"Kurs rozwoju zdolności parapsychologicznych" - Pete A. Sanders Jr

Autor: Pete A. Sanders Jr
Liczba stron: 292

http://talizman.pl/8796-kurs-rozwoju-zdolnosci-parapsychicznych-01001884.htmlPete A. Sanders Jr od dziecka fascynował się parapsychologią. Najpierw oglądał programy telewizyjne, potem studiował chemię biomedyczną, która też rozwinęła i wpłynęła na jego pasję. Swoje odkrycia opisał w książce „Kurs rozwoju zdolności parapsychologicznych”, którą w 2013 roku wydało Studio Astropsychologii.

Książka przedstawia organizację non-profit, która pokazuje jak rozwijać zdolności  parapsychologiczne. Posługuje się przy tym czterema obszarami ciała ludzkiego – czuciem, słuchem, wzrokiem, a także intuicją. Opisuje jak pracować z tymi elementami, jak je rozwijać i jak z nich korzystać. Nie jest to wcale trudne, tak naprawdę już przez empatię możemy stwierdzić, co gnębi innych ludzi, a rozwijając zdolności parapsychologiczne udaje się nam widzieć więcej. Do tego posłużą nam proste zabiegi, jak choćby medytacja czy interpretacja snów. Będziemy w stanie wyczuwać aurę innych, a nawet dokonamy samo uzdrowienia. Autor poświęca też sporo miejsca zagadnieniu duszy – wraca do niego w kilku miejscach, aż w końcu oddaje mu cały rozdział. 

Książka to poradnik, dzięki któremu można odkryć paranormalne zdolności, o których do tej pory nie mieliśmy pojęcia. Nawet intuicja, tak dobrze znana nam wszystkim, jest kluczem do dalszego rozwoju duchowego. W książce znajdziemy podpowiedzi, jak pracować, by rozwijać swoje zdolności.

Wielki plusem jest podejście autora do czytelnika. Najpierw przedstawia on swoją drogę do zdobywania i rozwijania zdolności parapsychologicznych. Opisuje, jak studiował nauki medyczne i zafascynował go mózg. Potem pokazuje nie raz, nie dwa, ludzi, którzy przeżywali poszczególne etapy z książki. Posługuje się przykładami, by czytelnik miał obraz wiarygodności.

Drugą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę to prosta forma tej pozycji. Ładna czcionka, podział na podrozdziały, obrazki, punkty – to wszystko ułatwia odbiór lektury. Poza tym poradnik ma streszczenie po każdym rozdziale, które wyłuszcza zalety i wady danej zdolności. Na końcu książki znajdziemy też spis najczęściej zadawanych pytań wraz z odpowiedziami. Kolejny plus.

Czy ma jakieś wady? Oczywiście. To, co rzuciło mi się w oczy to stosowanie jednocześnie kursywy i cudzysłowu. Nie wyglądało to estetycznie. Poza tym jest dość dobrze wyczyszczona i przygotowana na stosownym poziomie.

Książkę czytało się świetnie. W pewien sposób daje ona nadzieję na to, że można osiągnąć własnymi siłami, a nie wrodzonymi zdolnościami, różne techniki paranormalne. Autor jest dobrym narratorem, przyjaznym czytelnikom i rzetelnym. Pozycja ta jest interesująca. Jak tylko po nią sięgnęłam, wiedziałam, że to książka dla mnie. To też kompendium wiedzy na tematy ezoteryczne. Powtarzają się tu rozdziały, które znam z innych pozycji. Jest i o odczytywaniu snów, i o odczytywaniu aury… 

Komu polecam? Tym, którzy lubią parapsychologię. Tu znajdziecie kilka cennych wskazówek jak wypracować u siebie zdolności do jasnowidzenia oraz jak wykorzystać intuicję, by pokazywała to, co dla innych nieodkryte. Książka jest ciekawa, wciąga i daje stos informacji, o których nigdy w życiu bym nie pomyślała. Poza tym na pewno spodoba się tym, którzy czują podskórnie, że są rzeczy, których nie da się racjonalnie wyjaśnić. Tu znajdziecie kilka ciekawostek, na pewno się nie zawiedziecie.

