Zza drzwi
dochodził do niej jego podniesiony głos, chyba z kimś rozmawiał, pewnie w
sprawie pracy. Jego głos był mocny, dźwięczny i zdecydowany. Wydawało jej się,
że słyszy podniesione „nie, nie, nie”. Trochę ją to zaniepokoiło, ale nie
chciała go podsłuchiwać. Wróciła do lawendy rozkwitającej na łóżku i
uświadomiła sobie, że prawdopodobnie szykuje to miejsce dla jakiejś panienki,
którą on pewnie bardzo szybko przyprowadzi, żeby pokazać nowe mieszkanie.
Z zamyślenia
wyrwał ją huk tłuczonego o ścianę szkła, za chwilę jeszcze jeden i jego
przekleństwo.
– Kurwa, kurwa!…
Wpadła
przerażona do salonu. Stał koło stołu, a w ręce trzymał kolejną szklankę.
Zdążyła mu ją wyrwać, zanim ta podzieliła los swoich dwóch poprzedniczek.
– Co się stało? Piotr! Co się stało? –
była przerażona, przez głowę przelatywały jej najgorsze myśli, których nawet
nie dało się wyartykułować. – Piotr, co się stało?!
Był blady, wkurwiony i zdezorientowany.
Jego wzrok biegał po pokoju i nie mógł zatrzymać się na żadnym przedmiocie.
– Piotr! – Cały czas trzymała go za
uniesioną dłoń, w drugiej trzymając ocalałą szklankę. – Słyszysz?
– Nic, nic – pokręcił głową – nic się
nie stało, nic się, kurwa, nie stało!
Przestraszyła
się jeszcze bardziej, bo nigdy go nie widziała w takim stanie. Poczuła paniczny
lęk w brzuchu i zachciało jej się wymiotować ze strachu.
– Powiedz, co się stało – prosiła
łamiącym się głosem. – Proszę, Piotruś…
Trzymana przez
nią jego ręka zaczęła powoli wiotczeć, więc ją puściła. Podszedł do lodówki i
nalał sobie wodę, wypił powoli, a później z całej siły rzucił szklanką o
ścianę.
Ze zdziwieniem
zauważyła, że w tym miejscu pozostał tylko niewielki ślad po śmierciach
szklanek. Następnie, tak jak w filmach na zwolnionych zdjęciach, przypomniała
sobie jedną z imprez w akademiku, kiedy upojeni alkoholem, zbierali wszystkie
puste butelki z piętra i zabawiali się, tłukąc je o kaloryfer w pokoju kumpla.
Oczywiście gdy wytrzeźwieli, mieli niezłego kaca fizycznego i moralnego. Na
całym piętrze nie było całej szklanki i dosyć długo sprzątali. To był jej jeden
z bardzo nielicznych chuligańskich wybryków, ale piętno wandala na lata wgryzło
się w jej dziwnie pokręconą moralność.
Chyba była w
lekkim szoku po jego zachowaniu, bo nie potrafiła się skoncentrować na nim ani
na jego wściekłości. Siedział na kanapie i łapczywie palił papierosa. Usiadła
naprzeciw niego, poszukała swoje fajki i zapaliła. Powoli też się uspakajała i
czekała.
– Powiedz – poprosiła przez łzy.
Zaciągnął się dymem, zgasił papierosa i
zapalił nowego.
– Kojarzysz Roberta ode mnie z pracy? –
Kiwnęła głową – Miał bardzo poważny wypadek, nie wiadomo co z nim będzie. Szef
właśnie dzwonił. To stało się trzy godziny temu, operują go. Ma jakieś poważne
obrażenia wewnętrzne i chyba złamany kręgosłup. I kiepskie notowania, kurwa,
taki chłop… – Głos mu lekko drżał.
Mogłaby go
teraz przytulić, ale to nie wpisywało się w klimat ich związku. Raczej nie
pozwoliłby jej na to.
– Ale to jeszcze nic! Mamy zobowiązania
finansowe i projektowe. Robi za 6 tygodni miał wyjechać, ale tak się stało,
więc nie pojedzie. Najważniejsze, żeby przeżył. Następny w kolejce jest Zbychu,
ale jego żona za dwa miesiące ma urodzić bliźniaki, więc on nie da się ruszyć,
powiedział, że raczej odejdzie z firmy niż wyjedzie. I tu jest najlepsze,
słuchaj! – Zaśmiał się gorzko. – Wiesz kto pojedzie? – Już wiedziała. – Ja!
Kurwa! Ja! Bo jestem jedyny na tyle zorientowany w projekcie, że dam radę. Ja,
kurwa, bo jestem cały i zdrowy. Ja, kurwa, bo nie mam żony i dzieci w drodze.
Ja, samotny, pieprzony, zdrowy kawaler.
