U króla Olch, Hans Christian Andersen

 

Autor: Hans Christian Andersen
Tytuł:
U króla Olch
Wydawnictwo: 4P. Acoustic
Czas trwania:
20 min

Na dworze króla Olch planowane jest przyjęcie. Władca zaprasza dawnego znajomego, który ma dwóch krnąbrnych synów. Córki króla mają zostać ich żonami. Podczas wielkiego balu okazuje się jednak, że panowie nie są zainteresowani ożenkiem.

U Króla Olch. Baśnie dla dorosłych - autorem oryginalnej baśni jest Hans Christian Andersen. Duńczyk znany jest z klimatycznych opowieści z morałem. Tu jednak nie mamy do czynienia z opowieścią o porwaniu chłopca, lecz o przyjęciu w celu ożenku.

Historia pokazuje różne podejście do kwestii małżeństwa. Potencjalni panowie młodzi wolą jeść, pić i dobrze się bawić, niż poznawać panny. Dla ich ojca jest ważne, co dziewczęta potrafią i czy nie będzie się z nimi nudzić. Nie jest istotne, czy są mądre, gospodarne i zaradne. Liczy się coś zupełnie innego. 

Postawa chłopców i dziewcząt pokazuje kontrast w zachowaniu obu grup. Dziewczęta poddane są woli ojca, żadna z nich nie narzeka na swój los, prezentują się potencjalnym kandydatom na mężów. Paniczowie zaś nie są tacy ułożeni - ich zachowanie urąga dobrym manierom. Ten zabieg pokazuje nie tylko różnice w zachowaniu, lecz także w wychowaniu obu grup. 

Lektorem audiobooka jest Oskar Stoczyński. Jego głos pasuje do nagrania. Sam audiobook jest bardzo krótki, w sam raz na niedługi spacer czy wieczorne zasypianie.

Czy to na pewno baśń dla dorosłych? Nie znalazłam w niej ani mrocznych, ani przerażający elementów. Czułam niedosyt po słuchaniu, brakowało mi jakiegoś zamknięcia i zakończenia tej opowieści. Bardzo lubię twórczość Andersena, kojarzy mi się z dzieciństwem. Tej opowieści nie znałam, jednak jak udało mi się dowiedzieć - nie jest to historia, którą Duńczyk opisał. Tamta miała motyw z porwaniem chłopca, tu tego nie ma. 

U króla Olch to krótkie nagranie w sam raz na zabicie czasu. Nie spodziewajcie się jednak dreszczyku emocji - ot, zwykła historia w nieco baśniowym klimacie. 

Audiobooka wysłuchałam dzięki Audiotece.

 

Mokradła, Maria Turtschaninoff


Autor: Maria Turtschaninoff
Tytuł:
Mokradła
Wydawnictwo: Poznańskie
Czas trwania:
11 godz. 8 min

Życie mieszkańców niewielkiego gospodarstwa Nevabacka toczy się w rytmie przyrody. W tle przewijają się wojny, miłości, dramaty i codzienne zmagania, a wszystko to obserwują bagna, las i mokradła – niezmienne, pełne życia, a jednocześnie tajemnicze. Każde pokolenie ma własne problemy i marzenia, a niezmienne jest tylko to, że Nevabacka przyciąga ich wszystkich do siebie.

Maria Turtschaninoff, fińska pisarka tworząca po szwedzku, znana jest z literatury zanurzonej w lokalnym folklorze i atmosferze północy. W Mokradłach łączy realizm z nutą mistyczności – wśród opisów życia codziennego pojawiają się echa wierzeń o duchach lasu i bagien, a historie rodzinne splatają się z opowieściami przekazywanymi szeptem. Narracja jest wielogłosowa – obok klasycznego stylu znajdziemy fragmenty listów i zapisków, co dodaje historii głębi. Opisy przyrody są pełne szczegółów – szum wiatru, chlupot wody pod stopami, zapach mchu – i tak sugestywne, że można poczuć się jak uczestnik wydarzeń. To powieść, która wymaga skupienia, ale nagradza cierpliwego odbiorcę bogactwem obrazów i emocji.

Postaci w powieści jest wiele. Są to przede wszystkim kobiety, a kolejne pokolenia doświadczają nie tylko nowych rzecz, lecz także mierzą się w jakiś sposób z tym, co poprzednie im pozostawiły. Mamy przeróżnych bohaterów, którzy kochają, zdradzają, szukają swojego miejsca w życiu, pracują i marzą. Każdy z nich jest inny, tak jak inne są style opowieści dla każdej z historii. Narracja nie biegnie prosto – raczej skacze między czasami i formami. Język jest poetycki, miejscami archaiczny, ale nie przytłacza – raczej pozwala się wsłuchać i poczuć, jakby ktoś szeptał ci do ucha starą baśń.

Lektorem powieści jest Grzegorz Woś, który nie tyle czyta tę książkę, co ją snuje. Jego głos jest spokojny, głęboki, lekko chropowaty – idealny do takiej opowieści. Nie wydziwia, tylko towarzyszy tekstowi. Jego interpretacja jest spokojna, stonowana i pełna szacunku dla tekstu, co idealnie pasuje do melancholijnego klimatu powieści. Jedenastogodzinna podróż przez historię Nevabacki staje się dzięki temu doświadczeniem niemal medytacyjnym.

Mokradła to lektura – i słuchowisko – dla odbiorców, którzy lubią zanurzyć się w powolnym rytmie opowieści, doceniają bogactwo szczegółów i cenią historie o więzi człowieka z naturą. Spodoba się miłośnikom sag skandynawskich, literatury pełnej refleksji i subtelnych emocji. To nie jest książka dla tych, którzy szukają szybkiej akcji – to raczej literacka wędrówka przez czas, pamięć i krajobrazy, które trwają, gdy ludzie przemijają.