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Studio Astropsychologii:



"Panowie Salem" - Rob Zombie, B.K. Evenson



Tytuł: Panowie Salem
Tytuł oryginalny: The Lords Of Salem
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 372


Rob Zombie to muzyk, założyciel White Zombie. Poza pasją do muzyki reżyseruje filmy i teledyski. B.K. Evenson to pisarz, który tworzy głównie horrory. Wspólnie stworzyli książkę „PanowieSalem”, którą w 2013 roku wydał Zysk i S-ka.

Heidi to potomkini znanego pogromcy wiedźm. Od urodzenia mieszka w Salem i pracuje w rozgłośni radiowej. Ma za sobą przeszłość narkotykową, na szczęście udało jej się z tego wyjść. Pewnego dnia odrywa, że mieszkanie w domu, w którym wynajmuje lokal, stoi otworem. Nikt w nim nie mieszkał, od kiedy pamięta. Teraz jednak drzwi są otwarte. Pchana ciekawością zagląda do środka. Za pierwszym razem drzwi zatrzaskują się z hukiem, za drugim udaje jej się wejść. Zostaje zaatakowana przez zjawy, ale po ocknięciu się, nie zauważa śladów walki. Zaczynają ją jednak dręczyć koszmary, w których pojawiają się nie tylko zjawy z tajemniczego mieszkania, ale też kobieta, która chce ją zabić. Heidi ma wrażenie, że te halucynacje są prawdą, a wszystko co ją otacza stara się ją dopaść. W końcu dziewczyna łamie się i powraca do narkotyków. Zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością. Znajomi martwią się o nią, lecz nie mogą nic poradzić na to, co się z nią dzieje.

Książka to typowy horror. Akcja rozkręca się szybko, często jest pourywana, skacze z miejsca w miejsce, od jednej postaci do drugiej. Ciągle miałam ciarki, czytając książkę. Niektóre fragmenty aż obrzydzały, niektóre przerażały. Bardzo dobrze zostały przedstawione sceny morderstw, które opisane dość plastycznie przyprawiały o mdłości. Przy okazji wprowadzono tu wątki fantastyczne – od wiedźm, po czarną magię i nie do końca dające się zdefiniować potworo-upiory.

Heidi to mało ciekawa bohaterka. Młoda, gniewna, niestandardowa. Nadużywa przekleństw i alkoholu. Ma silny charakter (pomijając branie narkotyków) – nie daje się łatwo zjawom, nie poddaje się i walczy z tym, co ją otacza. Dużo ciekawszy wydaje mi się Francis – podstarzały autor książek, który interesuje się przeszłością Salem. To on trafia na trop niebezpieczeństwa, które grozi dziewczynie. 

Narracja trzecio osobowa jest tu odpowiednim zabiegiem. Heidi to niby główna bohaterka, ale nie śledzimy tylko jej losów. Czasem podążamy za Francisem, albo kolegami z pracy dziewczyn. Niekiedy przenosimy się też do mieszkań postaci drugoplanowych. Te sceny były opisane najciekawiej według mnie, tak samo jak początek powieści, gdy śledziliśmy proces czarownic.

Język jest prosty, ale konstrukcje zdaniowe zachwycają. Są złożone, kunsztowne, ale nie udziwnione. To ładny język, który czyta się z przyjemnością. Przy okazji nie ma tu błędów (raz tylko zastanawiałam się nad jedną z odmian pewnego słowa, lecz uznałam, że nie jest to tak ważne dla całości książki). Wielkim minusem było dla mnie wplecenie przekleństw do narracji. Drugą sprawą, której się przyczepiłam jest niedostateczne wyodrębnienie z treści myśli bohaterów. Są one pisane tak jak reszta narracji, co nieco gubiło podczas czytania.