Kawaler, który właśnie miał spędzić pierwszą noc w swoim nowym
mieszkaniu. Kurwa…
Zapadło
milczenie. Próbowała coś powiedzieć, ale nie mogła zebrać myśli. Powinna
pocieszyć, zapytać, ale miała totalną pustkę w głowie.
– Australia… na półtora roku – wyjęczał.
– O kurwa – powiedziała bezgłośne.
Tak właśnie na
zwolnionym filmie rozpada się czyjś świat. Powolutku, metodycznie odpadały jego
kawałki i docierała bolesna prawda o jej zasranym życiu. A raczej o symulacji
jej życia. Bo nie chodziło tutaj bynajmniej o niego, ale o nią. O nią bez
niego. Bez faceta, który był dla niej całym światem. Prawda, uciekała od niego
przez ostatnie dziewięć lat, czyli przez całe dorosłe życie. Dwa razy na
poważnie – do Stanów i teraz do Anglii. Ale będąc tam, wiedziała, że on tu jest
i czeka na nią. Dopóki ona go zostawiała –
było dobrze, znaczy nie było dobrze, nie było fair. Ale była to jej
zdroworozsądkowa decyzja. A teraz ktoś go do tego zmusza. Gdyby zrobił to sam,
zrozumiałaby, że musi od niej odpocząć. Ale to ktoś zabiera go od niej. Ich
relacje i tak były wyjątkowo popieprzone, nikt nie musiał tego dodatkowo
komplikować. Stanęły jej przed oczami kolejne samotne święta, urodziny,
beznadziejne urlopy i denne imprezy. Bez niego. Fakt, jest podłą egoistką,
myśli tylko o sobie. Odważyła się spojrzeć mu w oczy. Pierwszy raz nie było tam
nic. Pustka. Niemyślenie. Zazwyczaj była tam ironia i dowcip, odrobina
pożądania i dużo miłości. A teraz nic.
Nie myślał.
Czuł się tak, jakby wywaliło mu bezpieczniki, jakby nie miał władzy nad sobą i
własnym życiem. „Kurwa. Pozbieraj się, chłopie, dasz radę”. Miał 29 lat i nadzieję, że „zakotwiczył”. A
tu co? Dupa! I znów będzie się musiał pakować i rezygnować ze swoich planów, a
trochę ich było. Nie miał ochoty jechać na drugi koniec świata i organizować
sobie życie od nowa. Popatrzył na nią. Siedziała ze łzami w oczach i Bóg jeden
raczył wiedzieć, o czym teraz myślała. Nie był znawcą kobiecej psychiki, ale ją znał i widział, że była zrozpaczona.
Wyglądała jak mała, opuszczona dziewczynka, która nie wie, co ją czeka. I która bardzo się boi. Chciałby wstać i ją
przytulić, ale to nie wchodziło w zakres jego obowiązków.
– Posłuchaj – powiedział łagodnie, ale
ona chyba nie mogła go słyszeć. – Posłuchaj… To tylko półtora roku i wrócę,
oczywiście może się przedłużyć. Przy takich projektach 2 lub 3 miesiące obsuwy
to norma. Jeżeli nie pojadę, stracimy kontrakt, zapłacimy takie odszkodowanie,
że firma padnie. Szef pójdzie z torbami, Zbyszek z żoną i bliźniakami na bruk,
Robi ze swym zdrowiem… Ja stracę pracę i mieszkanie. – Kiwała głową, że
rozumie, ale docierały do niej tylko wyrazy bez ich znaczenia. – A poza tym
płacą fantastycznie, to są pieniądze na jakie tutaj musiałbym pracować 6 może 7
lat. Zdobędę doświadczenie, kontakty, wrócę z lepszą pozycją.
Sam akurat w to nie wierzył, bo argument
finansowy nie był najważniejszy.
– Szkoda mi tego mieszkania. –
Rozejrzał się po pokoju, zawiesił wzrok na magicznym żyrandolu. – Może
przeprowadziłabyś się tutaj? Nie chcę go wynajmować obcym ludziom, a zostawiać
puste… – Nie odezwała się. – Mogłabyś je wykończyć, tamte pokoje. –
Machnął ręką w tamtą stronę.
Myślał o
wszystkim, albo starał się nie myśleć o najważniejszym. Milczała. Spojrzała na
zegarek – dochodziła 21. Musiała się zbierać, ale nie miała siły. Pod szczytową
ścianą leżała kupka szkła, reszta rozprysnęła się po pokoju. Wstała jak na
automatycznym pilocie, odszukała zmiotkę i śmietniczkę. Ostrożnie stanęła pomiędzy okruchami szkła i
zaczęła je zamiatać. Banalne porównanie – czuła się jak te szklanki, rozsypała
się po pokoju i w żaden sposób nie mogła się pozbierać. Więc zamiatała się na
tę śmietniczkę i planowała wyrzucić się do kosza.
