Syn zakonnicy, Joanna Jax


Autor: Joanna Jax
Tytuł: Syn zakonnicy
Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 400

Jerzy, dojrzały mężczyzna, dowiaduje się od swojego umierającego brata, że nie jest dzieckiem swoich rodziców. Nie wie, kim jest, dlaczego biologiczni rodzice nie chcieli go wychowywać. Postanawia, że dowie się, kim byli. W tym samym czasie w klasztorze Zgromadzenia Sióstr Posłuszeństwa Bożego siostra Judyta prosi młodą zakonnicę o wypełnienie ostatniej prośby. Na łożu śmierci kobieta wyznaje, że ma tajemnicę, a wszystkie sekrety znajdują się w jej dziennikach, które powinny trafić do jej rodziny. Czy siostra Miriam wykona ostatnią wolę umierającej mentorki? I czy Jerzy dowie się prawdy na swój temat?

Syn zakonnicy Joanny Jax to fikcyjna historia, która mogła wydarzyć się naprawdę. Autorka daje czytelnikom dwa plany czasowe – ze współczesności cofamy się do czasów wojny i poznajemy różne spojrzenia na tę samą opowieść. W powieści towarzyszymy różnym bohaterom, dzięki czemu widzimy przeróżne historie, charaktery i motywacje, a także zdania na temat wydarzenia, które gra tu główną rolę.

Głównymi tematami powieści są zakazana i trudna miłość oraz poszukiwanie siebie, prawdy o sobie i własnej tożsamości. Pierwszy wątek dotyczy siostry Judyty i jej młodości. Kobieta musiała dokonać wyboru, który nie był łatwy, ale naznaczył ją na całe życie. Z powodu uczucia była gotowa zaryzykować, chociaż i czas, i okoliczności były niesprzyjające. Drugi wątek dotyczy Jerzego, który na starość dowiaduje się, że nie jest tym, kim myślał, że jest przez całe życie. Przed śmiercią postanawia odkryć tajemnicę swojego pochodzenia. Chce wiedzieć, kim byli jego rodzice i czemu nie mogli go wychować.

Autorka zdecydowała się na pokazanie w powieści historii trudnej i zakazanej miłości, która od początku skazana była na niepowodzenie. Nie jest to może najbardziej odkrywcza historia, jaką czytałam, nie jest też najbardziej zaskakująca, ale została dobrze skonstruowana. Najmocniejszym punktem tego wątku są fragmenty, które przenoszą czytelnika do młodości bohaterki. Czyta się je z dużą przyjemnością.

Plusem jest też pokazanie kościoła jako instytucji, która nie jest na wskroś dobra i otwarta. Zakon stara się ukryć prawdę, nie dopuszcza do przecieku jakichkolwiek informacji, na dodatek posuwa się do kłamstw i manipulacji. Zwraca się też uwagę na to, że wiara może sprawić, że człowiek zmienia się całkowicie, jakby przeszedł pranie mózgu. Ta wizja kościoła jako czegoś, co nie jest do końca takie, na jakie próbuje się kreować, jest naprawdę doskonałym posunięciem, które może szokować czytelników.

Ciekawie wygląda też walka Jerzego o prawdę. Mężczyzna ma pod górkę na każdym kroku. Nikt praktycznie nie jest mu w stanie pomóc, a kolejne posunięcia są przewidywane przez „przeciwnika” i wyprzedzane. Bohater nie może zaznać jednak spokoju – chce wiedzieć, kim jest naprawdę, nie jest w stanie odpuścić.

W powieści postacie są zazwyczaj albo dobre, albo złe. Jeśli w kimś dokonuje się przemiana, jest ona niemal natychmiastowa, trudna do zaobserwowania. Miałam wrażenie, że od pierwszego zdania wypowiedzianego przez bohaterów jesteśmy w stanie osądzić, po której stronie się oni znajdują. To przeszkadzało mi podczas czytania, ale nie było uciążliwe na tyle, by odłożyć książkę.

Syn zakonnicy nie jest może książką poruszającą bardzo oryginalny temat, ale to powieść, którą czyta się dobrze i z zainteresowaniem. Autorka jak zawsze stara się pokazać motywacje, emocje i uczucia bohaterów. Jeśli więc chcecie przeczytać powieść, w której zaprezentowano trudną miłość i poszukiwanie własnej tożsamości, możecie sięgnąć właśnie po tę książkę. Na pewno nieraz będziecie zaskoczeni niektórymi postawami, ale też może wzruszyć was opowieść o zakazanej miłości.


Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa  Videograf:


Kocie oko, Margaret Atwood


Autor: Margaret Atwood
Tytuł: Kocie oko
Tytuł oryginalny: Cat's eye
Wydawnictwo: Wielka Litera
Liczba stron: 448

Malarka Elaine Risley przyjeżdża do Toronto, gdzie przygotowywana jest wystawa jej prac. Kobieta zna miasto, ma z nim związanych wiele wspomnień. Podróż i przechadzki po znajomych uliczkach są doskonałą okazją do przemyśleń i retrospekcji. To także szansa na spotkanie dawno niewidzianej przyjaciółki z dzieciństwa… ale czy na pewno przyjaciółki?

Główną bohaterką i narratorką Kociego oka Margaret Atwood jest Elaine. To kobieta dojrzała, która wychowała dwie córki, ma drugiego męża, a jej pasją jest malowanie. Po latach wraca do miejsca, które dobrze zna, bo właśnie tu przygotowywana jest wystawa jej prac. Pokazanie dotychczasowego dorobku artystycznego, wywiady, spotkania z ludźmi to tylko niewielka część tej podróży. Dla kobiety to przede wszystkim wspomnieniowo-sentymentalna wycieczka do młodości.