„Panowie Salem” to jeden z nielicznych horrorów, jakie w życiu przeczytałam. Zwyczajnie nie gustuję w tego typu lekturach. Ta jednak przyciągnęła mnie tematem, a mianowicie Salem. Zresztą jego dobór był absolutnym strzałem w dziesiątkę. Zaskoczyło i rozczarowało mnie zakończenie, czasem brakowało mi jasności w treści (głównie jeśli chodzi o zjawy, ataki na Heidi i jej widzenia). Lektura tej pozycji sprawiła mi jednak wiele przyjemności. Bałam się, ale nie mogłam się oderwać od czytania.

Komu polecam? Z czystym sercem wszystkim. No dobra, nie wszystkim, bo potem będzie na mnie, że się boicie. Jeśli szukacie dobrego horroru, czegoś trzymającego w napięciu od pierwszej do ostatniej strony – oto strzał w dziesiątkę. To naprawdę dobrze napisana pozycja, z interesującym tematem i nutką tajemnicy. Warto sięgnąć.

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Zysk i S-ka:

Baza recenzji Syndykatu ZwB

 

Propozycja dla pragnących się katalogować

Jeśli zainteresował Was tytuł, to czytajcie dalej.
Każdy zakochany w książkach staje w pewnym momencie przed dylematem - czy mam już to na swojej półce, czy nie? Ile to razy kusi nas jakaś książka, a potem okazuje się, że jej wydanie leży już na szafce od jakiegoś czasu.
No więc co trzeba zrobić? Zacząć katalogować swoje zbiory.
Pomoże nam w tym portal w.bibliotece.pl, który umożliwia nam wirtualne dodawanie książek na półki, oceniać, komentować, recenzować.
Tu właśnie zadomowiły się też popularne wśród czytających sówki, które znacie na pewno z zakładek.
Mam dla Was niecodzienną propozycję. Zarówno dla nowych, jak i stałych bywalców portalu w.bibliotece.pl.
Do rozdania mam 16 kuponów na roczny pakiet premium na tej oto stronie. Zainteresowani muszą jedynie napisać do mnie na maila (ksiazka-od-kuchni@wp.pl) i dać znać, czy mają już konto, czy dopiero zamierzają założyć. Chciałabym się zorientować, czy ktoś oprócz mnie kataloguje tak swoje zbiory.
Co o tym myślicie?
Czekam na Wasze komentarze i maila,

Agnieszka

"Ostatnia Królowa" - C.W. Gortner



Autor: C.W. Gortner
Tytuł oryginalny: The Last Queen
Liczba stron: 416

C.W. Gortner jest znanym autorem książek historycznych. W swoich powieściach opisuje losy dawnych władców, opierając się na faktach i zapiskach z ich czasów. Jedną z jego pozycji, która została w 2013 roku przez Grupę Wydawniczą Publicat jest „Ostatnia Królowa”.

Joanna I Kastylijska zostaje zaręczona z Filipem I Pięknym, którego jeszcze przed poznaniem nienawidzi całym sercem. Przez niego musi opuścić rodzinną Hiszpanię. Jednak ich pierwsze spotkanie zmienia wszystko. Namiętność, jaka się między nimi pojawia zaskakuje dziewczynę. Zakochuje się w mężu i jest szczęśliwa do czasu aż okazuje się, że Filip ją zdradził. Hiszpanka nie chce go znać, ucieka do innej posiadłości, jednak w końcu wybacza mężowi. Zaczyna się też baczniej przyglądać jego doradcy, który chce koniecznie dać Filipowi jak największą władzę. Bez jej wiedzy zaręczają ich syna z córką władcy Francji, co oburza młodą księżniczkę. Hiszpania i Francja to przecież wrogowie, czego Filip nie uznaje jako problemu. Okazuje się też, że wiele spraw ukrywa przed nią mąż, a nawet zaczyna dochodzić między nimi do kłótni. Gdy umiera starsze rodzeństwo Joanny i to ona zostaje następczynią tronu Hiszpanii, Filip widzi w tym władzę dla siebie. Robi z Joanny więźnia, otacza ją szpiegami i rozsiewa plotki, że jest szalona. Gdy umiera Joanna ma wrażenie, że może odetchnąć. Jednak i teraz nie jest wolna.