– Zostaw, poodkurzam jutro – powiedział
łagodnie.
Myślała nad tym
szkłem. Kiedyś oglądała program o wyburzaniu obiektów w środku miasta.
Zapamiętała jedną akcję; wysadzali stary budynek w centrum miasta i nie
uszkodzili nic dokoła. Na zwolnionych zdjęciach blok osuwał się w siebie.
Zapadał, a wkoło był tylko kurz i huk, ale nic się nikomu nie stało. Jej
budynek właśnie się zapadał sam w siebie.
Stała przy
stole i bezmyślnie wpatrywała się w błyszczące okruchy. Musiała iść do domu, by
wreszcie się wypłakać. Biedna, mała dziewczynka. Podszedł do niej i ostrożnie
wyjął z jej rąk zmiotkę i śmietniczkę.
Została pustymi rekami.
Nie pomyślał o
wykorzystaniu okazji. Pochylił się i pocałował ją miękko, suchymi ustami. To
była może trzysekundowa chwila. Odsunął się na kilka centymetrów. Nawet nie
drgnęła, podniosła tylko na niego puste oczy. Pochylił się jeszcze raz,
pocałował już mocniej, wilgotniej, ale jeszcze tak, że mógł się w każdej chwili
wycofać. Nie oddała mu pocałunku, ale też się nie broniła. Stali przez chwilę z
opuszczonymi rękami i wpatrywali się w siebie. Nie rozumiał jej oczu. Pochylił
się trzeci raz, mocno po męsku, rozchylił jej usta i zaczął całować.
Zdecydowanie, tak naprawdę, jak całuje się z ukochaną kobietą. Dopiero teraz
zdecydował się ją dotknąć. Chwycił ją mocno za przedramiona i trzymał,
zaciskając dłonie. W cichym pokoju słychać było tylko ich oddechy. Oddawała mu
pocałunek i pozwalała jego językowi błądzić w jej ustach, po zębach, spotykać
swój język.
Nigdy się tak
nie całowała, nigdy nie czuła bólu w podbrzuszu od pocałunku. Zabrakło jej
oddechu, serce niebezpiecznie wędrowało do gardła.
Cały czas patrzyli sobie w oczy i nie zamknęli
ich nawet na chwilę. Żeby nie zapomnieć z kim teraz są. Znaleźli się w dziwnym
punkcie – mieli dwa wyjścia: albo odskoczyć od siebie i przepraszać się
niezręcznie, albo iść dalej. Byli dorośli i wiedzieli, czym się to skończy.
Poczuła jeszcze mocniejszy uścisk na ramionach, nie przestawał jej całować, ale
odsunął się pół kroku i chciał, żeby poszła za nim. Nie dała się poprowadzić,
teraz ona go całowała, przejęła kontrolę nad jego ustami. Chętnymi i bardzo
smacznymi. Położyła mu delikatnie dłonie na ramionach, żeby nie stracić jego
uścisku.
I wtedy zrobił
to jeszcze raz, pociągnął ją delikatnie w stronę sypialni. Już nie oponowała.
Szli powolutku, aby każde mogło się jeszcze wycofać, aby mieć jeszcze czas do
namysłu. Tylko o czym tu można jeszcze myśleć? Spokojnie, guzik po guziku,
rozpinał jej bluzkę, która spadła na podłogę.
Pomyślał tylko, że jeżeli ceną za ten jedyny raz ma być wyjazd, to warto
ją ponieść. Marzył o tej chwili i jeśli to ma zniszczyć wszystko, to niech się
stanie.
Zatrzymali się
przed łóżkiem, odsunął się od niej odrobinę.
Powoli ujęła brzeg jego koszulki i pomogła mu ją zdjąć. Dawała mu znak, że nie ma już odwrotu.
Całował jej dekolt, szyję, zszedł niżej na piersi, powoli zdejmował ramiączka
stanika. Uwalniał jednym doświadczonym ruchem jej piersi. Usiadł na łóżku, a
ona stanęła pomiędzy jego kolanami, błądził ustami po jej brzuchu, rozsupłując
pasek przy spodniach. Powolnym, miękkim ruchem zsunął je z bioder. Pięknych,
kruchych i opalonych. Stanął znów przy niej, całował milcząco i zsuwał swoje
spodenki. Popchnął ją na łóżko, podtrzymując jedną ręką. Gdy posuwała się w górę do poduszek, wzdłuż
niedbale rzuconej kołdry, uwolnił się z bokserek. Szedł za nią, nad nią,
prowadzony jej ustami, na czworaka. Włożył palec za gumkę jej majtek, a ona się
z nich wyślizgnęła. Spojrzała na niego. Był wielki i bardzo gotowy. To
nieprawda, że rozmiar się nie liczy, liczy się, zwłaszcza w takich momentach.