To nie będzie audiobook dla każdego. Jeśli ktoś szuka akcji, zwrotów, dramaturgii – może się rozczarować. Ale jeśli lubisz powolne, gęste historie, w których natura jest niemal żywą postacią, a losy kilku pokoleń pokazują, jak wydarzenia wpływają na rodzinę – to będzie książka dla ciebie. Jeśli lubisz takie historie – spokojne, metaforyczne, trochę jak ścieżka prowadząca przez zarośnięte bagno – to warto.

Audiobooka wysłuchałam dzięki Audiotece.


Wschód słońca w dniu dożynek, Suzanne Collins

Autor: Suzanne Collins
Tytuł:
Wschód słońca w dniu dożynek
Wydawnictwo: Must Read
Czas trwania:
11 godz. 12 min

Wschód słońca w dniu dożynek skupia się na 50. Głodowych Igrzyskach, w których bierze udział szesnastoletni Haymitch Abernathy, trybut z Dwunastego Dystryktu. W tle narasta napięcie polityczne w Panem – coraz wyraźniejsze stają się oznaki niezadowolenia i pierwsze zalążki buntu wobec Kapitolu. Haymitch, zmuszony walczyć o życie, szybko orientuje się, że prawdziwe niebezpieczeństwo nie kryje się w ostrzach innych trybutów, lecz w bezwzględnej machinie władzy, dla której ludzkie istnienia są jedynie narzędziem propagandy. 

Wschód słońca w dniu dożynek to kolejny tom z serii Igrzyska Śmierci Suzanne Collins. Tym razem cofamy się do czasów, w których to przyszły mentor Katniss staje na arenie i walczy o życie. Pierwszoosobowa narracja w wykonaniu młodego Haymitcha tak różna jest od tego, co znamy z filmów i późniejszych powieści. Haymitch to romantyk, zakochany w swojej dziewczynie nastolatek, który dba o innych i potrafi grać tak, by inni widzieli w nim kogoś innego. Nie jest zblazowany ani nie poddaje się - do tego dochodzi znacznie później, a ten tom ma nam pokazać w jaki sposób. 

Miałam wobec tej książki naprawdę wysokie oczekiwania – Ballada ptaków i węży bardzo mi się podobała, wciągnęła mnie zarówno fabularnie, jak i emocjonalnie. Perspektywa poznania przeszłości Haymitcha wydawała się strzałem w dziesiątkę: w końcu to jedna z najciekawszych i najbardziej tajemniczych postaci cyklu. Niestety, Wschód słońca w dniu dożynek nie spełnił tych nadziei. Zamiast spójnej, trzymającej w napięciu opowieści otrzymałam narrację rozproszoną, zbyt mocno obciążoną dodatkowymi wątkami, które nie pozwalają wybrzmieć głównemu tematu.

Potencjał był ogromny – przeszłość Haymitcha, jego własne Igrzyska, pierwsze momenty rodzącej się rebelii – wszystko to aż prosiło się o intensywne, pogłębione ukazanie. Tymczasem autorka zdaje się próbować „przedobrzyć”: wrzuca do jednego worka liczne odniesienia do historii Panem, genezy ruchu oporu, intryg politycznych Kapitolu i postaci znanych z innych tomów. Brakuje jednak czasu, by któremukolwiek z tych wątków poświęcić należytą uwagę. Wszystko ślizga się po powierzchni – dostajemy zarys, ale nie pełnokrwiste opowieści. W efekcie zamiast intensywnej, osobistej historii Haymitcha, otrzymujemy fragmentaryczny kolaż scen, w którym napięcie rozmywa się w nadmiarze szczegółów.

Same Igrzyska, które powinny być sercem tej powieści, stanowią zaskakująco mały fragment książki. Owszem, bywają brutalne, mocne i chwilami bardzo obrazowe, ale giną w gąszczu politycznych rozgrywek oraz powtarzających się konfrontacji z prezydentem Snowem. Zabrakło mi emocjonalnej głębi i skupienia na wewnętrznych przeżyciach bohatera. Chciałabym poczuć jego strach, determinację i ból – a dostałam raczej chłodny zapis zdarzeń.

Jeśli chodzi o audiobook – tutaj mam same dobre słowa. Filip Kosior, jak zwykle, udowadnia, że jest mistrzem interpretacji. Potrafi wydobyć z tekstu napięcie tam, gdzie fabuła go nie dostarcza, umiejętnie oddaje emocje bohaterów i sprawia, że nawet nużące dialogi brzmią żywiej. To jego interpretacja sprawiła, że dotrwałam do końca – w wersji papierowej prawdopodobnie odłożyłabym książkę w połowie.

Podsumowując: Wschód słońca w dniu dożynek miało szansę stać się jedną z najważniejszych części uniwersum Igrzysk śmierci, ale w mojej ocenie to niewykorzystany potencjał. Zbyt wiele wątków, za mało pogłębienia, zbyt mało czasu poświęconego temu, co naprawdę istotne. Fani serii mogą po nią sięgnąć z ciekawości, ale muszą być gotowi na poczucie przesytu i rozproszenia. Dla mnie była to podróż wypełniona obietnicami, które ostatecznie nie zostały spełnione – i choć lektor zrobił wszystko, by tę historię ożywić, w pamięci pozostanie mi głównie poczucie niedosytu.

Audiobooka wysłuchałam dzięki Audiotece.