Interesujące w tej pozycji jest to, w jaki sposób została napisana. Narracja pierwszoosobowa pozwala zrozumieć uczucia, jakie targały młodą kobietą. Jej myśli, troski i wahania oddane są bardzo dobrze. Czasem nawet potrafiłam odczuć to samo co ona, denerwowałam się na jej męża i na niezrozumienie, jakie przyszło jej znosić.

Powieść historyczna to jeden z tych gatunków, które zaczynam powoli doceniać. Bardzo trudno jest się wczuć w kogoś, kto żył niemal 500 lat temu. Mimo to realia tamtych czasów oddano doskonale, temperament Hiszpanki zachwyca, a polityka, mimo że na uboczu, jest taka, jak przekazuje się nam w szkołach – wojny domowe, duża władza kleru, bitwy o koronę nawet we własnej rodzinie. I co najważniejsze – problem płci i krwi. Kobieta nie mogła zostać królową. Mimo, że matka Joanny była nią wiele lat, Joannie nikt nie chciał pomóc w zdobyciu korony. Jej dzieci wydawały się dla wielu osób zagrożeniem, dlatego ustalano zaręczyny, które z jednej strony miały przynieść nowe terytoria, z drugiej oddalić chęć do wstąpienia na tron.

Sama Joanna to postać dość kontrowersyjna. Wielu chciało, by była uznana za szaloną. W książce pokazana jest jako silna kobieta, która, owszem, przechodzi załamanie nerwowe, ale wie co powinna zrobić. Jej celem życiowym jest władanie Hiszpanią zgodnie z wolą matki.

Nie sposób nie wspomnieć tu o języku. Pierwsze co rzuca się w oczy to fakt, że jest on całkiem współczesny. Kilka razy pojawiała się jedynie forma „gdym”, zamiast „zaręczyn” były „zrękowiny”. Pojawiła się też cała masa wtrąceń z obcych języków. Na szczęście były one zaraz wytłumaczone. Trzeba też podkreślić, że główna bohaterka to kobieta, a autor jest mężczyzną. Nie jest łatwo wczuć się w inną płeć, za co należy mu się ogromny plus.

Minusem książki były małe litery – to jednak trzeba wybaczyć, gdyż czytałam wersję kieszonkową.

Przed pisaniem recenzji porównałam jeszcze okładki – polską i oryginalną. Trzeba przyznać, że mimo iż kobiety na obu są te same, nasza ma ładniejsze tło.

Ogólnie książka mnie porwała. Nie mogłam oderwać się od czytania. Autor ma niesamowity dar przekazywania tego, co zaplanował. Zresztą zaimponował mi też rozdziałem poświęconym faktom historycznym i szczerym wyznaniem, że część z nich pozmieniał, ale głównie w zakresie dat. Fascynujące było to, że zbierał przez długi czas informacje, by móc napisać tę książkę.

Komu polecam? Na pewno tym, którzy interesują się historią. Ciekawie spojrzeć na nią z tej perspektywy. Nie oznacza to jednak, że jeśli nie pasjonuje was przeszłość nie możecie po nią sięgnąć. Ja nie znam się kompletnie na historii a książkę przeczytałam z ogromną przyjemnością. To przede wszystkim opowieść o fantastycznej kobiecie, której upór i siła nieraz były tłamszone przez ambicje mężczyzn. Nie poddawała się jednak, a jej zmagania zostały w piękny sposób przedstawione w tej oto powieści.


Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Grupy Wydawniczej Publicat:


"Apetyt na Maroko. Tadżin" - Anna Nowacka-Devillard



Ilustracje: Justyna Styszyńska
Wydawnictwo: Widnokrąg
Liczba stron: 35

Anna Nawrocka-Devillard napisała książkę dla dzieci „Tadżin”. Jest to książka z serii „Apetyt na świat”. Tym razem wybieramy się do Maroka. Książka została wydana w 2011 roku przez wydawnictwo Widnokrąg.