Jęknęła, gdy położył się między jej udami i wszedł w nią. Oparł łokcie po
obydwóch stronach jej głowy. Poruszał się powoli, ale zdecydowanie, wiedział
czego chce, czego chcą oboje. Chcieli siebie. Zamknęła oczy i zaczęła zapadać w
błogość.
– Spójrz na mnie – poprosił szeptem.
Odnalazła jego
wzrok, trzymał ją na uwięzi oczami, ustami. Poruszał się mocno, rytmicznie,
jakby się bał, że zaraz wymknie się spod niego. Tłumił jej krzyki swoimi
ustami, aż wreszcie zamarł na sekundę, by opaść tuż przy jej uchu, ciężko
oddychając.
Zsunął się z
niej i naciągnął kołdrę. Drżała. Oddychał jej włosami, jej uchem, jej szyją.
Uspakajali się. Milczenie nie było kłopotliwe, pokrywało ich dziwne
niedokończone rozmowy, kłótnie, dwuznaczności.
Nie chciał
dotykać jej nachalnie, jeszcze nie teraz. Leżał tylko przy niej i obserwował
jej profil.
– Dziewięć lat wyobrażałem sobie nasz
pierwszy raz, ale to przeszło moje najśmielsze oczekiwania – powiedział
stłumionym głosem.
Jakby ktoś
wylał jej na głowę kubeł zimnej wody. Odsunęła się od niego, usiadła na brzegu
łóżka, odwracając się plecami. Zamknęła poduszkę w ramionach i próbowała
pozbierać myśli. Podniósł się i językiem smakował jej kręgosłup.
– Drugi raz w życiu widzę w całości
twój gwiazdozbiór – mruczał w jej plecy.
Zerwała się łóżka. Spojrzał na nią zaskoczony.
– Nie powinniśmy byli tego robić –
powiedziała bladymi wargami.
– Zostań na noc – poprosił łagodnie.
– Nie powinniśmy tego robić! – prawie
krzyknęła.
– To było najwspanialsze…
– Słyszysz, co do ciebie mówię! –
Przerwała mu. – Nie powinniśmy byli tego robić! – Zakładała bieliznę, miotała
się w poszukiwaniu ubrań.
– Poczekaj.
– Nie! – krzyknęła. – Nie powinniśmy
byli tego robić. Czy ty słyszysz, co ja do ciebie mówię?
– A ty nie słyszysz, co ja mówię? Że to
było najwspanialsze wydarzenie w moim życiu i że cię kocham!
Zamarła ze spodniami zaplątanymi w
okolicy kolan.
– Nie powinniśmy byli tego robić –
wyszeptała.
– Jezu, kobieto! – Przeczesał włosy
obiema rękami. – Czemu nie? – Wyskoczył z łóżka i zakładał bokserki.
– Bo jesteś moim bratem a ja twoją
siostrą! Tak ciężko to pojąć? Jesteśmy rodzeństwem!
Tyle tej książki wszędzie...A mnie jakoś zniechęca.
OdpowiedzUsuńKsiążka może jak najbardziej mnie zainteresować!
OdpowiedzUsuńNie mogę się jej doczekać!
OdpowiedzUsuńOkładka niekoniecznie, ale fragment - dlaczego nie :>. :)
OdpowiedzUsuńOkej, w końcu pozwoliłam sobie przeczytać ten fragment, bo skoro pojawił się u Ciebie, to nie mogłam odpuścić :) Jesteś moim wyznacznikiem dobrych książek! Mam na tę Berenikę oko, od kiedy tylko wydawnictwo podało ją do zapowiedzi, ale w sumie spodziewałam się czegoś innego. I tak przeczytam, ale muszę się mentalnie przestawić na nieco inną tematykę, niż się spodziewałam po opisach.
OdpowiedzUsuńJeśli sama jej nie dostaniesz to chętnie pożyczę ;)
UsuńCzekam na premierę, gdyż zapowiada się bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńChoć fragment wcale nie jest zły, to jednak nie jestem zainteresowana tym tytułem. Oczywiście, może się jeszcze przekonam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Shelf-of-Books :)
Zapowiada się ciekawa lektura.
OdpowiedzUsuńZa dużo jej wszędzie i to mnie od niej odpycha. Fragment również nie pomaga, bo mnie w ogóle nie przekonuje. Na stan dzisiejszy mówię "nie".
OdpowiedzUsuńZamówiłam w matrasie jakiś czas temu i czekam. Powiem szczerze, że jestem ciekawa tej pozycji
OdpowiedzUsuń