maggie
Stiefvater
Tytuł: Lament.
Intryga królowej elfów
Tytuł oryginalny: Lament: The Faerie Queen’s
Deception
Wydawnictwo:
Illuminatio
Liczba
stron: 319
Maggie Stiefvater to trzydziestolatka, o której ostatnio
głośno dzięki powieści „Drżenie”. Jej kariera zaczęła się jednak parę lat temu,
m.in. dzięki książce „Lament. Intryga królowej elfów”, która w Polsce ukazała
się w 2011 roku, dzięki wydawnictwu Illumiantio.
Książka ta opowiada historię Deirdre – szesnastoletniej
dziewczyny, która gra na harfie, jest cicha, nieśmiała i zamknięta w sobie.
Pewnego dnia, podczas konkursu muzycznego, poznaje Luke’a. To spotkanie
odmienia jej życie. Nowa znajomość wydaje się dziewczynie niebezpieczna, ale
również… pociągająca. Dee wie, że z Lukem jest coś nie tak, ale oboje udają, że
wszystko jest w normie. Sprawy zaczynają się jednak komplikować, gdy pojawiają
się zagrożenia ze strony magicznych stworzeń, których celem jest dziewczyna. Dee
ma jednak wiele szczęścia, ciągle udaje jej się wymknąć niebezpieczeństwu. Ma
jednak mieszane uczucia co do całej sytuacji i co do Luke’a. Czy Luke jest po
jej stronie, czy po ich? Czy uczucie, które zaczyna ich łączyć, może okazać się
niebezpieczne?
Książka opiera się na kilku wątkach. Głównym motywem jest tu
miłość, która wysuwa się na pierwszy plan. Młoda dziewczyna, nieco straszy
chłopak i uczucie, którego oboje do tej pory nie mieli okazji poznać. Dodatkowo
mamy tu też dobrze rozwinięty wątek fantastyczny. Elfy, które wcale nie są tak
miłe jak się powszechnie wydaje, mają złe zamiary względem dziewczyny. Oprócz
tego nieco słabiej zarysowany jest motyw relacji rodzinnych – trudnych i
skomplikowanych. Dee i jej rodzina nie są osobami, które łatwo ukazują emocje.
Trudno jest im ze sobą rozmawiać, po prostu egzystują we własnym towarzystwie.
Ostatnim tematem, który bym wyróżniła to temat przyjaźni damsko-męskiej. Jest
on widoczny, ale nie najważniejszy. Niestety, jest też łatwy do przewidzenia.
Książka napisana jest w sposób niecodzienny. Narracja
pierwszoosobowa pomaga nam zrozumieć uczucia głównej bohaterki. Początkowo
język jest stonowany, prosty, swobodny. Czyta się to przyjemnie, mimo że
brakuje to wyraźnie konsekwencji – czy ma być to piękny, literacki styl, czy
bardziej potoczny? Dopiero w połowie powieści zaczyna się konkret – tekst staje
się wspomnieniem, czymś w rodzaju pamiętnika. Przyjemnie się to czyta, nie
przeszkadzają potoczne słowa w środku narracji – czytelnik ma wrażenie, że
naprawdę pisała to szesnastolatka!
Powieść podzielona jest na sześć ksiąg, w których znajdują
się rozdziały. Nie są one długie, każdy zaczyna się na nowej kartce, wszystko
wygląda estetycznie.
Minusem książki są słowa, które często w ogóle nie mają
sensu. Pojawiło się ich wiele, nie znałam niektórych z nich, a ich znaczenie
nie wynikało z kontekstu. Słowa ważne dla powieści mają przypisy, które
pomagają w zrozumieniu treści. Potoczna mowa została jednak zostawiona. Problemem
są też znaki interpunkcyjne, które czasem zawodzą, a także pojedyncze wpadki
typu dialog w środku narracji.
Plusy, których zdecydowanie jest więcej – na początek
okładka. Piękna, zielona, soczysta. A na niej – oryginalna czcionka, niebrzydka
dziewczyna, a z tyłu koniczynki miłe w dotyku. Na uwagę zasługuje też idealna
oprawa graficzna w środku – strona tytułowa, w tle której mamy furtkę do innego
świata, każda karta początkowa księgi posiada ładny rysunek.