Abdullah mieszka w Maroku z rodzicami i siostrą. Pewnego dnia mam prosi go, by udał się na targ po warzywa, gdyż zamierza przygotować tradycyjne danie w specjalnym, ceramicznym naczyniu – tadżinie. Chłopiec przyniósł więc potrzebne produkty i pomógł mamie w pracy. Jednak okazja była na tyle specjalna, że postanowiono użyć pięknego, błękitnego naczynia. Mama opowiedziała swoim dzieciom historię tego ceramicznego garnka, a wraz z nim związaną opowieść o miłości jej i męża. Gdy była mała poszła do garncarza, by zakupić nowy tadżin. Okazało się, że pracuje tam młody chłopak, pomaga wujowi i lepi garnki. Zakochał się w dziewczynie od pierwszego wrażenia i obiecał przygotować specjalny tadżin tylko dla niej. Onieśmielona jego propozycją i oczarowana jego osobą dziewczyna nie mogła się doczekać dnia odbioru. Tadżin był piękny – miał różne odcienie błękitu i zachwycił młodą Marokankę. Od tej pory marzyła tylko o chłopcu, który go wykonał. Gdy rodzice oznajmi jej, że wybrali dla niej narzeczonego zmartwiła się. Szybko jednak okazało się, że to właśnie młody garncarz będzie jej przyszłym mężem. Historia spodobała się bardzo dzieciom, ale nadal nie wiedziały, dlaczego to specjalne naczynie zostanie dziś użyte. Mama przyznała, że spodziewa się dziecka i jest to świetna okazja na specjalny tadżin.

Książka ta składa się z krótkiego tekstu i wielu dodatków. Na końcu znajdziemy przepis na tradycyjne marokańskie danie i napój. Oprócz tego jest dział z pracą domową, a w nim zadania, kolorowanki, zagadki. Następnie występuje garść informacji o Maroku. Nie jest to jednak nudny tekst. Dwie postacie pytają i udzielają sobie odpowiedzi na zmianę. Mamy też mini-rozmówki, a w nich najważniejsze pojęcia i mapę z zaznaczonym krajem.

Tekst wpleciony jest w rysunki. Obrazki są bardzo kolorowe i oddają charakterystyczny klimat Maroka. Oprócz tego mamy informacje w ramkach, które tyczą się tego, co jest w opowieści. Nowe, trudne słowa zostały odpowiednio wypisane, dzięki czemu można na nie zwrócić uwagę. Obok nich znajdują się specjalnie do tego przygotowane ramki, a w nich dokładnie wyjaśnienie, co to jest. Ramki ozdobione są niesamowicie – wyglądają, jakby obsypano je tłuczonym szkłem. Pasują do tekstu, choć wyróżniają się z niego białym tłem.

Książka ma nietypowy rozmiar. Jest duża jak kartka A4 i bardzo cienka. Wygląda jak rodzaj elementarza z dawnych lat. Poza tym ma dużą czcionkę i bardzo prosty język, dzięki czemu na pewno trafia do młodych czytelników.

Moim zdaniem wielkim plusem są dodatki na końcu, które wzbogacają lekturę i przybliżają ten daleki świat młodym, rządnym wiedzy czytającym. To wiedza w pigułce, zwięzła i dobrze przekazana. Aż sama miałam ochotę wziąć do ręki ołówek i zrobić ćwiczenia, które pojawiły się na końcu. Dzięki nim ja również się czegoś dowiedziałam, a wiedza ta zaskoczyła mnie.

Komu polecam? Rodzicom, którzy szukają czegoś interesującego dla swoich pociech. Krótka opowieść, zadania i informacje na pewno nie przytłoczą malucha, za to dadzą mu wiedzę na temat Maroka. Przy okazji pozycja ta posłuży też jako książka kucharska, wzbogaci menu rodzinne, a dziecku da frajdę z oglądania pięknych obrazków. Warto zajrzeć, bo to ciekawa propozycja na mądrą lekturę.


Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Portalu Sztukater: