Z papieru na ekran cz. 6



Niektórzy mówią „najpierw książka, potem film”. Mnie jest to bez różnicy, potrafię doskonale bawić się, zarówno nie znając książki, a oglądając film, jak i odwrotnie. Dziś kolejne zestawienie filmów, które powstały na podstawie powieści. Co obejrzałam w ostatnim czasie? Zapraszam.
Marsjanin
Podczas burzy piaskowej na Marsie Mark Watney zostaje ranny i traci przytomność. Załoga uznaje go za zmarłego i ucieka z planety. Mark jednak przeżył i został sam. Po ocenie zapasów, możliwości i szans na przeżycie dochodzi do wniosku, że by przetrwać, musi zacząć działać. Nie ma co się nad sobą użalać. Nie wie jednak, że ktoś na Ziemi odkrył, że żyje. Jak uratować człowieka, który jest tysiące kilometrów dalej, na innej planecie, zdany jedynie na swoją wiedzę i doświadczenie? Tego właśnie będą musieli się dowiedzieć ludzie z NASA... i to szybko.
W tym przypadku najpierw widziałam film, a dokładnie rok później miałam okazję słuchać audiobooka z tą historią. Muszę przyznać, że w obu przypadkach bawiłam się świetnie. Powieść i film są bardzo zbliżone, świetnie oddają humor Marka, nie nudzą technicznymi wstawkami dotyczącymi działania sprzętów, ale działają na emocje widza czy czytelnika. Polecam, jeśli nie mieliście jeszcze okazji czytać lub oglądać.
Zmierzch
Nastoletnia Bella przeprowadza się do ojca. W szkole jest „tą nową”, ale szybko zdobywa sympatię uczniów. Gdy dziewczyna zauważa rodzeństwo Cullenów, podpytuje o nich znajomych. Ta niezwykła piątka jest dość tajemnicza, nie trzymają się z nikim, a nawet – chodzą ze sobą. Wyjątkiem jest Edward, z którym Bella ma okazję trafić na jedne zajęcia. Chłopak nie pała jednak do niej sympatią...
Po Zmierzch sięgnęłam długo po tym, jak minął na niego „szał”. Ponownie miałam okazję słuchać go, nie czytać. Przyznaję, że o ile sam tekst był niezły, to interpretacja lektorki zepsuła mi radość ze słuchania. Jeśli chodzi o film – nie jest najgorszy, choć niektóre sceny zamiast mnie wzruszać i chwytać za serce, sprawiają, że śmieję się w głos.
Pięćdziesiąt twarzy Greya
Anastasia Steel zastępuje swoją przyjaciółkę na wywiadzie ze znanym biznesmenem Christianem Greyem. Mężczyzna jest nią zainteresowany, ona też jest pod wrażeniem jego osoby. Gdy przypadkiem Grey trafia do sklepu, w którym pracuje Ana, dziewczyna skarży się, że nie ma jego zdjęć do wywiadu. Sesja zdjęciowa jest kolejną okazją do spotkania. Na wspólnej kawie jednak Grey stara się odepchnąć od siebie Anastasię, jednak ta naprawdę chce go poznać.
Tak jak ze Zmierzchem zapoznałam się znacznie później niż moje koleżanki, tak samo było i z Greyem. I choć książka nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia – głównie przez bohaterów i dość słaby wątek miłosny – tak po obejrzeniu filmu uznałam, że wcale nie była taka zła. Ekranizacja znudziła mnie, zmęczyła i sprawiła, że miałam ochotę o niej jak najszybciej zapomnieć. Wiem, że jest wielu fanów i tej powieści, i filmu, ja jednak do nich nie należę.
Ciemniejsza strona Greya
Ana i Christian po rozstaniu cierpią. Grey postanawia jednak zawalczyć o dziewczynę, a ta daje mu szansę. Chce jednak, by Christian przestał mieć przed nią sekrety. Od teraz ich związek nabiera tempa. Niestety, szczęście może przysłonić tajemnicza dziewczyna, która pojawia się tam, gdzie jest Ana. Czy to jedna z byłych uległych Christiana?
Przy tej książce – i przy filmie – stała się rzecz dziwna. Nagle pojawiła się fabuła z wątkiem kryminalnym, która ożywiła akcję. W ekranizacji – nie pamiętam jak w powieści – dostajemy znacznie mniej scen erotycznych, za to dzieje się więcej poza sypialnią. I muszę przyznać, że tak, jak książka wypadła dobrze, tak i film jest całkiem przyzwoity.

Widzieliście któryś z filmów albo czytaliście książki, na podstawie których powstały?

6 komentarzy:

  1. Oglądałam Ciemniejsza strona Greya - to kitu. Ale czego oczekiwać od filmu jak w książkach jest mało fabuły a dużo scen łóżkowych. Zmierzch lubię, ale książka bardziej mi pasuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio byłam w kinie na Ciemniejszej Stronie.. Jednak albo to ja dojrzałam, albo pierwsza część rzeczywiście była o niebo lepsza, chociaż i tak bez szału. ;)

    Pozdrawiam,
    http://myfantasticbooksworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja mam podobne zdanie do Ciebie w kwestii drugiej części Greya. Jest lepiej, nie ma tylu scen łóżkowych, a i bohaterowie nabrali jakiegoś charakteru. Może i ten film nie jest górnolotną produkcją, ale można ją bez mrugnięcia okiem postawić na półce z innymi komediami romantycznymi, które mają luki w fabule.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Marsjanina" wciąż mam w planach (książka nawet już kupiona), ale za to "Zmierzch" czytałam na długo zanim powstała ekranizacja pierwszej części :D Wtedy to była pierwsza powieść po jaką sięgnęłam po maturach i pomyślałam sobie wtedy (czytając opis na okładce): on pewnie będzie w jakimś tajnym stowarzyszeniu, to za nic nie będę wampiry ;) A były! XD

    Pozdrawiam Zakładka do Przyszłości

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Marsjanina! :D Książka genialna, film super, Damon dał radę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jednaj wolę najpierw książkę, więcej działa mi wyobraźnia, przy filmie mam narzucony obraz. Ale akurat "Marsjanina" najpierw obejrzałam. :)

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, co sądzisz o wpisie!