Five Nights at Freddy’s. Czwarty schowek, Scott Cawthon, Kira Breed-Wrisley


Autor: Scott Cawthon, Kira Breed-Wrisley
Tytuł: Czwarty schowek
Pełny tytuł: Five Nights at Freddy’s. Czwarty schowek
Tytuł oryginalny: The Fourth Closet
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 320

John nie może sobie poradzić z tym, że widział śmierć ukochanej dziewczyny, Charlie. Sprawy nie ułatwia fakt, że dziewczyna pojawiła się wśród znajomych po swojej rzekomej śmierci. Chłopak podejrzewa jednak, że to wcale nie jest jego ukochana. Czy ktoś oszukał Johna? Czy Charlie udało się przeżyć? I czy ma coś z tym wszystkim wspólnego ciotka dziewczyny? A może nowa pizzeria, która otwiera się w mieście, jest przykrywką dla całej tej sprawy?

Czwarty schowek to ostatni tom serii Five Nights at Freddy’s autorstwa Scotta Cawthona i Kiry Breed-Wrisley. Powieści opowiadają o Charlie, dziewczynie, której ojciec był wynalazcą, a jego największym dziełem były wielkie pluszowe roboty, które spotkać można było w pizzerii, którą prowadził. W tym tomie Charlie odsunięta jest nieco na bok, na pierwszy plan wysuwa się John, a momentami też Jessica. 

Akcja skupia się na rozwiązaniu zagadki śmierci Charlie i jej ponownego pojawienia się wśród znajomych. John nie wierzy, że dziewczyna, którą widzi, to jego dawna ukochana. Ma wątpliwości, choć z pozoru nic nie powinno budzić jego zastrzeżeń. Jest jednak dociekliwy i odkrywa, że podająca się za Charlie dziewczyna nie jest nią. Gdzie zatem jest jego ukochana?

W książce pojawia się kilka wątków pobocznych, które rozwijają historię. Wspomina się o zaginionych dzieciach, które mają duże znaczenie dla fabuły. Są też sceny mające na celu pokazać, kto stoi za ciągłym pojawianiem się nowych animatroników. Ciekawie wypada też wątek związany z ojcem Charlie. Jednak bez znajomości poprzednich tomów i pewnej minimalnej chociażby wiedzy na temat tej historii, nie jesteśmy w stanie ogarnąć tego, co przedstawiono w tej książce, zatem wymagana jest lektura dwóch wcześniejszych.

To, co bardzo mi się podobało w tej powieści, to fakt, że doszło do rozwiązania pewnych wątków z poprzednich części. Dobrze, że ich nie porzucono, bo mogłoby to źle wpłynąć na całą serię. Także klimat został ten sam – jest niepokojąco i momentami jeżą się włoski na całym ciele.

Minusem jest jednak fabuła. Ten tom najmniej mnie do siebie przekonał. Czasami gubiłam się w wydarzeniach, nie mogłam połączyć faktów. Zabrakło mi też większej liczby scen z samej pizzerii, czegoś, co niesamowicie wciągało w pierwszych częściach. 

Mimo wszystko trzeci tom Five Nights at Freddy’s jest zwieńczeniem serii, który był konieczny. Zamknął pewne ważne kwestie i rozjaśnił wątpliwości. Ta powieść jest jednak znacznie słabsza niż pierwszy i drugi tom, co nieco rozczarowuje. Jeśli lubicie młodzieżowe serii, w których nie brakuje klimatu, są oryginalne, a jednocześnie czerpią z czegoś dobrze znanego, powinniście poszukać właśnie tego cyklu. Sprawdźcie sami, jak wypada thriller dla młodzieży.


Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa  Feeria Young:


41 dni nadziei, Susea McGearhart, Tami Oldham Ashcraft


Wydawnictwo: Publicat
Liczba stron: 240

Tami i jej ukochany Richard wyruszają na wyprawę, mają odstawić do Kalifornii jacht. Oboje kochają żeglowanie, w ich duszach słychać huk fal i gwizd wiatru. Niestety podczas podróży huragan zmienia ich plany. Tami chowa się pod podkładem, gdzie traci przytomność. Gdy ją odzyskuje, okazuje się, że jacht jest zrujnowany, a co gorsza nigdzie nie widać Richarda.

41 dni nadziei to książka oparta na faktach. Główną bohaterką i narratorką jest Tami, która jest też współautorką pozycji. To kobieta, która jest raczej wycofana – trudno ją określić. Jest dobra i miła, nie boi się wyzwań, ale to wszystko, co możemy o niej powiedzieć. Tami raczej nie skupia się na opisie własnej osoby, stara się zrelacjonować to, co się działo na oceanie.

Akcja toczy się dwutorowo. Główna oś historii dotyczy czasu, jaki kobieta spędziła na oceanie. Tami opisuje, jak radziła sobie nie tylko z samodzielnym sterowaniem i walką z żywiołami, lecz także z samotnością. Właściwie ta druga kwestia jest tu najbardziej wyeksponowana. Kobieta musiała przywyknąć do myśli, że Richarda z nią nie ma, że nie wie, gdzie się znajduje i czy sama da radę dotrzeć do ludzi. Nie mogła pozwolić sobie na chwile słabości, ale czasem i one się jej przytrafiały. Była po prostu człowiekiem – z każdą wadą i zaletą, jaką posiadała przez całe życie.

Drugim torem toczy się historia sprzed wyprawy. Chronologicznie poznajemy wydarzenia z życia kobiety. Dowiadujemy się, czym się zajmowała, jak poznała Richarda, gdzie bywali i co robili. Mówi o swojej miłości do niego i o przygodach, które przeżyła. To wszystko buduje pewne zaplecze – pozwala poznać główną bohaterkę i sprawia, że jawi się ona jako prawdziwa postać.