Kolejnym plusem jest główna bohaterka – dziewczyna, która
sama nie wie czego chce. Z jednej strony wie, że Luke jest nieodpowiednią dla
niej partią, z drugiej całe jej ciało pragnie jego bliskości. Dee ma w sobie
dużo odwagi, jest zabawna, ironiczna, pełna sprzecznych emocji. To dojrzewająca
nastolatka, której hormony odbierają zdolność logicznego myślenia i oceniania
sytuacji. Musimy jej to jednak wybaczyć, gdyż dziewczyna przeżywa swoją
pierwszą w życiu miłość.
Trochę mniej podobała mi się postać Luke’a. Jest on
momentami za bardzo przesłodzony. Jego czułość, zabieganie o względy Dee są
jednak czarujące.
Cała historia jest ciekawa, nieco chaotycznie złożona, ale
interesująca. Niektóre sceny wydają się być urwane, by wrócić nagle w innej
części książki, wyjaśniając wszystko. Pomysł zaczerpnięty z celtyckich baśni
jest niebanalny, świeży, porywający.
Moim zdaniem książka jest ciekawa. Początkowo nie porwała
mnie na tyle, ile bym się spodziewała. Jednak już przy kolejnym podejściu nie
mogłam się oderwać. Czytałam z wypiekami na twarzy o niebezpieczeństwie i
miłości, która została przedstawiona w tak uniwersalny sposób, że trafi do
każdego.
Komu mogę polecić tę książkę? Chyba pierwszy raz każdemu,
bez wyjątku. Jest naprawdę interesująca i wciągająca. Zdaję sobie sprawę, że
nie każdego porwie tak jak mnie, ale naprawdę warto po nią sięgnąć. Jeśli ktoś
nadal ma wątpliwości, powiem tylko, że nie mogłam oderwać się od książki do
tego stopnia, że czytałam ją do trzeciej w nocy, a jestem człowiekiem, który
chodzi zazwyczaj spać o godzinie 22. Zainteresowani? Polecam gorąco, warto.
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Illuminatio:
nie czytałam jeszcze żadnej książki pani Stiefvater. akurat do "Lamentu" mnie nie ciągnie, za to chętnie przygarnęłabym "Drżenie" i "Wyścig śmierci" :D
OdpowiedzUsuńNic mi innego nie pozostaje jak po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco :)
OdpowiedzUsuńJestem zainteresowana tą książką i na pewno znajdzie się ona na mojej półce. Ciekawe tylko jak przetrwam jej niedociągnięcia, mam jednak nadzieję, że jej walory zniwelują ewentualny niesmak.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę to te niedociągnięcia tylko umocniły mnie w dziwnym przekonaniu, że czytam pamiętnik jakiejś nastolatki. Słowa powinny zostać lepiej przetłumaczone, ale i tak powieść niesamowicie wciąga!
UsuńCzytałam "Lament" oraz jej kontynuację "Balladę" i przyznam, że miło spędziłam czas :)
OdpowiedzUsuńBallada cały czas przede mną. Mam nadzieję, że będzie równie dobra.
UsuńUwielbiam Maggie Stiefvater :) Po całej trylogii "Drżenie" zakochałam się w jej stylu i wyobraźni :) Od dawna przymierzam się do kupna "Lamentu". Teraz wiem, że muszę na pewno ;)
OdpowiedzUsuńAutorkę znam i lubię. Tworzy w swoich książkach specyficzny klimat. Jak się odrobię ze swoimi książkami to pożyczę od koleżanki :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, ale na "Lament" mam ochotę odkąd zobaczyłam okładkę. Jestem wręcz chora na tę pozycję.
OdpowiedzUsuńCzytałam trylogię tej autorki i byłam nią oczarowana. Chyba czas na inne jej książki:)
OdpowiedzUsuńjuż drugi raz dzisiaj czytam recenzję tej książki, chętnie bym się z nią zapoznała ;)
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać i cały czas na nią poluję :)
OdpowiedzUsuńMam już nawet nie chcę wiedzieć od kiedy na półce... Mam nadzieję, że po nowym roku się za nią weme;)
OdpowiedzUsuń