Elaine jako narratorka jest dość specyficzna. Niewiele otrzymujemy wiadomości o współczesności – dowiadujemy się, że ma męża, ale jest też rozwódką, ma dwie córki i jest malarką. Poznajemy ją podczas przygotowań do wystawy. Niewiele jednak poświęca się uwagi jej obecnemu życiu, jest o nim zaledwie kilka akapitów, a każdy z nich w jakiś sposób popycha narratorkę do przytoczenia opowieści na temat przeszłości. Kobieta dokładnie opisuje swoje uczucia i zachowania z dzieciństwa, potrafi odtworzyć myśli i stany, w jakich się znajdowała, a przy okazji robi to dość sucho, jakby to, co było dawniej, nijak na nią nie wpłynęło. Owszem, mówi, że czuła strach czy fascynację, ale nie da się tego odczuć w sposobie, jaki to opisuje. Ciekawe, że narracja – niby dorosłej kobiety – prezentuje wiedzę i doświadczenie Elaine z czasów, o których opowiada. Jako dziecko nie wiedziała, dlaczego rodzina ciągle migruje, z czasem zaczęła dojrzewać i inaczej patrzeć na wiele spraw, co przejawia się w jej sposobie opowiadania.

Najważniejszą częścią książki są retrospekcje. Bohaterka opowiada o swoim dzieciństwie, rodzinie, dojrzewaniu, przyjaźniach. Pokazuje, jak trudne były dla niej lata szkolne, gdy się nad nią znęcano, a ona nie potrafiła odciąć się od dręczycieli. Uznawała, że to mniejsze zło niż pozbawienie się przyjaciółek. Potem kolejne doświadczenia z chłopakami, szkołą, nauką, malowaniem, miłością sprawiają, że czytelnik otrzymuje intrygujący obraz kobiety, która była dość pogubiona w życiu. Jak bumerang wraca też postać przyjaciółki z dzieciństwa, która zdaje się być obsesją głównej bohaterki, mimo szkód, jakie wyrządziła w jej życiu.

Jak to bywa w książkach Atwood, zachwyciłam się stylem pisarki. Autorka potrafi tak pięknie budować atmosferę swoich książek, które z pozoru nie są brutalne, przepełnione złem, ale po ich lekturze zawsze jestem przybita. Tak też było i w tym przypadku. 

Kocie oko to książka, która porusza bardzo ważny temat nękania, uzależnienia od oprawców, bezpodstawnej agresji słownej tak częstej wśród osób, które zdawały się sobie bliskie. To poruszający opis, który należy dedykować wszystkim „przyjaciółkom”, które kiedykolwiek my, kobiety, bałyśmy się stracić, mimo że związek z nimi był toksyczny. 

Kocie oko podobało mi się zdecydowanie bardziej niż Pani wyrocznia, choć nie można tych dwóch powieści porównywać. Mimo wszystko tę połknęłam i po odłożeniu czułam głód kolejnych stron. Nie można jednak powiedzieć, że była to książka lekka, łatwa i przyjemna, poruszała wiele tematów, które okraszono odrobiną smutku i obłędu. Wyjątkowa uczta literacka, która sprawiła, że poczułam się rozbita, przygnębiona, lecz także zaintrygowana. 


Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Wielka Litera:


Zagrajmy! – Sherlock

Tytuł: Sherlock
Producent: Granna
Wiek: 10+
Liczba graczy: 2-4

Kto z nas nie zna sławnego detektywa Sherlocka Holemsa? Jego popularność nie spada, mimo że lata temu wydano ostatnią powieść pióra Doyle’a z nim w roli głównej. Filmy, seriale, gry komputerowe, setki nawiązań sprawiają, że ciągle o nim głośno. Nie dziwi więc, że pojawiła się też planszówka z Holmesem w roli głównej – Sherlock to gra logiczna, która daje wiele frajdy.

Zasady są proste, ale wymagają skupienia – każdy z graczy otrzymuje odpowiednią liczbę kart, a jedną z talii odkłada się na osobną kupkę. Zadanie polega na odkryciu, kto znajduje się na rzeczonej karcie. Jak to zrobić? Na każdej karcie, oprócz rysunku i nazwiska postaci, są też symbole. Wszyscy oprócz kart otrzymują też blankiet, na którym znajdują się nazwiska osób ze świata Holmesa i kolumny z symbolami. Zadając pytania innym graczom, należy wpisywać odpowiednią liczbę symboli w odpowiadające im kratki. Pytać można ogólnie o symbol – na przykład kto ma książkę – lub zwrócić się do konkretnej osoby z pytaniem dotyczącym liczby danego znaku. Gra kończy się, gdy jeden z graczy postanowi odgadnąć nazwisko postaci na pozostawionej karcie i będzie miał rację. Brzmi to zawile, ale wcale nie jest trudne do opanowania. Jeśli jednak macie wątpliwości, instrukcja jest napisana bardzo jasno i przystępnie, dlatego już po krótkiej lekturze każdy będzie wiedział, jak zacząć grać.


Gra ćwiczy skupienie i logiczne myślenie, uczy rywalizacji i spostrzegawczości. Należy wykazać się przy niej umiejętnością łączenia i kojarzenia faktów. Czasem nie trzeba znać dokładnej liczby symboli, które są w posiadaniu innych graczy, lecz eliminować to, co już wiemy na pewno. Podczas rozgrywki trenuje się też podzielność uwagi, słuchając, co mówią inni gracze i analizując ich odpowiedzi z naszymi typami.

W Sherlocka gra się błyskawicznie. Partyjka zajmuje około 15 minut. To idealna rozrywka na wieczór, a po jednej rozgrywce można zaserwować kolejną, ponieważ żadna z nich nie będzie taka sama. Ciekawa i wciągająca gra dla całej rodziny.