Pojawiają się w książki także wątki filozoficzne. Bohaterka jest sama ze swoimi myślami i czasem rozmawia z nieokreślonym głosem, który próbuje podtrzymać ją na duchu. Rozmawiają o życiu i śmierci, o samotności, walce o kolejne dni. Tami miewa głębokie przemyślenia, ale też chwile zwątpienia, co czyni ją zwyczajną kobietą, którą da się polubić.

Książka jest napisana dość sprawnie. Właściwie to połączenie powieści z biografią. Styl nie jest toporny, jak to bywa w przypadku opisów historii jakiejś osoby, czyta się to z pewną dozą lekkości. Są jednak minusy. Żargon żeglarski momentami przeszkadza w odbiorze książki. Nie ma przypisów, a słowniczek znajduje się dopiero na końcu pozycji, przez co trudno z niego korzystać. Nie zawsze mogłam zrozumieć, co się dzieje, bo nie znałam nazw, które pojawiały się w tekście. Dla kogoś, kto miał styczność z jachtami i podróżami morskimi, może będzie to znacznie łatwiejsze w odbiorze.

Trzeba przyznać, że końcówka książki jest niesamowicie wzruszająca. Masa emocji, która nagle wylewa się ze stron, sprawia, że łza może zakręcić się w oku. Tekst urozmaicają nieliczne, czarno-białe zdjęcia, które nadają pozycji charakteru reportażowo-biograficznego. Całość jest spójna, a treść wciągająca. Minusem są jedynie wspomniane wcześniej słowa, które laikowi niczego nie mówią.

Moim zdaniem 41 dni nadziei to pozycja, którą warto poznać. Krótka, ale treściwa, o tym, jak zwyczajna kobieta radziła sobie samotnie na morzu, nie dała się złamać i wierzyła, że jej się uda. To książka o miłości, nadziei, obawach i zmaganiach z licznymi przeciwnościami. Warto zerknąć.


Książka dostępna jest w dziale Książki dla kobiet Księgarni Tania Książka:

taniaksiazka.pl


W żywe oczy, JP Delaney


Autor: JP Delaney
Tytuł: W żywe oczy
Tytuł oryginalny: Believe Me
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 424

Claire chce zostać aktorką. Poza zajęciami w szkole trenuje też prywatnie. Jej pracą jest podrywanie mężczyzn, co ma być dowodem ich zdrad. Jednak gdy jedno ze zleceń przebiega nie po jej myśli, a mężczyzna, którego miała zainteresować swoją osobą, nie połyka haczyka, jest rozczarowana. Na nieszczęście okazuje się, że żona tego mężczyzny zostaje zamordowana, a Claire zostaje główną podejrzaną.

W żywe oczy to powieść JP Delaney, w której główną bohaterką jest Claire. To młoda dziewczyna, która marzy o byciu aktorką. Ma talent, nie tylko udaje kogoś, lecz cała staje się tą postacią. Jest ładna i zdolna, ale nie zawsze potrafi oddzielić to, co jest w niej prawdziwe, a co udawane.

Tym razem autor serwuje opowieść o kobiecie, która zostaje zatrudniona w roli kogoś na kształt tajnego agenta. Dziewczyna ma rozkochać w sobie potencjalnego mordercę, pomagając w ten sposób policji w znalezieniu poszlak, które wskażą na jego winę. Podejrzanym jest jedyny z mężczyzn, który odrzucił zaloty Claire, a potem jego żona została zamordowana. Dzięki zaangażowaniu w akcję, Claire ma też szansę oczyścić samą siebie z zarzutów o morderstwo. 

Powieść pokazuje, jak bardzo skomplikowana jest osobowość głównej bohaterki. Claire czasem nie odróżnia tego, co się wokół niej dzieje naprawdę, a co sama wykreowała jako postać, którą musi udawać. To fascynujące – oglądać, jak bardzo przenikają się te dwa światy i jak trudno głównej bohaterce jest je rozdzielić. 

Bardzo wciągający wątkiem jest ten dotyczący morderstwa. Kto zabił? Czy Claire na pewno jest niewinna? Czy Patrick może stać za morderstwem żony? A może to ktoś zupełnie inny? Obserwujemy różne możliwości, żadna nie jest na sto procent przekonująca, żadna też nie jest do końca nieprawdopodobna. Tropy są niejasne, co tylko podsyca atmosferę. Ten wątek jest świetnie zbudowany, klimatyczny i wciągający.

Ciekawym urozmaiceniem i nowością jest wprowadzenie do powieści nieco innej budowy pewnych scen. Claire wyobraża sobie wiele wydarzeń jakby rozgrywały się w teatrze lub były częścią filmu. Nie dotyczy to tylko jej zachowania i wystudiowanych póz i słów. Przede wszystkim można to zauważyć w dialogach. Nie wszystkie są napisane w tradycyjny sposób. Niektóre z nich wyglądają jak w dramacie, niczym wyjęte ze scenariusza. Doskonały pomysł, który sprawia, że powieść nabiera ciekawego charakteru.

W żywe oczy to książka zaskakująca. Nie można się od niej oderwać. Świetnie napisana, pomysłowa, ciekawa, naprawdę dobra. Nie spodziewałam się, że autorowi uda się przebić Lokatorkę, która mi się bardzo podobała, a jednak. Jeśli więc lubicie thrillery, w których nie ma co prawda wielu mrożących krew w żyłach scen, ale atmosfera i tak jest napięta, to trafiliście w dziesiątkę. Koniecznie sprawdźcie.


Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości księgarni internetowej Merlin.pl:
www.merlin.pl